Weekend. Godzina 2 w nocy. Kolejni goście trójmiejskich dyskotek, pubów i klubów nocnych powoli wracają do swych domów. Niektórzy wsiadają do taksówek, kolejek lub autobusów nocnych. Inni wyjmują z kieszeni kluczyki, wsiadają do samochodów i odjeżdżają. Ci ostatni są potencjalnymi ofiarami tzw. drogowych szantażystów.
- Siedzimy z kolegami w lokalu i obserwujemy. Zawsze jeden z nas jest trzeźwy. Patrzymy, jak pozostali goście bawią się. Często widzimy, kto przyjechał samochodem i co pije. Jeżeli jest to alkohol, to człowiek jest już nasz - opowiada 27-letni gdańszczanin, który "poluje" na pijanych kierowców i z premedytacją powoduje stłuczki z ich udziałem.
- Mechanizm jest prosty. Według kodeksu ruchu drogowego jeśli w zdarzeniu drogowym brał udział kierowca, u którego policjanci wykryją alkohol, automatycznie jest on winny, a dodatkowo grozi mu w najlepszym wypadku utrata prawa jazdy na kilkanaście miesięcy. Jeszcze nie zdarzył się taki, co by się tego nie przestraszył - dodaje nasz rozmówca.
Stawka za niestwarzanie problemu, czyli "polubowne" załatwienie sprawy po umyślnej stłuczce, waha się od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych. To sporo, jednak czasami opłaca się to dużo bardziej, niż interwencja policjantów.
- Najlepszymi miejscami do "polowania" są kluby i puby położone blisko parkingów lub przy ulicach, na których można parkować, na przykład w rejonie Targu Węglowego w Gdańsku, w Sopocie, a także kilka w centrum Gdyni. Najważniejsza jest obserwacja, bo reszta to już łatwizna. Wystarczy po prostu nie zahamować. Sposób jest prosty, ale bardzo skuteczny. Nikomu nie zależy na informowaniu kogokolwiek - tłumaczy gdańszczanin. - Poza tym pomagam w pewnym sensie policji. Kierowca, który zapłaci mi za swój święty spokój, być może następnym razem wróci do domu taksówką - dodaje z uśmiechem.
O procederze nie wie ani policja, ani inne służby.
- Pierwszy raz słyszę o takiej sprawie. Zachowanie tych ludzi można uznać za zmuszanie do określonego zachowania poprzez zastosowanie groźby bezpośredniej w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Takie działanie zagrożone jest karą do trzech lat pozbawienia wolności - mówi Adam Atliński, rzecznik prasowy KMP w Gdańsku.