Richard Hammond z "Top Gear": Dziwne, że tyle osób chce oglądać trzech idiotów

Jakub Markiewicz
Richard Hammond
Richard Hammond
Richard Hammond, zwany Chomikiem, już od jedenastu lat współprowadzi jeden z najsłynniejszych programów motoryzacyjnych na świecie, czyli "Top Gear". Oto, co mówi o swojej pracy.
Richard Hammond
Richard Hammond

Historia chyba najbardziej znanego na świecie programu motoryzacyjnego sięga 1977 roku. Jednak to, jak wygląda "Top Gear" teraz w dużej mierze zawdzięczamy trójce obecnych prowadzących.

Brytyjski program najpierw skupiał się na informacjach. Z czasem przekształcił się w efektowne show. Prowadzący poddają samochody wymyślnym testom i nie unikają kontrowersyjnych opinii. Nie brakuje tutaj budżetowych "czterech kółek" oraz supersamochodów za kilka milionów funtów. To właśnie trio Jeremy Clarkson, James May oraz Richard Hammond przyciągnęło widzów na blisko 152 odcinki oraz 9 wydań specjalnych. Teraz w ramach najnowszego odcinka specjalnego nadszedł czas na spojrzenie w przeszłość.

Zobacz też: Top Gear Live w Polsce już we wrześniu. Nadchodzą Clarkson i spółka (ZDJĘCIA)

- To rzeczywiście dziwne, że mówimy aż o dwudziestu sezonach. Moja najmłodsza córka miała niedawno dziesiąte urodziny. Niezwykłe jest móc spojrzeć na nią i powiedzieć: „Willow, kiedy rozmawiałem z chłopakami w biurze, dopiero co się urodziłaś. Tak naprawdę to nie było cię jeszcze na świecie, gdy zaczynaliśmy". Całe czyjeś życie. Początkowo myślałem, że nakręcimy kilka sezonów. Żaden z nas nie sądził, że będzie to tyle trwało i przerodzi się w coś tak wielkiego. Chcieliśmy tylko dać z siebie wszystko i zrobić wspaniały program motoryzacyjny. To był nasz cel. I nadal chodzi nam tylko o to. Nie ma w tym nauki, cynizmu ani kalkulacji. Nie zaskoczy was, gdy usłyszycie, że po prostu robimy ten program najlepiej, jak umiemy - wyjaśnia Richard Hammond.

Richard, James oraz Jeremy usiedli w studiu i wspólnie przejrzeli materiały z ostatnich jedenastu lat. Mieli wybrać 41 najlepszych momentów, które zapadły im w pamięć.
- Usiedliśmy wspólnie, dyskutowaliśmy na spokojnie, rysowaliśmy wykresy, plany, rozrysowywaliśmy skomplikowane strategie i sporo się kłóciliśmy. Później ktoś ukradł nam przygotowaną listę i musieliśmy zgadywać - żartuje Hammond. - Na pewno pokażemy wspaniałe maszyny, no i trzech idiotów. Ale na pewno będą niezwykłe auta, również te nasze ulubione.

Przez jedenaście lat na planie działo się wiele. Prezenterzy budowali własne auta, ścigali się z wojskowymi śmigłowcami, przemierzali Afrykę w samochodach za tysiąc funtów czy mieli przerobić normalne auto na jeżdżący dom. Programowi przez cały czas towarzyszy duża dawka humoru.

Pamiętnego 20 września 2006 r. wszystko się zmieniło, a program na chwilę zawieszono. Richard Hammond na pasie startowym lotniska próbował pobić rekord prędkości w bolidzie o nazwie "Vampire" (z ang. wampir). Maszyna napędzana silnikiem odrzutowym o mocy blisko 10 tys. koni mechanicznych rozpędziła się do 463 kilometrów na godzinę, gdy nagle pękła przednia opona. Bolid oderwał się od ziemi, wypadł z toru i wielokrotnie koziołkował. Nieprzytomny Hammond trafił do szpitala. Internet zalały informacje o tragicznym wypadku na planie zdjęciowym, w którym miał zginąć ulubiony prezenter.

Lekarze powiedzieli, że Hammond ma uraz mózgu, uszkodzone oko i skarży się na ból pleców. Jak wynikało z raportu powypadkowego, Richard przeżył dzięki zachowaniu zimnej krwi. W chwili wypadku zdążył wyłączyć silnik, uruchomić awaryjny spadochron, który wyhamował bolid oraz starał się utrzymać pojazd na torze najdłużej jak potrafił.

fot. BBC

Po długiej rehabilitacji prezenter wrócił do studia dopiero w następnym roku. Wtedy też pokazano nagranie z wypadku. Jego przyjaciele, którzy codziennie odwiedzali go w szpitalu, obiecali nigdy do tego nie wracać i nie żartować z tego wydarzenia.
- Cieszymy się, że nasz ukochany Chomik żyje. To wyglądało strasznie - mówił Jeremy Clarkson.

Mimo, że od wypadku upłynęło siedem lat, Richard Hammond wciąż skarży się na chwilowe utraty pamięci, depresję oraz problemy emocjonalne. Chodzi też do psychologa.

Podczas ponad 150 odcinków prezenterzy zniszczyli wiele samochodów, zbudowali także kilkanaście nowych pojazdów. W programie widzieliśmy m.in. test Poloneza, którego Clarkson doszczętnie zdemolował.

A czego najbardziej nie lubią gospodarze Top Gear? - Przez całe lata wyżywaliśmy się na przyczepach. Uważaliśmy to za rodzaj służby społecznej. Chodzi o to, by pozbyć się tych marnujących nasz czas zawalidróg. Głównie jednak dlatego, że bardzo zabawnie wyglądają, gdy wybuchają. Na naszej czarnej liście jest też Nissan Sunny. Ale cóż, żyj i daj żyć innym. Służy do przemieszczania się, ma ładny welur. To ciężko pracujący osiołek. Z kolei z Genesis chodzi o te solówki na klawiszach po dwadzieścia minut, to naprawdę niepotrzebne. Wszystko pogarsza jeszcze Jeremy ze swoją głupią i grubą gębą, udający, że wszystko sprawia mu przyjemność - wylicza Richard Hammond.

A dokąd pojedzie "Top Gear" następnym razem i czym?
- Mając wolny wybór zabrałbym w drogę sprzęt, w którym trzeba przyśpieszać i opóźniać zapłon, operować różnymi dźwigniami, regulować skład mieszanki, zmieniać biegi drugą ręką i trzymać kierownicę w zębach. Wziąłbym starego Bentleya Blowera. Jest zabójczy! Niezwykle cenny, ale zapewnia świetną zabawę. Na drugiego kierowcę zabrałbym żonę. Na pewno. Zawsze dużo się śmiejemy, poza tym ona jest o wiele twardsza ode mnie i gdyby cokolwiek by się nam przydarzyło, przetrwałaby, żeby opowiedzieć wszystkim, co poszło nie tak - mówi Richard Hammond.

Na licencji BBC powstało już pięć wersji lokalnych "Top Gear": w Australii, Rosji, w Chinach, Korei Południowej i USA.

W Polsce BBC Knowledge niedawno zakończyło emisję dwudziestej serii "Top Gear", kolejna już za kilka miesięcy. Już za niecały miesiąc - w sobotę 21 września - ekipę brytyjskiego programu i fantastyczne samochody będzie można zobaczyć na Stadionie Narodowym w Warszawie podczas "Top Gear Live Show".

Jakub Markiewicz

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty