Skrzynia automatyczna, czterobiegowa może nie należy do demonów prędkości, ale działa płynnie, sprawnie i bezawaryjnie. Jednakże w połączeniu z wolnossącym silnikiem 2,5 jest to straszny muł. Zaczyna ciągnąć dopiero od 4000 obrotów. Zanim silnik dotrze do tych obrotów mijają wieki. Potem jest już w miarę sprawnie i dynamicznie, ale startując z zatrzymania można się tylko ośmieszyć. Nic dziwnego, że sprzęgła padają w manualach, jak trzeba silnik rozkręcić na to 4 tys. , żeby jakoś jechało.

Jak na polskie drogi to trwałe i bezawaryjne. Wymiana końcówek nie jest tragedią finansową nawet w ASO. Optymalna twardość pozwala na sprawne pokonywanie zakrętów bez strachu o plomby w czasie przejazdu przez nierówności. Napęd na cztery koła po prostu działa, nie trzeba nim się kłopotać.

Mówią, że spartańskie. Mnie niczego nie brakowało. Brak zbędnych bajerów powoduje, że nic się nie psuje i wszystko działa jak należy.

Póki co w Outbacku było mi najwygodniej ze wszystkich moich aut, choć może nie było ich jakoś przesadnie dużo. Nawet długie trasu nie męczyły.