Powrót do źródeł

Krzysztof Gołata
Fot. GM: Czy Chevrolet Aveo uratuje warszawską FSO?
Fot. GM: Czy Chevrolet Aveo uratuje warszawską FSO?

Zwykło się mawiać "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". Nie warto, nie wypada, nie można. Tym razem można powiedzieć: trzeba i do tego jak najszybciej. General Motors, a bardziej jego samochód Chevrolet Aveo, ma uratować warszawską Fabrykę Samochodów Osobowych. Czy tym razem się uda? Czas, a przede wszystkim rynek pokaże.

 

FSO nie ma szczęścia do inwestorów. Nie ma chyba żadnego dużego koncernu motoryzacyjnego, którego przedstawiciele nie gościli w Warszawie. Fabryka Samochodów Omawianych - takie rozwinięcie skrótu FSO mówi samo za siebie.

Warto przypomnieć, że amerykański gigant motoryzacyjny był już na Żeraniu. W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych GM zamierzał kupić warszawską fabrykę. Zakup związany był z

Fot. GM: Czy Chevrolet Aveo uratuje warszawską FSO?
Fot. GM: Czy Chevrolet Aveo uratuje warszawską FSO?

głęboką restrukturyzacją, czyli niestety znacznym zredukowaniem liczby pracowników. Dla wszystkich było oczywiste, że fabryka produkująca 80 tys. Polonezów, których wówczas już nikt nie chciał kupować, nie może łącznie zatrudniać prawie 19 tys. pracowników (dla wyprodukowania takiej liczby samochodów potrzeba 1-1,5 tys. osób). Rachunek niewiele miał wspólnego z ekonomiczną racjonalnością. Dla większości było to oczywiste, ale większość nie miała głosu. W Polsce trwała kolejna kampania wyborcza i żaden polityk, wspierany przez związki zawodowe, nie mógł zaakceptować pomysłu zwolnienia kilku tysięcy osób w "kolebce polskiej motoryzacji". Lewicowo-związkowej koalicji potrzebny był inwestor, który uratuje fabrykę, zainwestuje dużo pieniędzy, nie zmniejszy zatrudnienia i zaprezentuje auto, które będzie budziło zainteresowanie klientów w Polsce i w innych krajach.

 

Ekonomiści przekonywali wówczas, że nie ma takiego inwestora. Okazało się, że jednak się znalazł - Kim Woo-Choong, prezes Daewoo. Kierownictwo koreańskiego giganta przez wiele miesięcy przekonywało władze i opinię publiczną, że uratuje FSO, gdyż ma dwa potężne argumenty: kapitał i produkt, którym zawojuje europejskie rynki (Polska miała także znaczący argument - perspektywę przystąpienia do Unii Europejskiej). Szefowie Daewoo zachowali się jak wytrawni politycy. Najpierw obiecali złote góry, a potem robili swoje. To co Amerykanie chcieli zrobić jednym, ostrym cięciem, Koreańczycy rozłożyli na lata. Zawsze jest pytanie: czy lepiej odcinać po kawałku, czy raz a skutecznie?

 

Daewoo okazało się kolosem na glinianych nogach, a jego szefowie ludźmi skorumpowanymi.  Minęły cztery lata od chwili upadku koreańskiego chebola. Dla FSO były to lata stracone, a warszawska fabryka balansowała na skraju bankructwa. Rynek natomiast nie znosi pustki. W tym czasie motoryzacyjne sympatie Polaków skoncentrowały się na innych markach. W Europie wybudowano lub kończy się budowę kilku nowych fabryk. Konkurencja jest coraz większa, a rynek nie rośnie tak dynamicznie. General Motors też boryka się z problemami finansowymi. Czas pokaże, czy ukraińsko-amerykańskie lekarstwo okaże się skuteczne, a pacjent (FSO) stanie na własnych nogach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty