Przez pierwsze pół tego roku sprowadziliśmy z zagranicy blisko 354 tys. aut, a przez 7 miesięcy - jak podaje SAMAR - nieco ponad 419 tys. aut, o 16% mniej niż w analogicznym okresie 2005 r. Nadal dużo, choć nieco mniej.
Tak potężny rynek zachęca klientów, ale też ściąga amatorów nieuczciwego zarobku. Po pierwsze, oszuści pobierają zaliczki (na tzw. zdjęcie samochodu) i znikają, po drugie, nadal zdarzają się przypadki oferowania do sprzedaży aut skradzionych poza granicami Polski, a po trzecie, zagraniczni (głównie niemieccy) spryciarze sprzedają swe kilku, a częściej
kilkunastoletnie Volkswageny, BMW czy Audi do Polski, a zaraz potem biegną zawiadomić, że “znów polscy złodzieje ukradli Niemcowi samochód". Prób sprzedaży kradzionych za granicą pojazdów polska policja odnotowuje rocznie średnio kilkadziesiąt przypadków, naciągaczy jest kilkuset.
Co potencjalny nabywca auta importowanego z zagranicy powinien zrobić, aby ustrzec się przed utratą pieniędzy? - z tym pytaniem zwróciliśmy się do Marcina Szyndlera z Komendy Głównej Policji. - W komendach rejonowych, powiatowych i niektórych komisariatach Policji na terenie całego kraju istnieje możliwość sprawdzenia pojazdu, który zamierzamy zakupić, oraz jego dokumentów. Należy tylko się zgłosić wraz z takim autem. Istnieje możliwość sprawdzenia w bazach danych Interpolu i Europolu, gdzie umieszczone są dane o pojazdach skradzionych na terenie krajów innych niż Polska, czy przypadkiem interesujący nas samochód nie został tam umieszczony. Policja dysponuje także możliwością sprawdzenia danych w systemach informatycznych krajów Unii Europejskiej. W przyszłości, kiedy już znajdziemy się w Strefie Schengen, co prawdopodobnie nastąpi już w przyszłym roku, zyskamy możność sprawdzania niemieckich, holenderskich czy francuskich baz danych o utraconych pojazdach bezpośrednio z polskich placówek policyjnych. - wyjaśnia kom. Szyndler.
Ale samochody używane trafiają do Polski nie tylko z UE. Niektóre przylatują, lub przypływają do nas z USA i Kanady. Wprawdzie są to ilości znikome, np. w czerwcu tego roku na 81 tys. sprowadzonych z zagranicy aut, aż 79,5 tys. pochodziło z Unii, jednak z uwagi na większe trudności ze sprawdzeniem tych samochodów - ryzyko trafienia na pojazd kradziony wzrasta.
Jak długo trwa takie ustalanie tożsamości samochodu? - pytamy kom. Szyndlera.
- Policjant z komendy powiatowej czy rejonowej wypełnia odpowiedni druk, który trafia do Komendy Głównej, a stąd do policji kraju pochodzenia pojazdu. W ciągu kilku godzin ustalamy dane. Może jednak się zdarzyć, że zgłoszenie kradzieży nastąpi już po opuszczeniu danego kraju przez taki pojazd, a w Polsce nastąpi przeniesienie własności na mocy umowy kupna-sprzedaży. Pojazd teoretycznie został sprawdzony, ale podczas rejestracji pojazdu, może się okazać, że właśnie znalazł się na liście aut utraconych.
Wydziały komunikacji mają 30 dni na weryfikację danych. Wówczas, niestety taki samochód zostaje zatrzymany. Podobnych przypadków jest niezbyt dużo, ale się zdarzają. Częściej dochodzi do oszustw, przy czym rośnie ilość wyłudzeń zaliczek na konto samochodu z zagranicy oferowanego do sprzedaży w Polsce poprzez internet. Policja i w takich wypadkach pomaga - można dokonać sprawdzenia oferty. Jednak niechęć sprzedającego (najczęściej występującego jako pośrednik) do jakiekolwiek weryfikacji winna dać nam wiele do myślenia.
Trzeba zatem sprawdzać to, co można sprawdzić przed zawarciem transakcji, weryfikować i identyfikować sprzedającego lub pośrednika. Bardzo ostrożnie podchodzić do tzw. “okazji", kiedy to cena auta jest nieadekwatnie niska dla jego marki, typu, rocznika i stanu technicznego.
Kupno pojazdu skradzionego z zagranicą oznacza w najlepszym razie zajęcie auta przez organa ścigania. Potem odzyskać pieniądze można wyłącznie na drodze cywilnej, a przed sądem okazuje się najczęściej (i to po wielu miesiącach), że jedynym mieniem nieuczciwego sprzedawcy jest brudna chusteczka do nosa.