Redukują opłaty co najmniej o kilka tysięcy złotych. Za najmniejszą Toyotę, 3-drzwiową Aygo, zapłacimy teraz niecałe 30 tys. zł, czyli tyle samo co na przykład w Niemczech.

Japoński koncern swoją nową ofertę reklamuje hasłem: Jedna Europa - jedna polityka cenowa. "Z Niemiec ściągamy tylko ceny" - deklaruje z kolei Chrysler, reklamując swoją najnowszą ofertę - cennik wyrażony nie w złotówkach, ale w euro. Dzięki temu klient, kupując amerykańskie auto, płaci za nie po obecnym, niskim kursie i zyskuje w zależności od modelu od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.
Koncernowi z Detroit oprócz słabego euro mocno zaszkodził też rekordowo tani dolar, który spowodował lawinowy wzrost importu ze Stanów. Chrysler to obecnie najpopularniejsza marka ściągana przez Polaków z USA.
Ale silny złoty oraz import zaczynają też przekładać się na ceny aut innych niż amerykańskie. Volvo w związku z mocnym kursem złotówki też obniżyło ceny swoich modeli. Na przykład luksusowy model S60 możemy teraz mieć za 99,9 tys. złotych.

- Koncerny musiały zareagować na zjawisko indywidualnego importu samochodów z USA oraz Europy - mówi Leszek Lerch, ekspert branży motoryzacyjnej z firmy Ernst & Young. Tylko do końca czerwca sprowadziliśmy do kraju ponad pół miliona aut używanych. Auta mające do 4 lat to już 10 proc. importu, co oznacza, że z tego powodu sprzedaż w salonach jest teoretycznie o ok. 50 tys. mniejsza, niż być powinna. Znajduje to odzwierciedlenie w danych o sprzedaży nowych aut w Polsce.
Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego dynamika sprzedaży u dilerów po pierwszych dwóch miesiącach wyniosła ok. 26 proc., po czym szybko spadła do ok. 20 proc. Nałożyły się na to dwa czynniki: koniec wyprzedaży roczników 2007 oraz dalsze umacnianie się złotego w stosunku do euro i dolara.

Malejąca sprzedaż w salonach to dla koncernów dodatkowy, po złotówce i imporcie, powód obniżki cen. - Należy oczekiwać, że pozostałe firmy pójdą drogą Toyoty, Chryslera czy Volvo - przewiduje Lerch. Dzięki temu jest szansa na to, że w Polsce ceny nowych aut już na stałe będą takie jak w Europie Zachodniej, czyli dużo niższe niż do tej pory. Być może uda się też chociaż częściowo ograniczyć import, np. z Niemiec.
Inni producenci na razie nie obniżają cen, ale z pewnością będą musieli uwzględnić ruchy konkurencji. Można się spodziewać dużych upustów w ramach

jesiennych promocji lub lepiej wyposażonych modeli. - Proporcjonalnie do tych obniżek spadać będą także ceny samochodów używanych - mówi Bartłomiej Binkiewicz z monitorującej rynek firmy Eurotax.
Drożyznę na rynku nowych aut wytykały nam ostatnie raporty Komisji Europejskiej dotyczące cen aut na rynku pierwotnym. Wynikało z nich, że niektóre modele, jak chociażby Alfa Romeo, są u nas droższe w salonach nawet o 40 proc. niż w innych krajach Unii.
Część różnic wynikała oczywiście z odmiennych systemów podatkowych poszczególnych państw Wspólnoty, ale nawet przy porównaniu cen netto (czyli przed opodatkowaniem) Polska była jednym z najdroższym krajów Unii Europejskiej. Powodem drastycznych różnic były m.in. stosowane u nas stare cenniki, które uwzględniały kurs euro np. w wysokości 4 zł zamiast obecnego poziomu 3,2 zł. Oby tylko, wraz z ewentualnym osłabieniem kursu złotego, ceny w salonach nie poszły znowu w górę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
kup najtaniej

Steinhof Hak Holowniczy + Kula + Moduł + Wiązka do Mercedes C-klasa...
Jak kupić używany samochód i nie dać się oszukać? Zobacz 3 sposoby NA