Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przekręcony licznik? To wasza wina!

Łukasz Bąk, publicysta Dziennika Gazeta Prawna
Łukasz Bąk, publicysta Dziennika Gazeta Prawna, Fot: Archiwum Polskapresse
Łukasz Bąk, publicysta Dziennika Gazeta Prawna, Fot: Archiwum Polskapresse
Wiem, wiem – handlarze samochodów są nieuczciwi i należy spalić ich na stosie. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, gdzie tkwi prawdziwe źródło problemów z cofniętymi licznikami i oszukaną przeszłością samochodów? Bo moim zdaniem jego poszukiwania powinniśmy zacząć od siebie samych, czyli klientów.

Przecież każdy chce mieć Golfa po 80-letniej Niemce, która dojeżdżała nim wyłącznie do kościoła oddalonego od swojego domu o

Łukasz Bąk, publicysta Dziennika Gazeta Prawna, Fot: Archiwum Polskapresse
Łukasz Bąk, publicysta Dziennika Gazeta Prawna, Fot: Archiwum Polskapresse

300 metrów. Po prostu jesteśmy naiwni, wierzymy w cuda i wolimy żyć ze świadomością, że zostaliśmy oszukani, niż z autem które pięć razy okrążyło kulę ziemską.

Ze względu na fakt, że cierpię na chorobę pt. „chroniczny brak czasu”, dawno nie miałem okazji przeglądać ogłoszeń na portalach motoryzacyjnych. Dlatego niezmiernie się ucieszyłem, kiedy szefostwo motofaktów.pl poprosiło mnie abym napisał coś o handlarzach samochodami. Bo to oznaczało, że po wielu, wielu miesiącach przerwy będą mógł poszukać prawdziwych samochodowych okazji. No i znalazłem. Kilka. Pierwszy był Passat z niezawodnym jak Berlusconi w łóżku silnikiem 1.9 TDI, wyprodukowany w 2000 roku z przebiegiem 80 tys. km, którym jeździł pensjonariusz jednego z domów spokojnej starości w Brukseli. Jako drugi trafił się Mercedes E350 CDI z 2005 roku, który miał „nakręcone” 48 tys. kilometrów i – zdaniem sprzedawcy – „pachniał nowością”. Dziwne, że nie naftaliną wziąwszy pod uwagę fakt, że ostatnie pięć lat wóz stał w stodole, ponieważ jego właściciel zmarł w 2008 roku. W tym czasie trójka jego dzieci toczyła sądową walkę o spadek po nim. Gdy nieboszczyk z tego powodu przekręcał się w grobie, licznik w jego aucie przekręcał się w Gorzowie Wielkopolskim…

Podobnych okazji jest całe mnóstwo – prawie każda wyjątkowa, bezwypadkowa, świetnie wyposażona, z małym przebiegiem, regularnie serwisowana, zadbana, garażowana, po babci, siostrze, cioci lub papieżu i nie wymagająca żadnych inwestycji. „Tylko wsiadać i jechać” – piszą handlarze. Zapominają tylko postawić przy tym zdaniu gwiazdki i wyjaśnić poniżej: „do najbliższego warsztatu, ewentualnie od razu do stacji recyklingu pojazdów”.

Oczywiście rzucamy mięsem w tych oszustów, krętaczy i złodziei. Apelujemy, żeby wsadzać ich do więzienia i to najlepiej od razu do celi ze zboczeńcami, którzy pokazaliby im inne znaczenie słowa „przekręcić”. Chcemy obcinać im ręce, odbierać dzieci i palić ich domy. Obawiam się jednak, że to nie do końca ich wina. Dużą część odpowiedzialności za te wszystkie patologie ponosimy także my – kierowcy, klienci, kupujący. I mam na to przykład w postaci mojego znajomego, który jakiś czas temu postanowił sprzedać swojego wysłużonego Opla Astrę. Dziesięcioletnie auto miało przebieg 250 tys. kilometrów oraz dwie stłuczki za sobą. Jako człowiek uczciwy, mój znajomy napisał o tym wszystkim w ogłoszeniu i… przez dwa miesiące o samochód nie zapytał go nawet pies z kulawą nogą. W akcie desperacji znajomy postanowił zatem cofnąć licznik o 120 tys. kilometrów, zataił fakt stłuczek, podniósł cenę o 2 tys. zł i sprzedał samochód trzeciego dnia po zamieszczeniu ogłoszenia. I zastanawia się nad zmianą numeru, bo do dziś odbiera telefony z pytaniem „czy ta Astra to jeszcze aktualna?”

To dowodzi faktu, że większość z nas chce kupować złudzenia, a nie „prawdziwe” auta. W swojej naiwności wierzymy, że statystyczny Niemiec przejeżdża tylko 10 tys. kilometrów rocznie i przez dziesięć lat nie przydarza mu się ani jedna, mała obcierka zderzaka pod Lidlem. Bo kochający piękne auta Polak nie kupi Passata z przetartym zderzakiem. Ale Passata złożonego z dwóch oraz przystanku autobusowego – owszem. Pod warunkiem, że będzie wypolerowany, wywoskowany i będzie „pachniał nowością”. Nowością w spreju kupioną w Auchan po 7,90 zł za puszkę.

Prawda jest taka, że handlarze traktują nas jak jełopów, bo jełopami jesteśmy. Wydajemy na samochód 30 tys. zł, ale szkoda nam 300-400 zł aby sprawdzić go w ASO. Bo przecież każdy Polak zna się na samochodach – trzeba popukać w prawy przedni błotnik, zajrzeć pod podłogę bagażnika, koło kierownicy pogładzić jakby to było udo Jennifer Lopez, a na koniec dwa razy kopnąć butem w którąś z opon. I już wiadomo, czy auto jest git, czy kit.

Nieuczciwych handlarzy nie wystraszą ani nie wysadzą z siodła – jak niektórym się wydaje – żadne surowe przepisy, groźby kar finansowych, ucinanie im rąk, czy wsadzanie do więzienia. Pogrążyć ich mogą wyłącznie stare jak świat zasady ekonomii – poddadzą się jak… nic nie sprzedadzą. Nie będzie popytu na ich lewe produkty, to w końcu nie będzie też podaży tych produktów. Nie będzie to jednak możliwe, jeżeli w pierwszej kolejności my, klienci nie zmienimy swojej mentalności.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty