- Uczyłem różnych kursantów - opowiada nam instruktor nauki jazdy. - Po roku auto było zarżnięte. Gdybym dał sobie wbić w dowodzie rejestracyjnym pieczątkę, że służyło do nauki kierowców, miałbym straszne problemy ze sprzedażą. Wolałem więc zaryzykować, ominąć

przepisy i sprzedać je jako normalny samochód - dodaje instruktor, który jest jednocześnie właścicielem auta do nauki jazdy.
Takich ryzykantów jest więcej. Ale policjanci z legnickiej drogówki zaczęli się bacznie przyglądać samochodom z literą "L" na dachu.
Co się okazało? W minioną środę zatrzymali cztery dowody rejestracyjne, w których nie było adnotacji, że auta służą do nauki jazdy. Kilka dni później skontrolowali dwa wozy. Sytuacja się powtórzyła.
- Po legnickich ulicach jeździ wiele samochodów nauki jazdy - mówi podkomisarz Jacek Nitka, szef tutejszej drogówki. - Ich stan techniczny jest raczej dobry. Nieprawidłowości dotyczą dokumentacji.