Stłuczka. Ucieczka z miejsca zdarzenia się nie opłaca

Adam Mirosiński
Fot. Shutterstock
Fot. Shutterstock
Zarysowałeś czyjeś auto na parkingu? Poczekaj na właściciela lub zostaw za wycieraczką swoje dane kontaktowe. Jeśli tego nie zrobisz, a ubezpieczyciel udowodni, że uciekłeś z miejsca kolizji, będzie domagał się zwrotu odszkodowania wypłaconego właścicielowi uszkodzonego pojazdu.

Firmy ubezpieczeniowe mają prawo żądać zwrotu wypłaconego odszkodowania m.in. wtedy, gdy po uszkodzeniu innego samochodu sprawca ucieknie z miejsca stłuczki. Poszkodowany dostanie pieniądze z OC komunikacyjnego sprawcy, ale ten będzie musiał oddać ubezpieczycielowi wypłaconą kwotę w ramach tzw. regresu.

Oddalenie to nie zawsze ucieczka

– Nie kwestionujemy prawa towarzystw ubezpieczeniowych do takiego działania w uzasadnionych wypadkach. Do takich zaliczymy te, w których nie ma wątpliwości, że sprawca rzeczywiście ucieka z miejsca wypadku i są na to dowody. Ale są też sprawy, w których kierowcy nie są świadomi, że uszkodzili inny samochód, a mimo to ubezpieczyciel domaga się od nich zwrotu kwot wypłaconych poszkodowanemu.  Wówczas staramy się pomóc – mówi Krystyna Krawczyk, dyrektor Wydziału Klienta Rynku Ubezpieczeniowo-Emerytalnego w Biurze Rzecznika Finansowego.

Przypomina, że zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego nie każde oddalenie się z miejsca wypadku jest równoznaczne z ucieczką. Mało tego, to ubezpieczyciel powinien udowodnić, że sprawca zbiegł z miejsca wypadku.

– Zwykle tego typu roszczenia są podparte dowodami. Mogą to być nagrania z monitoringu miejskiego czy należącego do centrum handlowego lub oświadczenie świadka lub świadków zdarzenia. Dla oceny sytuacji istotne będzie jak zachował się sprawca po wypadku. Jeśli wysiadł, obejrzał uszkodzenia i odjechał – regres będzie uzasadniony. Ale innych sytuacjach nie jest to już takie oczywiste – wyjaśnia Krystyna Krawczyk.

Jako przykład podaje sytuację, w której na nagraniu widać, że sprawca co prawda obciera inne auto, ale wysiada i po krótkim oczekiwaniu zostawia za wycieraczką kartkę z numerem kontaktowym.

– Niestety w takich sytuacjach może się zdarzyć, że kartkę wyjmie ktoś inny lub wywieje ją wiatr. Dlatego, jeśli zdarzenie ma miejsce na parkingu centrum handlowego, warto odszukać pracownika ochrony i poprosić go np. o wywołanie posiadacza uszkodzonego pojazdu przez głośniki. Jeśli takiej możliwości nie ma, to warto zostawić mu swój numer telefonu, notując przy okazji jego imię i nazwisko. Nikt nie oczekuje, że będziemy czekali godzinami na poszkodowanego na parkingu. Ale warto móc wykazać, że odjechaliśmy dopiero po przekazaniu danych kontaktowych do nas. W takiej sytuacji roszczenie regresowe nie będzie miało podstaw – podkreśla Krystyna Krawczyk.

Bardziej skomplikowane są sytuacje, w których na nagraniu widać, że sprawca „zahacza" o inny pojazd, ale niewielkie rozmiary uszkodzenia wskazują, że mógł nie poczuć, że zarysował komuś auto. Równocześnie domniemany sprawca zarzeka się, że nie miał świadomości uszkodzenia innego samochodu.

– W takiej sytuacji ubezpieczyciel zwracający się z regresem powinien przedstawić dowody na zasadność regresu, np. opinię rzeczoznawcy. Powinna ona wyraźnie wskazywać, że w określonych warunkach kierujący musiał mieć świadomość powstałych uszkodzeń. Niestety, ubezpieczyciele zapominają, że w takich sytuacjach tzw. ciężar dowodu spoczywa na nich – podkreśla Krystyna Krawczyk.

Firmy mają swoje metody

Co na to przedstawiciele firm ubezpieczeniowych? – Kwestia ustalenia, czy sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia, czy też jego zachowanie nosiło tylko znamiona oddalenia, jest skomplikowanym procesem. Każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie i w kilku aspektach. Pozyskiwane są różne dokumenty, tj. notatki policyjne, wyroki sądów oraz informacje (opisy zdarzeń przekazywane przez poszkodowanych czy świadków). Ponadto analizie są poddawane okoliczności zdarzenia, wielkość i charakter uszkodzeń.  To wszystko ma celu ustalenie, czy sprawca po pierwsze miał wiedze o wyrządzonej szkodzie, a po drugie, jakie podjął czynności, aby zrealizować swój obowiązek, czyli poinformować poszkodowanego o wyrządzonej szkodzie – stwierdza Marek Gajcy, dyrektor Departamentu Wsparcia Likwidacji Szkód w Link4.

Z danych firmy wynika, że zbiegnięcia z miejsca zdarzenia są podstawą postępowania w około 30 proc. spraw regresowych. Ponadto w około 8 proc. przypadków występuje dodatkowy powód, np. brak uprawnień czy stan po spożyciu alkoholu. Według Uniqa, zbiegnięcia wchodzą w grę przy ok. 5 proc. wystąpień regresowych.

– Uniqa na etapie likwidacji szkody ustala, czy kierowca oddalając się z miejsca zdarzenia, czynił to z zamiarem uniknięcia odpowiedzialności, w szczególności w celu uniemożliwienia identyfikacji, roli, jaką odegrał w zdarzeniu lub stanu, w jakim znajdował się w chwili wypadku. Analizowana jest dokumentacja przedstawiona przez poszkodowanego, sprawcę wypadku, policję i świadków. Jeśli zostanie wykazane, że sprawca oddalił się z miejsca zdarzenia w celu uniknięcia odpowiedzialności, to takie oddalenie traktujemy jako zbiegnięcie z miejsca zdarzenia – wyjaśnia Grzegorz Smolarczyk, dyrektor Departamentu Odszkodowań i Świadczeń Uniqa Polska. I podaje kilka przykładów.

Przykład nr 1
Sprawca po kolizji pojazdów czekał na przyjazd policji 40 minut i dłużej niestety nie mógł, bo musiał odebrać dziecko z przedszkola. Zostawił numer telefonu i następnego dnia zgłosił się sam na policję – brak uznania, że kierujący zbiegł.

Przykład nr 2
Sprawca zarysował inny pojazd na parkingu, w którym nie było kierowcy. Nie wzywał policji, ale zostawił informację o zdarzeniu, wraz z danymi polisy OC i numerem telefonu – brak uznania, że kierujący zbiegł.

Przykład nr 3
Sprawca oddalił się z miejsca zdarzenia, ale poszkodowany zanotował numer rejestracyjny samochodu. Następnego dnia policja zgłosiła się do sprawcy w celu ustalenia okoliczności zdarzenia. Wprawdzie postępowanie funkcjonariuszy doprowadziło do ustalenia danych sprawcy, to jednak opuszczenie przez niego miejsca wypadku bez zamiaru powrotu nie może być kwestionowane i zasadne jest twierdzenie, że sprawca zbiegł.

Szybko i niezauważenie

W tej perspektywie warto mieć na uwadze orzeczenie Sądu Najwyższego z 18 listopada 1998 r. (sygn. akt II CKN 40/98). „Zawarte w umowie ubezpieczenia słowo „zbiegł”, którego synonimem może być słowo „uciekł”, użyte zostało celowo, aby nie każde oddalenie się kierowcy z miejsca wypadku, czasami usprawiedliwione okolicznościami zdarzenia, powodowało utratę ochrony ubezpieczeniowej. Aby zatem przypisać kierowcy zachowanie określone w analizowanym przepisie, należałoby wykazać, iż kierowca „szybko”, w celu jego niezauważenia, opuścił miejsce wypadku bez zamiaru powrotu. Tylko takie bowiem zachowanie daje się określić jako zbiegnięcie z miejsca wypadku.”

od 16 lat
Wideo

Inwestycje drogowe w Miliczu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na motofakty.pl Motofakty