Test GC PowerBoost. Szybkie, awaryjne "odpalanie" auta

Stanisław Rochowicz
O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy, jeśli za którymś obrotem się uda. Gorzej, kiedy rozrusznik nie chce nawet zakręcić. I wtedy pojawia się on... To znaczy, dobrze, by się pojawił, bo rozwiąże kłopot w mig.Fot. Mark Horn
O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy, jeśli za którymś obrotem się uda. Gorzej, kiedy rozrusznik nie chce nawet zakręcić. I wtedy pojawia się on... To znaczy, dobrze, by się pojawił, bo rozwiąże kłopot w mig.Fot. Mark Horn
O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy, jeśli za którymś obrotem się uda. Gorzej, kiedy rozrusznik nie chce nawet zakręcić. I wtedy pojawia się on... To znaczy, dobrze, by się pojawił, bo rozwiąże kłopot w mig.

Kłopoty z rozruchem pojawdu w zimowy poranek ma o tej porze roku wielu kierowców. Wystarczy leciwy już akumulator, który "nie daje mocy", pozostawienie jakiegoś włączonego odbiornika prądu na noc (świateł pozycyjnych, radioodbornika) czy w końcu tak zwane "upływy prądu". Bądące niemal codziennością w starszych już pojazdach, w których niedomaga albo ładowanie akumulatora, albo instalacja elektryczna jest już na tyle wysłużona, że prąd gdzieś "znika" albo oba te czynniki naraz.

Problemy z rozruchem mają także ci, którzy pozostawili na dłużej swoje auto "pod chmurką", nie podładowali ogniwa i pewnego dnia decydują, że uruchomią pojazd.

Awaryjny rozruch. Jakim sposobem?

Najprostszym sposobem poradzenia sobie w takiej sytuacji, jest tak zwana "pożyczka" czyli pożyczenie prądu z innego auta za pomocą kabli rozruchowych. Wiele osób jest już na to przygotowanych i jesienno-zimową porą wozi w bagażniku pojazdu kable. Tak, na wszelki wypadek.

Samo pożyczanie prądu dla jednych nie stanowi żadnego problemu, dla innych to "droga przez mękkę" i ostateczność. Po pierwsze trzeba mieć kable, po drugie znaleźć kogoś, kto nam ten prąd "pożyczy" (a taksówkarze jeśli już na to się zgodzą, to za konkretne pieniądze), po trzecie nie zawsze wiemy jak kable połączyć, są za krótkie lub uszkodzone. Słowem - koszmar.

I tu także ważna uwaga - większość kabli rozruchowych dostępnych na rynku, to produkty niskiej jakości, kiepsko wykonane z tanich materiałów, które często ulegają nadpaleniu, uszkodzeniu czy przetarciu. Ich używanie może być bardzo niebezpieczne, dlatego jeśli zdecydujemy się na zakup, to zawsze najpierw powinniśmy dobrze przyjrzeć się jak zostały one wykonane.
No dobrze, jeśli nie kable rozruchowe, to co?

Test GC PowerBoost. Rozwiązanie na lata

O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy,
O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy, jeśli za którymś obrotem się uda. Gorzej, kiedy rozrusznik nie chce nawet zakręcić. I wtedy pojawia się on... To znaczy, dobrze, by się pojawił, bo rozwiąże kłopot w mig.
Fot. Mark Horn

Na naszym rynku już od pewnego czasu dostępne są małe, przenośne urządzenia typu power bank, nazywane jump starterami (słabsze), lub boosterami (mocniejsze), a służące do awaryjnego uruchomienia pojazdu, doładowania jego akumulatora lub zasilania zewnętrznych urządzeń.

Samochodowe boostery wyposażone są najczęściej w baterie litowo-polimerowe o dużej pojemności i wysokiej wartości prądu rozruchowego. Największą ich zaletą jest fakt, że można je bardzo głęboko i szybko rozładowywać, a przy tym nie mają tzw. efektu pamięci, dzięki czemu czas ich eksploatacji jest dłuższy niż innych typów ogniw.

To także zadecydowało o ich wyborze do stosowania w małych, samochodowych urządzeniach rozruchowych lub doładowujących. Przy niewielkich wymiarach baterii i samego urządzenia otrzymujemy bowiem potężny bank energii, którą w sytuacji awaryjnej możemy użyć między innymi do uruchomienia auta z rozładowanym akumulatorem.

Innym zastosowaniem Boostera jest także możliwość doładowania rozładowanego alumulatora lub możliwość zasilania elektronicznych urządzeń poprzez gniazdo (lub gniazda) USB. Co szczególnie może się przydać w awaryjnych sytuacjach podczas wyjazdów.

Jednym z takich urządzeń, które pojawiło się ostatnio na naszym rynku jest GC PowerBoost. Co ciekawe urządzenie, które wprawdzie wytwarzane jest w Chinach (co dzisiaj nie jest tam wytwarzane?), to jednak zaprojektowane zostało przez krakowską firmę Green Cell, znaną z produkcji i sprzedaży różnego rodzaju baterii do urządzeń elektronicznych.

My postanowiliśmy sprawdzić jak GC PowerBoost sprawdzi się w używaniu.

Test GC PowerBoost. Uniwersalne rozwiązanie

O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy,
O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy, jeśli za którymś obrotem się uda. Gorzej, kiedy rozrusznik nie chce nawet zakręcić. I wtedy pojawia się on... To znaczy, dobrze, by się pojawił, bo rozwiąże kłopot w mig.
Fot. Mark Horn

W dość małej (wymiary: 187x121x47 mm) i lekkiej obudowie (750 g), udało się umieścić ogniwa i elektronikę urządzenia, które (wg producenta) ma pojemność aż 16 Ah (3,7 V),a chwilowy prąd, który możemy uzyskać to aż 2000 A.

Obudowa jest bardzo solidnie i dość nowocześnie wykonana, odporna na czynniki atmosferyczne, a kolorystyczne, zielone wstawki nawiązują do kolorów firmowego loga.

GC PowerBoost wyposażono w wygodny, ciekłokrystaliczy wyświetlacz OLED na którym zobaczymy stopień naładowania ogniw, a także aktualne statusy urządzenia. W sumie to dość proste rozwiązanie jest bardzo wygodne i nie często spotykane u konkurencji.

Na jednym z boków umieszczono trzy gniazda USB (jedno USB-C do ładowania i zasilania, oraz dwa gniazda USB-A do zasilania). Na przeciwległym boku - gniazdo do podłączenia klem do akumulatora pojazdu EC5 oraz dość jasną (do 500 lm) latarkę.

Umieszczenie latarki po tej samej stronie co gniazdo klem do akumulatora, to bardzo przemyślane rozwiązanie, bowiem umożliwia nam oświetlenie przestrzeni przy akumulatorze podczas dokonywania podłączeń po zmroku.

O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy,
O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy, jeśli za którymś obrotem się uda. Gorzej, kiedy rozrusznik nie chce nawet zakręcić. I wtedy pojawia się on... To znaczy, dobrze, by się pojawił, bo rozwiąże kłopot w mig.
Fot. Mark Horn

Sama latarka ma cztery tryby pracy - 100% natężenia światła, 50% natężenia światła, 10% natężenia światła, a także tryb światła pulsacyjnego (0,5 s - świecenia, 0,5 s - wyłączone).

Po kilku dniach prób z latarką zgłaszamy do producenta dwie uwagi, które być może uczynią to urządzenie jeszcze bardziej funkcjonalnym.

Po pierwsze. może warto jest pomyśleć, o dodaniu dioy LED w kolorze pomarańczowym, która światłem pulsującym lepiej informuje o niebezpieczeństwie. I po drugie, gumowe podstawki umożliwiają położenie urządzenia "na płask", przez co także na płasko świeci latarka. Być może możliwe jest takie gumowe podstawki umieścić także na krótszej krawędzi urządrzenia, dzięki czemu latarka świeciłaby pionowo, lepiej oświetlając przestrzeń np. podczas zmiany koła. Zdajemy sobie sprawę, że stabilność może na tym ucierpieć, ale przedstawiamy to jako własny wklad w projekt.

Test GC PowerBoost. Mocarz

O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy,
O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy, jeśli za którymś obrotem się uda. Gorzej, kiedy rozrusznik nie chce nawet zakręcić. I wtedy pojawia się on... To znaczy, dobrze, by się pojawił, bo rozwiąże kłopot w mig.
Fot. Mark Horn

Po kilku dniach oczekiwania udało się nam natrafić na spadek temperatury do minus 10 stopni. Postanowiliśmy to wykorzystać i przeprowadzić nasze testy.

Próby przeprowadziliśmy na dwóch modelach akumulatorów: Bosch typu S5 12 V/63 Ah/ 610 A oraz Varta typu C6 12 V/52 Ah/ 520 A, na dwóch silnikach Volkswagena (benzynowym 1.8/ 125 KM oraz wysokoprężnym, turbodoładowanym 1.6/90 KM), oraz na benzynowym silniku Kii - 2.0/ 128 KM.

Akumulatory zostały rozładowane do napięcia około 9 V, przy którym rozrusznik nie wykazywał już ochoty do startu silnika.
Nawet przy tak rozładowanych akumulatorach GC PowerBoost bez problemu poradził sobie z uruchomieniem wszystkich trzech jednostek napędowych. Przy czym na każdym z akumulatorów przeprowadzaliśmy próbę po 3 razy, z przerwami co 1 minutę.
Co ważne GC PowerBoost może służyć nie tylko do awaryjnego uruchomienia pojazdu, ale także tylko po podłączeniu klem do rozładowanego akumulatora może służyć jako jego ładowarka, ładując ogniwo prądem około 3A.

Ekstremalnym działaniem jest próba uruchomienia głęboko rozładowanego akumulatora, który stał w nieużywanym samochodzie np. przez kilka miesięcy. Taka próba w GC PowerBoost także jest możliwa, ale... można ją wykonać wyłącznie na 12 V akumulatorach kwasowo-ołowiowych, o napięciu na klemach poniżej 5V. Trzeba w tym celu przejść w tryb "AWARE" i uważnie podłączyć całe urządzenie, bowiem w tym trybie nie działają systemy zabezpieczenia przed odwrotnym podłączeniem oraz zabezpieczenie przeciwzwarciowe.

My, nie mając tak rozładowanego akumulatora po prostu podłączyliśmy klemy bezpośrednio do GC PowerBoost i także się nie zawiedliśmy.

Test GC PowerBoost. Podsumowanie

O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy,
O tej porze roku często słyszymy nad ranem "katowane" rozuszniki samochodów, których zadaniem jest uruchomienie pojazdu. Pół biedy, jeśli za którymś obrotem się uda. Gorzej, kiedy rozrusznik nie chce nawet zakręcić. I wtedy pojawia się on... To znaczy, dobrze, by się pojawił, bo rozwiąże kłopot w mig.
Fot. Mark Horn

Przeprowadzone przez nas próby w pełni wykazały przydatność GC PowerBoost w przypadku rozładowanego akumulatora. Urządzenie jest małe, poręczne, relatywnie lekkie i może służyć nie tylko do awaryjnego rozruchu auta, ale także do podładowania akumulatora, zasilania przenośnych urządzeń czy ich podładowania. Przyda się także bardzo jasna latarka.

Wygodny jest ciekłokrystaliczny, wyraźny (także w nocy) wyświetlacz, rzecz rzadko spotykana w urządzeniach tej klasy.
W dość krótkiej eksploatacji zwrócilismy uwagę, że warto byłoby dodać jeszcze pomarańczowe diody LED, które moga pełnić funkcję światła ostrzegawczego, a także możliwość ustawienia urządzenia na krótszej krawędzi.

Bardzo dobrze wykonane są także krokodylki służące podłączeniu urządzenia do klem akumulatora. Wprawdzie ząbki powodują mniejszą powierzchnię styku pomiędzy klemami a krokodylkami, ale są one umieszczone dość gęsto, a sam krokodylek wykonany jest z relatywnie grubej blaszki miedzianej.

Nie mamy także zastrzeżeń co do długości przewodów połączeniowych z krokodylkami. W GC PowerBoost wynosi ona około 30 cm plus 10 cm na długość krokodylków. To w zupełności wystarczy. Trzeba także pamiętać, że dłuższe kable ciężko byłoby spakować do futerału.

I na koniec ogromna pochwała za futerał właśnie. Dzięki czemu wszystko można elegancko spakować i wozić bez obawy, że coś nam wypadnie w trakcie podróży.

Kwestią dyskusyjną jest cena, która obecnie wynosi około 750 złotych. Na rynku można znaleźć wiele podobnych urządzeń nawet w cenie o połowę niższych. Musimy jednak mieć świadomość, że ich parametry tj. pojemność czy szczytowy prąd rozruchowy są zazwyczaj dużo niższe, a zatem i skuteczne wykorzystanie urządzenia może być problematyczne. Również użyte komponenty mogą być (i zapewne są), dużo niższej jakości.

W przypadku GC PowerBoost płacimy za jakość, wysokie parametry, funkcjonalność i bardzo dobre wykonanie urządzenia, które świetnie sprawdzi się w samochodzie, ale także poza nim.

Parametry:

  • Nazwa: GC PowerBoost
  • Model: CJSGC01
  • Pojemność: 16 000 mAh/3.7 V/59,2 Wh
  • Wejście (typu-USB C): 5 V/3 A
  • Wyjścia: 1 typu-USB C: 5 V/3 A
  • 2 typu-USB A: 5 V/2,4 A (przy użyciu obu wyjść - 5 V/4 A)
  • Całkowita moc wyjściowa: 80 W
  • Szczytowy prąd rozruchowy: 2000A
  • Kompatybilność: silniki benzynowe 12V do 4.0L, Diesel 12V do 2.5L
  • Wymiary: 187x 121 x 47 mm
  • Waga: 750 g
  • Stopień ochrony: IP64
  • Temperatura pracy: od -20 do 50 st. C.
  • Temperatura ładowania: od 0 do 45 st. C.
  • Temperatura przechowywania: od -20 do 50 st. C.

Pakiet zawiera:

  • 1 x Power Bank GC PowerBoost
  • 1 x klemy ze złączem EC5
  • 1 x kabel typu USB-C - USB-C o długości 120 cm
  • 1 x futerał ochronny typu EVA
  • 1 x instrukcja obsługi

Zobacz także: Tak prezentuje się Dacia Jogger

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty