Tańsze paliwa to koniec recesji

Benzyna już wkrótce zacznie tanieć na stacjach. A tańsza ropa to wyższy produkt krajowy brutto i niższa inflacja. To także koniec drogich kredytów.

Ceny ropy idą w dół. Za baryłkę tego surowca wczoraj trzeba było zapłacić ok. 106 dolarów, czyli niemal 30 proc. mniej niż w pierwszej połowie lipca. Już nikt nie wieszczy kryzysu

paliwowego, a analitycy spodziewają się spadku cen benzyny w Polsce o kolejne 5 proc.

Tańszy surowiec oznacza szybszy wzrost gospodarczy zarówno na świecie, jak i w Polsce. Jak wylicza Andrzej Bratkowski, były wiceprezes NBP, trwające od kilku tygodni obniżki, dzięki którym ropa staniała o ponad 40 dolarów za baryłkę, mogą podnieść nasz PKB nawet ok. 0,2 proc.

Obniżka cen paliw na pewno wpłynie na spadek inflacji. Ekonomiści wyliczyli, że każde 10 proc. spadku cen paliw oznacza obniżkę inflacji o 0,42 pkt proc. Jeśli więc sprawdzą się prognozy, wedle których będziemy płacili za tankowanie nie 4,69 zł za litr benzyny, jak to było w lecie, lecz 4,20 zł, wówczas inflacja może obniżyć się pod koniec roku nawet do poziomu 4 proc. A wtedy, według Jacka Wiśniewskiego, głównego ekonomisty Raiffeisen Bank Polska, w przyszłym roku można spodziewać się obniżki stóp procentowych co najmniej o 0,25 pkt proc.

Najpierw jednak skutki spadku cen ropy odczujemy na stacjach benzynowych. - Do końca roku ceny litra Pb95 powinna spaść do 4,2 zł - mówi Szymon Araszkiewicz z E-petrol. Teraz średnia cena Pb95 to 4,43 zł/l, a oleju napędowego 4,38 zł. - Ostatni raz niższe ceny benzyny i oleju odnotowaliśmy 12 maja - mówi Araszkiewicz.

Paliwa tanieją nieco wolniej, niż to wynika ze spadków cen ropy, bo silna złotówka, która przez długi czas chroniła nas przed wzrostem cen paliw, teraz zaczyna słabnąć.

Główną przyczyną obserwowanego spadku cen ropy jest rosnący kurs dolara. Inwestorzy, którzy kilka miesięcy temu w panice wyprzedawali amerykańską walutę, kupowali ropę, windując ceny tego surowca. Droga ropa zahamowała rozwój gospodarczy niemal na całym świecie, co spowodowało zmniejszenie popytu na ten surowiec i spadek cen.

- Rynek nie jest już w stanie strawić tak wysokich cen - stwierdza w najnowszym raporcie Cameron Hanover, amerykańska firma specjalizująca się w zarządzaniu ryzykiem energetycznym. - Cena ropy powinna więc spadać.

Cen ropy nie podwyższył nawet wiszący w powietrzu poważny konflikt o Gruzję, przez którą przepływa ok. 0,5 proc. światowej produkcji tego surowca. Spokojna reakcja UE i USA, które nie nałożyły sankcji na Rosję, uspokoiły inwestorów. Rynek czekał jeszcze na skutki huraganu "Gustav", który mógł poważnie uszkodzić szyby wiertnicze w Zatoce Meksykańskiej. Gdy trzy lata temu katastrofalna "Katrina" zniszczyła szyby i instalacje rafineryjne, ropa podrożała ok. 18 proc. Jednak "Gustav" okazał się łaskawy dla USA. W ten sposób zniknęła ostatnia przeszkoda hamująca dalszy spadek cen ropy.

Nikt w tej chwili nie odważy się powiedzieć, ile surowiec ten będzie kosztował w przyszłym roku. Eksperci uważają, że cena równowagi tego surowca, która najlepiej oddaje stosunek między podażą a popytem na świecie, to 80 dolarów za baryłkę.

Obniżka do takiego poziomu jest jednak wątpliwa, bo przeciwstawią się jej kraje OPEK, które w każdej chwili mogą zmniejszyć jej wydobycie. Obserwując ceny na rynku ropy przez ostanie 30 lat, można stwierdzić, że żaden surowiec na świecie nie ma takiego wpływu na światową gospodarkę jak ropa. I choć rządy wielu krajów próbowały się od niej uniezależnić, inwestując w biopaliwa, na razie nie mogą się bez niej obejść.