Rozmowa z Januszem Stokłosą

Rozmawiała Urszula Tokarska
W pewnym momencie pojawiło się za mną szare BMW i zrobiło mi się raźniej, bo pomyślałem, że nie tylko ja się spieszę. Po pół godzinie wspólnej jazdy okazało się, że to policja z video-radarem. Panowie filmowcy odtworzyli mi wszystkie przewinienia, po czym to zliczyli i zapytali: płacę kartą czy gotówką.
Rozmowa z Januszem Stokłosą

- Jak długo Pan jeździ?
- Prawo jazdy uzyskałem najwcześniej, jak tylko się dało - kilka dni przed ukończeniem 16 lat.
- Jaki był Pana pierwszy samochód?
- Moskwicz 417, auto mojego ojca, z którego byłem bardzo dumny.
- A pierwszy własny?
- W 1979 roku zaproszono mnie do Brukseli, abym napisał muzykę na 1000-lecie miasta. Spędziłem tam pół roku z żoną i córeczką, był to bardzo intratny kontrakt, bo wróciliśmy 2-letnim BMW 2002 TI, czerwonym z otwieranym dachem. Jeździłem nim długie lata w Polsce, po czym z ekonomicznych względów przesiadłem się do Trabanta.
- Czym Pan jeździ obecnie?
- Od 10 lat Nissanami, obecnie drugą już Maximą.
- Skąd taki nietypowy samochód, może Pan Wojciech Mann namówił?
- Nie, w tym wypadku ja byłem pierwszy, Wojtek wtedy miał Primerę. Jechaliśmy razem do Krakowa i moje auto zrobiło na nim wrażenie. Zapytał "Co Ty masz za samochód", odpowiedziałem: "Taki jak Ty, tylko o litr większy". W chwilę później też kupił Maximę.
- Jest coś, co Pana drażni na naszych drogach?
- Korzystając z okazji chciałbym zapytać "kto odpowiada za te wszystkie dziury", bo jestem świeżo po wymianie zawieszenia w nowym samochodzie. Skoro płacimy podatki, to kto bierze te pieniądze? I jak to jest, że po raz kolejny zima zaskoczyła nas w grudniu 20-stopniowym mrozem. Oczywiście nie czekam na odpowiedź, bo wiem, że jej nigdy nie dostanę. Wiem też, że wielu tak jak ja trafiło do warsztatów z rozbitym zawieszeniem.
Druga sprawa, to młodzi kierowcy. Rozumiem, że młodość musi się wyszaleć, tylko żeby to robiła swoim, a nie cudzym kosztem. Także prawa jazdy zdobywane często w przedziwny sposób nie wróżą niczego dobrego.
- Jeździł Pan też za granicą?
- Nie chcę tu narzekać, ale mam jednoznaczne odczucia. Na drodze nie jesteśmy zbyt kulturalni, ani społeczni. Coś takiego w nas siedzi, co nakazuje za kółkiem odreagować wszystkie swoje niepowodzenia i stres. We Włoszech kierowcy także otwierają szyby i krzyczą, ale nie ma tam nawet jednej dziesiątej agresji, jaką spotykamy u nas.
- Mandaty płaci Pan jak wszyscy - za prędkość?
- Tak, ale największą nauczkę dostałem od szwajcarskiej policji, gdzie restrykcyjność przepisów dochodzi do absurdu. Karze się tam za każdy kilometr przekroczenia  prędkości. Jechałem autostradą, gdzie było ograniczenie do 70. Miałem jeszcze przed sobą szmat drogi, więc nie chcąc nadwyrężać zbytnio przepisów, jechałem stówką. Okazało się również, że zapomniałem kupić znaczka na autostradę. Wspomniałem coś o Unii Europejskiej, na co uśmiechnęli się i z dumą odparli, że nigdy w niej nie byli i nie będą. Kwota mandatu była olbrzymia, więc od tej pory albo omijam Szwajcarię, albo jadę zgodnie z przepisami.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty