Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przed wielką premierą

Marek Ponikowski
Tak wygląda replika samochodu CWS T 1 w październiku 2013 roku… Fot: Archiwum
Tak wygląda replika samochodu CWS T 1 w październiku 2013 roku… Fot: Archiwum
Dzieło mechanika z Wejherowa - replika legendarnego CWS-a T 1 - jest już bliskie finału - konstatuje Marek Ponikowski

Pierwszy raz odwiedziłem pana Ludwika Rożniakowskiego niemal równo półtora roku temu. W pomieszczeniu warsztatowym w

Tak wygląda replika samochodu CWS T 1 w październiku 2013 roku… Fot: Archiwum
Tak wygląda replika samochodu CWS T 1 w październiku 2013 roku… Fot: Archiwum

suterynie dwurodzinnego domu na obrzeżach Wejherowa panował nieznośny chłód, ale nie zważając na to, przegadaliśmy z panem Ludwikiem sporo czasu, bo miałem świadomość, że spotkałem człowieka z pasją. Ludwik Rożniakowski, w przeszłości mechanik w warsztatach Przedsiębiorstwa Transportu Handlu Wewnętrznego, od lat 80. właściciel zakładu meblarskiego, który wyposażył we własnoręcznie zbudowane maszyny, porwał się na zamierzenie wręcz szalone: postanowił własnoręcznie stworzyć replikę samochodu CWS T 1!

To coś z pogranicza spirytystyki. Żadne z około ośmiuset aut zbudowanych w latach 1927-32 nie przetrwało dziejowych burz. Dokumentację, którą przechowywano w Państwowych Zakładach Inżynierii w Warszawie, wywieźli niemieccy okupanci. Prawdopodobnie uległa zniszczeniu. Jest tylko trochę zdjęć i rysunków technicznych. W lutym zeszłego roku, gdy w warsztacie oglądałem gotową już ramę z nałożonym na nią drewnianym szkieletem otwartego nadwozia, pan Rożniakowski biedził się nad problemem zamocowania przednich resorów. Na rysunkach są one oboma końcami przykręcone na sztywno do ramy. Ale w rzeczywistości jeden z końców resoru podczas ugięcia musi się przesuwać. Czy zatem w CWS-ie zastosowano w tym miejscu wahliwe jarzmo, czy prosty ślizgacz? Gdy wracam do tego wątku, Ludwik Rożniakowski się rozpromienia: zdecydował się na bardziej skomplikowany wariant i oto niedawno trafił na nieznane mu

A tak wyglądały początki prac rekonstrukcyjnych w lutym 2012 roku Fot: Archiwum
A tak wyglądały początki prac rekonstrukcyjnych w lutym 2012 roku Fot: Archiwum

wcześniej zdjęcie, na którym pod przednim błotnikiem widać właśnie wahliwe jarzmo!
                                  
Patrzę na prawie gotowy samochód i zastanawiam się, ile takich problemów musiał rozstrzygać twórca repliki. Ot, choćby zespół wskaźników. Na jednym ze zdjęć widać, niezbyt wyraźnie, jego dolną część, na innym - zarys części górnej. Można się tylko domyślać, jak wyglądała, bo kluczowej kwestii - jakie zegary wchodziły w jego skład - zdjęcia nie wyjaśniają. Kolor tarcz i ich grafika pozostaje tajemnicą. Z jakiego materiału wykonywano konstrukcję składanych fotelików, tzw. strapontenów? W starych autach, które widywałem, stosowano płaskownik, ale pan Ludwik znalazł gdzieś ślad świadczący, że straponteny w CWS-ie T 1 były z rurek. W autach z nadwoziem otwartym, m.in. w czterodrzwiowym Torpedo, które rekonstruuje Ludwik Rożniakowski, fotele obijano skórą z warszawskiej garbarni Kromołowskiego. Jaki miała kolor? Z jednego zdjęć T 1 Torpedo można wnioskować, iż ten akurat egzemplarz miał tapicerkę w naturalnym odcieniu. A że na tej właśnie fotografii wzorowana jest kompozycja kolorystyczna nadwozia (pan Ludwik założył, że to, co na zdjęciu jest jasne, oznacza biel, a to, co ciemne, czerwień; w sumie - barwy narodowe) więc skóra na fotele nie będzie barwiona. Pozwalam sobie na uwagę, że linia przedniego błotnika jest moim zdaniem w górnej części za mało zakrzywiona. Ludwik Rożniakowski wyjaśnia: tego typu elementy oblachowania wykonywano ręcznie, formując blachę na specjalnych maszynach i klepiąc młotkiem do pożądanego kształtu. W poszczególnych egzemplarzach mogą być spore różnice. Na dowód pokazuje zdjęcie CWS-a T 1 z Konkursu Piękności Samochodów w roku 1931  - auto ma rzeczywiście błotnik o linii takiej, jak replika.

Pod maską pierwszego polskiego samochodu - ostatni polski silnik. Pochodzi z FSO Poloneza 1600 Fot: Archiwum
Pod maską pierwszego polskiego samochodu - ostatni polski silnik.
Pochodzi z FSO Poloneza 1600 Fot: Archiwum

Na osobną opowieść zasługuje chłodnica. Na starych fotografiach widać, że ma ona strukturę plastra miodu. Aby uzyskać w rekonstruowanym aucie ten efekt, pocięto na drobne kawałki… kilkadziesiąt metrów miedzianej rurki instalacyjnej. Potem w specjalnie skonstruowanym przyrządzie każdy odcinek rurki został zagnieciony w sześciokąt. Z dwóch tysięcy segmentów powstała ażurowa tafla - niemal nie do odróżnienia od oryginalnej chłodnicy CWS-a. Pan Ludwik nie chce mi powiedzieć, ile czasu zajęło spawanie…

Już podczas pierwszego spotkania dowiedziałem się, że nie ma szans na odtworzenie silnika i reszty układu napędowego. Zachowały się wprawdzie jego dość dokładne rysunki, ale wykonanie specjalistycznych odlewów, a także tłoków, korbowodów, wału korbowego itd. wymagałyby oprzyrządowania, którego koszty trudno sobie nawet wyobrazić. Mowa była wówczas o zastosowaniu w replice górnozaworowego silnika Warszawy 223, którego genealogia sięga - warto przypomnieć - końca trzeciej dekady minionego stulecia, ale ostatecznie pod maskę CWS-a trafił kompletny zespół napędowy z Poloneza 1600 z roku 1986 (to ostatni polski samochód - zaznacza pan Ludwik) zaś tylny most przypominający kształtem ten z przedwojennego

Czy łatwo uwierzyć, że niemal wszystko, co tu widać, jest dziełem rąk jednego człowieka? Fot: Archiwum
Czy łatwo uwierzyć, że niemal wszystko, co tu widać, jest dziełem rąk
jednego człowieka? Fot: Archiwum

auta, z charakterystyczną obudową mechanizmu różnicowego typu banjo adaptowano z dostawczego Nissana. Replika wykonała już nawet pierwszą, nieoficjalną jazdę z warsztatu Ludwika Rożniakowskiego do lakierni.
             
Przed rekonstruktorem CWS-a ostatnie kilka zimowych miesięcy pracy. Trzeba będzie między innymi uszyć i zmontować brezentowy składany dach, wykończyć instalację elektryczną samochodu, łącznie z reflektorami, które oglądam w stanie surowym w warsztacie. Na składanym bagażniku z tyłu auta, wyglądającym na wyrób fabryczny, choć pan Ludwik zrobił go, jak prawie wszystko, własnoręcznie, pojawi się duży kufer podróżny stanowiący wyposażenie CWS-a. Na szczęście w tym przypadku nie będzie problemu z wzorem, bo wyraźnie widać go na kilku zdjęciach. Odtworzona też zostanie czteroszprychowa kierownica o dużej średnicy, a na stopniach pojawią się chromowane osłonki, chroniące lakier przed obuwiem wsiadających. Wiosną samochód ma wyglądać tak, jakby przed chwilą opuścił halę Państwowej Wytwórni Samochodów przy Terespolskiej 34/36 na warszawskiej Pradze. Wielu spośród tych, którzy będą oglądać dzieło Ludwika Rożniakowskiego po raz pierwszy usłyszy pewnie przy tej okazji nazwiska znakomitych polskich inżynierów, twórców oryginalnego CWS-a T 1: Tadeusza Tańskiego, Władysława Mrajskiego i Stanisława Panczakiewicza.
Na koniec wiadomość z ostatniej chwili: Ludwik Rożniakowski myśli już o budowie kolejnego CWS-a. Ma to być auto z nadwoziem zamkniętym.  

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty