Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Krzysztofem Wakulińskim

Rozmawiała Urszula Tokarska
Nigdy nie miałem tyle pieniędzy, żeby móc mieć marzenia samochodowe. Auta, które miałem były po części dziełem przypadku, ale zawsze z upływem czasu mnie do siebie przekonywały.
Rozmowa z Krzysztofem Wakulińskim

- Od czego zaczęła się Pańska historia motoryzacyjna?
- Od sześcioletniego Fiata 600, który się od razu rozleciał, więc nasza znajomość trwała niedługo i zakończyła się wielką ulgą. Mówi się, że kierowca cieszy się dwa razy: kiedy kupuje samochód i jak go sprzedaje. Potem miałem jakąś Skodę, którą po pół roku musiałem sprzedać, bo już pierwszego dnia zablokowała się skrzynia biegów - jak "dwójka" weszła, to wyszła po trzech tygodniach. Potem były trzy Maluchy, miło je wspominam i jestem im wdzięczny za wiele wrażeń, których mi dostarczyły. Najmilej jednak wspominam Subaru Justy.
- Czym Pan teraz jeździ?
- Alfą Romeo 146 i jestem bardzo zdziwiony, bo zwykle mówi się, że "włoszczyzna" jest bardzo mizerna, ja jednak do tej pory nie mogę potwierdzić tej opinii. Jeździ świetnie, a wygląda jeszcze lepiej.
- Jaki styl jazdy Pan preferuje?
- Ostatnio zadziwiłem panów w serwisie, że mam tak mało zużyte klocki hamulcowe, ale ja właśnie tak jeżdżę: spokojnie, grzecznie, płynnie. W Subaru klocki wymieniłem dopiero po 100 tys. km.
- Gdzie Pan się nauczył takiej cierpliwości?
- Jeździć uczyłem się w sposób naturalny, najpierw konno, potem samochodem. Mam swoją zasadę, nie lubię jeździć na czyjąś odpowiedzialność i nie lubię, kiedy inni to robią  - im się wydaje, że są tacy cwani i szybcy, ale tylko wtedy.... kiedy ja jestem uprzejmy i ich wpuszczę.
- Czy nasi kierowcy jeżdżą źle?
- Nie, chociaż w ostatnich latach zdarzają mi się takie sytuacje, kiedy się gubię, bo inny kierowca wykonuje coś, czego zupełnie nie rozumiem. Po prostu, zachowuje się nieczytelnie, żeby nie powiedzieć - jak idiota. Zastanawiam się - co on robi. Co się okazuje - naturalnie prowadzi on rozmowę przez telefon.... przez co jest nieprzewidywalny i stwarza ogromne zagrożenie.
- Ma Pan samochód marzeń?
- Nigdy nie miałem tyle pieniędzy, żeby móc mieć marzenia samochodowe. Auta, które miałem były po części dziełem przypadku, ale zawsze z upływem czasu mnie do siebie przekonywały.
- Jeżdżąc spokojnie, jak Pan mówił, nie miał Pan zapewne bliższych kontaktów z drogówką?
- Zawsze miałem z nimi dobre kontakty mimo, że parokrotnie byłem winny. Zwykle stosuję taką zasadę, że kiedy jest ograniczenie do 70 km/h, jadę 80, może 85 po to, żeby mieć jakąś płaszczyznę do rozmowy i móc spojrzeć policjantowi w oczy tłumacząc, że akurat dzisiaj jest pusto, dobra nawierzchnia i ładna pogoda, więc jechałem trochę szybciej. Gdybym jechał 140 km/h mógłbym tylko spuścić głowę i nie miałbym nic do powiedzenia.
- Nie było żadnej poważnej wpadki?
- Raz jeden przekroczyłem prędkość na odcinku, gdzie kiedyś była przebudowa. Znaki oczywiście nie uprzątnięte, a za nimi... naturalnie radiowozik. Ale ja wiedziałem, że nie zapłacę, bo tego dnia miałem urodziny. Wiedziałem, że nic nie dam, a oni nie będą się znęcali. bo na ogół są to ludzie bardzo sympatyczni.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty