Rozmowa z Jackiem Wszołą

Rozmawiała Urszula Tokarska
Nigdy nie mogłem jednak zrealizować marzenia o sportowym samochodzie, bo... się w nim nie mieszczę.
Rozmowa z Jackiem Wszołą

- Od kiedy jeździ Pan samochodem?
- Od kiedy mogłem uzyskać dokument uprawniający. Pamiętam, że na początku byłem bardzo zestresowany samym faktem siedzenia za kierownicą, bo wtedy było niesłychane, żeby 17-letni chłopak miał swoje auto - był rok 1975.
- Jaki to był samochód?
- Fiat 125p.
- Jakie były kolejne i który Pan najlepiej wspomina?
- Jeździłem wszystkimi modelami Citreona z hydraulicznym zawieszeniem, a najmilej wspominam model CX - wspaniała maszyna z bardzo mocnym silnikiem, bardzo bezpieczna, mimo że nie było jeszcze wtedy poduszek. Teraz jeżdżę Fordem Focusem.
- Pański samochód marzeń?
- Jakikolwiek model Porsche, może być z najmniejszym silnikiem - 3-litrowym. Im większe jest to marzenie, tym mniejsze auto - a chciałbym mieć każde sportowe. Mam co prawda 195 cm wzrostu, ale bardzo długie nogi co sprawia, że na siedząco nie wyglądam na tak wysokiego. Sportowe auto jest agresywne, wymaga dużej precyzji i swobody w prowadzeniu, a kolana wystające w połowie wysokości kierownicy, to jest zupełny absurd.
- Czy powiedziałby Pan o sobie - dobry kierowca?
- Raczej tak, chociaż nie można mówić o sobie kierowca, kiedy 90 % pokonywanych tras, to ulice dużych miast. To co się na nich dzieje, to już w tej chwili nawet nie przypomina jazdy.
- Przypomina sobie Pan jakąś przygodę?
- Kiedyś w Niemczech, w małym miasteczku zaparkowałem samochód w niedozwolonym miejscu. Wtedy jeszcze bardzo dobrze skakałem i znałem się z niemieckimi skoczkami, z którymi rywalizowałem na zawodach. Wracając do samochodu zauważyłem czekającego na mnie policjanta. Czułem, że nie będzie to miła pogawędka i rzeczywiście - oznajmił, że samochód jest źle zaparkowany, a on czeka już 15 minut. Cały czas przypatrywał mi się uważnie i zanim zaczął coś pisać zapytał: "Ty chyba jesteś jednym ze skoczków, tylko nie pamiętam jak się nazywasz". Podałem mu nazwisko, które skojarzył i wymienił nazwiska dwóch moich niemieckich kolegów. Wszystko się zgadzało, byłem zadowolony, że skończy się na miłej rozmowie o sporcie, wtedy zapytał: "Gdzie ostatnio skakaliście?" - Tu i tu, "A ile skoczyłeś?" - Tyle i tyle, "To będzie dwadzieścia marek..." - skwitował.
- A czy w Polsce potrafi Pan wybrnąć z podobnej sytuacji?
- Potrafię, czasami powspominamy sobie stare, dobre czasy. Jak wszyscy doskonale wiedzą, z naszymi policjantami można pogadać, oczywiście zachowując umiar, no i trzeba mieć chociaż cień racji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski przemysł motoryzacyjny, szanse i zagrożenia - debata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty