Trzeci etap miał być jednym z najdłuższych na tegorocznym Dakarze. Trasa odcinka specjalnego liczyła blisko 450 kilometrów. Mimo zwrotów akcji do udanych mogą go zaliczyć Kuba Przygoński i Armand Monleon. Polsko-hiszpańska załoga ORLEN Teamu zajęła ostatecznie 8. lokatę.
– Po wczorajszych problemach startowaliśmy z 30. pozycji, przez co mieliśmy bardzo zniszczoną trasę. Jechaliśmy dobrym tempem, z nogą na gazie. Ten etap był znacznie przyjemniejszy od poprzedniego, mimo że cały czas padał deszcz. Przejechaliśmy 377 kilometrów. Przedwcześnie zakończyliśmy rywalizację. Warunki pogodowe sprawiły, że helikoptery nie mogły czuwać nad bezpieczeństwem zawodników – mówił Przygoński, który wczoraj przez problemy z oponami dotarł do mety z 6-godzinną stratą do zwycięzcy.
Czeski duet realizuje plan
Na 17. miejscu do punktu, w którym skończył się odcinek, dotarli Martin Prokop i Viktor Chytka. Czeski duet systematycznie realizuje swój plan. Dziś utrzymał pozycję w czołówce klasyfikacji generalnej. Na trasę jutrzejszego etapu wyruszy jako 10. załoga Dakaru.
– To miał być jeden z najdłuższych etapu rajdu, ale przez intensywny deszcz nie dało się dalej jechać. Woda była dosłownie wszędzie. Ciągle jesteśmy z Viktorem blisko czołowej dziesiątki i utrzymujemy koncentrację – zaznaczał Prokop. Skrócony etap wśród kierowców samochodów wygrał Francuz Guerlain Chicherit. W klasyfikacji generalnej wciąż prowadzi Katarczyk Nasser Al-Attiyah.
Poprawa o 180 stopni
Coraz lepiej na Dakarze radzi sobie jadący Yamahą Raptor 700 quadowiec Kamil Wiśniewski, który we wtorek zajął 6. miejsce.
– Dzisiejszy etap był o 180 stopni inny od wczorajszego. Otwarte przestrzenie, długie proste z nogą na pełnym gazie. Wszystko było w porządku do momentu, kiedy zaczęła się ulewa. Jechaliśmy po dużych spływach wody z gór i na jednym z punktów kontrolnych odcinek został zatrzymany. Uważam, że to słuszna decyzja – wskazywał reprezentant ORLEN Teamu. Wśród quadowców znów bezkonkurencyjny był Francuz Alexandre Giroud. Wiśniewski w klasyfikacji generalnej jest siódmy.
Pech na 110. kilometrze
We wtorek na starcie etapu nie zobaczyliśmy już motocyklisty ORLEN Teamu, Macieja Giemzy.
– Niestety odpadam z Dakaru już po drugim etapie rywalizacji. Na około 110. kilometrze uległem wczoraj wypadkowi. Bardzo chciałem jechać dalej, jednak ból okazał się zbyt duży. Prawdopodobnie mam zerwane więzadła w prawym barku, mocno stłuczoną głowę. Tegoroczny rajd jest bardzo wymagający. Po trzech dniach rywalizacji odpadło czterech zawodników z czołówki – tyle samo co podczas całej zeszłorocznej edycji. Bardzo dziękuję za wszystkie słowa wsparcia – mówił Giemza.
Z rywalizacji motocyklistów, którzy zdążyli dojechać do mety dzisiejszego etapu, po wypadku wycofał się jeden z faworytów do końcowego zwycięstwa – Amerykanin Ricky Brabec.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?