Władysław Gomułka wpadł w furię, gdy zobaczył Syrenę Sport podczas pierwszomajowego pochodu w 1960 roku. Duma FSO rozwścieczyła I sekretarza komunistycznej partii. Nie spodobał mu się dekadencki, kapitalistyczny dwuosobowy samochód. Jedyny egzemplarz zespołu inżyniera Cezarego Nawrota trafił do garażu Ośrodka Badawczo-Rozwojowego w Falenicy pod Warszawą. Nie można nim było wyjeżdżać na ulice, bo budził sensację.
Po oryginale pozostały jedynie kołpaki
W 1978 r. komisyjnie spisano go na żyletki. Specjalna komisja pilnowała, żeby całe nadwozie doszczętnie zniszczyć, a podzespoły zezłomować. Jedyne co pozostało po Syrenie Sport to włoskie kołpaki, które trafiły do sklepu z używanymi i niepełnowartościowymi częściami. Te kołpaki ostatni raz widziano pod koniec lat 70-tych minionego wieku na giełdzie w Słomczynie. Pamięć o legendzie polskiej motoryzacji jednak żyje. Mirosław Mazur z podlubelskiego Dominowa odbudował kultowe auto.
Zaczęło się od marzenia i tylnej osi
Mirosław Mazur urodził się w benzyną w żyłach. Jest inżynierem i od ponad 20 lat prowadzi firmę zajmującą się piaskowaniem. Bardzo często pracuje z zabytkami motoryzacji. – Zawsze ciągnęło mnie do mechaniki i starych aut. Z dwudziestoletniej Fiesty zrobiłem buggy, moja przeróbka Porsche 924 a la Bertone wciąż wzbudza sensację – opowiada.
W Syrenie Sport zakochał się w 2008 roku. - Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem unikalne zdjęcia tego samochodu. Od razu w duszy mi zagrało. Już widziałem, że muszę zbudować replikę. Kluczową sprawą okazała się tylna oś.
– Zespół inżyniera Nawrota zastosował prostą, choć trudną w odtworzeniu konstrukcję tylnego zawieszenia. W literaturze o tym rozwiązaniu było zaledwie cztery zdania i zero opisu technicznego, rysunków czy wymiarów – mówi Mirosław Mazur.
Części znalezione w krzakach
Zespół inżyniera Nawrota wykorzystał poprzeczny drążek skrętny, a właściwie pakiet skrętny wykonany z czterech płaskowników ze stali resorowej, połączonych od czoła i umieszczonych w rurze. Rura ta, mocowana była do wzmocnionej, tylnej części płyty podłogowej. Następny element zawieszenia stanowiły wahacze wleczone. Miały ciekawy kształt, ponieważ do góry, przy osi obrotu, odchodziły od nich kątowo umieszczone ramiona. Służyły jako punkty mocowania amortyzatorów teleskopowych, ułożonych skośnie, niemal poziomo.
– To był klucz do rozpoczęcia budowy repliki. Zacząłem rysować i odtwarzać na papierze rozwiązania. Miałem szczęście. Pewnego razu mój znajomy, także inżynier, zobaczył moje rysunki. Okazało się, że właśnie taka tylna oś leży u niego za garażem, w krzakach – opowiada Mazur. Prywatne poszukiwania doprowadziły Mazura do WSK Świdnik. Okazało się, że fabryce wyprodukowało osiem takich osi. Pięć trafiło do FSO, trzy pozostały Lubelszczyźnie. Jedną zezłomowano, dwie zastosowano w przyczepkach. Jedną z nich zdobył Mirosław Mazur.
Syrena 105 jako dawca
Potem powstało podwozie Syreny Sport. Ale potrzebny był dawca organów. Cezary Nawrot przy konstruowaniu Syreny Sport korzystał z podzespołów seryjnego auta. Do prototypu z lat sześćdziesiątych ze zwykłej Syreny przeszczepiono przednie zawieszenie, układ kierowniczy, układ przeniesienia napędu i zawieszenie silnika. – Dlatego kupiłem Syrenę 105 z biegami w podłodze, bo Sport miała takie samo rozwiązanie – dodaje Mazur. Wciąż jednak brakowało wiedzy i dokumentacji.
ZOBACZ TAKŻE: Saab 900. Auto na wzór samolotu
– Z nieocenioną pomocą przyszedł Tadeusz Adamski, rzeczoznawca motoryzacyjny, wielki pasjonat Syreny Sport. Udostępnił mi wiele zdjęć i artykułów, w tym oryginalny tygodnik „Motor” z 1960 roku, gdzie była duża publikacja na temat tego samochodu – opowiada inżynier. – Na podstawie zdjęć udało mi się dokładnie odtworzyć i obliczyć proporcje nadwozia. Teraz o modelu Sport wiem wszystko.
Rekonstrukcja pojazdu rozpoczęła się na jesieni 2010 r. Z wyników prac zadowolony jest nie tylko Mirosław Mazur, ale i twórca silnika do oryginalnej Syreny Sport inż. Władysław Skoczyński. – Pan inżynier jedyny żyjący współtwórca powiedział mi, że nie spodziewał się, że za jego życia ktoś zrekontruje sportowy model Syreny - mówi Mazur.
Kolejny problem: silnik
Inżynier Cezary Nawrot nie zastosował w Syrenie Sport dwusuwowego silnika, bo nie mieścił się pod płaską maską. Tam trafiła nowa konstrukcja Władysława Skoczyńskiego: dwucylindrowy boxer o pojemności 700 centymetrów, opracowany na bazie silnika francuskiego samochodu Panhard Dyna PL 17. Przy budowie silnika wykorzystano podzespoły z motocykla Junak: cylindry, głowice oraz tłoki. Silnik osiągał moc około 35 KM przy 6000 obr/min.
– O zdobyciu oryginału nie ma mowy. Musiałem szukać kolejnego dawcy, czyli samochodu Panhard Dyna. Trochę to trwało, ale po kilku miesiącach znalazłem ogłoszenie we Francji, pod Lyonem. Ktoś sprzedawał, ale dwa takie Panhardy. Kupiłem oba – opowiada Mazur. Silniki, mimo trzydziestu lat w krzakach, po oczyszczeniu, odpalił bez problemu. Jeden już jest przeszczepiony do podwozia Syreny Sport. Niestety skrzynia biegów Panharda nie pasuje. Inżynier musiał zastosować przekładnię z poczciwej Syrenki 105.
Nadwozie - poprawianie oryginału
Syrena Sport, jak na tamte czasy, była niezwykle nowatorska. Była lekka i bardzo ładna. Wyglądała jak klasyczny samochód sportowy w rodzaju Chevroleta Corvette, BMW 507 czy Ferrari 250 GT. Jej nadwozie wykonano z laminatów. Tę samą technikę zastosował Mirosław Mazur. – Nawet użyłem podobnych materiałów. Dzisiaj już posiadamy wiedzę i nowsze technologie, co ułatwia pracę. Jednak 50 lat temu inżynier Nawrot eksperymentował. Jego konstrukcja była niedopracowana. Górne ramki okien drzwi bocznych gięły się. Usztywniłem moje nadwozie i zastosowałem zdejmowany dach – hard-top. Mój Sport także będzie kabrioletem – wyjaśnia Mazur.