Ponad stu śledczych pod nadzorem prokuratora wkroczyło we wtorek 20 marca do siedziby BMW w Monachium. Przedmiotem dochodzenia jest afera spalinowa, która wcześniej dotyczyła Volkswagena. Chodzi o manipulowanie wynikami testów emisji spalin.
- Silnik ma tysiące etykiet. Niektóre z nich wywołały błędy w działaniu komputerowego układu regulacji. To wpłynęło na system zarządzania emisją spalin, zarówno na hamowni, jak i na drodze. Dlatego nie dostrzegamy w tym temacie manipulacji pomiarami kontrolnymi - odparł zarzuty członek zarządu BMW Klaus Froehlich.
W lutym BMW poinformowało, że w ok. 11 tys. pojazdów z silnikiem Diesla "przez pomyłkę" zainstalowano niewłaściwe oprogramowanie. Ogłoszono akcję serwisową, a prokuratura bada teraz, czy rzeczywiście doszło do pomyłki.
Przypomnijmy, że afera dieselgate wybuchła jesienią 2015 roku. Grupa Volkswagen przyznała się, że silniki Diesla w samochodach produkowanych w latach 2008-2015, nie spełniają norm emisji spalin Euro 5 i zawierają system oszukiwania testów spalin. Amerykańscy naukowcy udowodnili, że auta te emitują do 80 razy więcej niebezpiecznych tlenków azotu, niż przewidują to normy. Oprogramowanie znajduje się w ok. 11 mln pojazdów na całym świecie, w tym w ok 140 tys. samochodów na polskim rynku.
Polski przemysł motoryzacyjny, szanse i zagrożenia - debata
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?