Rząd się zatankuje

Mieczysław Teer
Koncerny paliwowe korzystają z pretekstu wzrostu cen ropy tłumacząc nimi nieuniknioną rzekomo konieczność podwyżek cen paliw.

Drastyczne podwyżki na stacjach benzynowych powodują szok wśród zmotoryzowanych, a wszystko wskazuje na to,  że ceny będą się piąć w górę. Koncerny paliwowe skwapliwie korzystają z pretekstu wzrostu cen na rynkach światowych, tłumacząc nimi nieuniknioną rzekomo konieczność podwyżek cen benzyn i oleju napędowego w takiej samej (albo i wyższej) skali.

 

Bałamutne to twierdzenie, bo przecież ropy nie kupujemy na giełdzie w Nowym Jorku, lecz w ramach długoterminowych umów na dostawy tego surowca z Rosji - gorszego, bardziej zasiarczonego, ale przecież zdecydowanie tańszego niż ropa z Kuwejtu czy nawet Norwegii.

Rząd się zatankuje

 

A jednak - gdy tylko dotrą sygnały o skokach cen na światowych giełdach, i wiadomość ta zostanie nagłośniona przez media, niemal natychmiast przestawiane są liczniki na stacjach benzynowych.

 

Najistotniejszym czynnikiem regulującym ceny paliw - nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie - jest popyt. Niezależnie od tego, jak zachowują się ceny ropy na giełdzie, gdy zbliżają się wakacje rosną ceny benzyn (bo ludzie będą kląć, ale na urlop samochodem pojadą). A po wakacjach z równą regularnością i przewidywalnością wzrosną ceny oleju napędowego, bo to czas intensywnych prac polowych, koni w rolnictwie brak, a traktora owsem się nie zatankuje.

Zachowaniom producentów i sprzedawców paliw nie ma się co dziwić - oni chcą zarabiać i zaskakujące byłoby, gdyby samochcąc altruistycznie rezygnowali z zysku. Wykorzystują więc każdą nadarzającą się okazję.

 

Jedynym czynnikiem, który zmusiłby koncerny paliwowe do obniżenia cen, byłby znaczący spadek popytu. I być może tak się stanie, gdy cena za litr benzyny przekroczy kolejną psychologiczną barierę, ale to jeszcze pieśń przyszłości.

Zadziwia jednakże kompletne desinteressement rządu RP wobec tak dużego wzrostu cen paliw. Do głowy oczywiście mi nie przyjdzie, aby rząd stanął w obronie zmotoryzowanych, bo oni przez kolejne ekipy traktowani są jak dojne krowy, czy jak kto woli kury znoszące złote jajka, by pozostać w świecie zwierząt.

 

Ale przecież dzielni ekonomiści, od których roi się na korytarzach Ministerstwa Finansów, doskonale wiedzą, że drogie paliwo to ostry hamulec dla rozkręcającej się ponoć gospodarki. Że od cen na stacjach benzynowych zależą ceny wszystkich produktów. Że powodują wzrost inflacji, przeciwko której tak dzielnie walczy NBP wspólnie z Radą Polityki Pieniężnej, a w dalszej konsekwencji wzrost bezrobocia i masę innych nieszczęść.

 

Fiskus ma skuteczny instrument, pozwalający zahamować wzrost cen paliw: obniżenie akcyzy. Jeżeli tego nie robi, kontentując się doraźnym zyskiem, ale mając świadomość niszczenia gospodarki, to chyba tylko dlatego, ze wybory za pasem i z gospodarką będzie się borykała zupełnie inna ekipa.

A do tego czasu na paliwo do rządowych Lancii starczy.

 

Parafrazując słynne słowa niegdysiejszego rzecznika prasowego, rząd się zatankuje. Do pełna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty