Pierwsza jazda: Volvo V40 - szwedzki hatchback. Zobacz zdjęcia

Paweł Puzio
150 koni w nowym Volvo V40 daje sporo frajdy. Jak widać z perspektywy czasu, Szwedzi nieźle wyszli na mariażu z Chińczykami.
Volvo V40
Volvo V40

Nowe Volvo V40 to drugi, nowy model, który powstał pod rządami chińskiego zarządu. I jak widać, słychać i czuć – nie jest źle. Auto emanuje sportowym duchem i elegancją zarazem. Proponuje coś więcej, niż zwykłe tuzinkowe auto. Jest w nim zarazem coś nowatorskiego i banalnego – a to rzadkie, dość intrygujące połączenie. W efekcie nowe V40 trudno pomylić z innym autem na ulicy.

Sylwetka hatchbacka została sprytnie nakreślona, tak by na pierwszy rzut oka dostrzegać raczej sportowego coupe. I coś w tym jest, bo już po pierwszym spotkaniu czuć ducha tego modelu. Ostro cięte linie sylwetki dobrze współgrają z krągłościami nadwozia. W oczy biją duże lampy zespolone z przodu i z tyłu. Nowe V40 wpada w oko i kusi nietuzinkowym wyglądem nadwozia.

W środku samochód kusi luksusem

Z wnętrza bije po oczach biel skórzanej tapicerki, lekko złamanej beżem. To robi wrażenie. Wygodne, sportowe fotele dbają o radość kręgosłupa podczas jazdy, nawet w ciasnych zakrętach. Podgrzewanie przednich foteli, jak to w Skandynawii – być musi – 1400 złotych ekstra.

Trójramienna kierownica z chromowanymi wstawkami i funkcjonalnymi klawiszami sterowania, świetnie układa się w dłoniach. Gruba, pokryta skórą jest miła w kontakcie z rękami, przydając elegancji V40.

Nieco inne wrażenie sprawia ultranowoczesna elektroniczna deska. Jest przekombinowna. Oferuje trzy tryby graficzne – eko, elegancki i quasi sportowy – każdy w innym odcieniu. Wszystkie jednak mają jedną wspólną cechę – chaos. Centralnie jest imitowany prędkościomierz z obrotomierzem (podobne rozwiązanie, jak w C5). Po lewej umieszczono ikonkę z temperaturą płynu chłodniczego. Tu jeszcze jest w porządku. Gra świateł zaczyna się po prawej stronie, gdzie wciąż rusza się wskaźnik sugerowanego biegu oraz wyświetlacz poziomu doładowania turbiny. Można dostać oczopląsu.

A to nie koniec. W małych okienkach wyświetlają się odczyty o średnim i chwilowym spalaniu, prędkości, dystansie do tankowania. Zbyt duża liczba danych rozrzuconych po desce może dekoncentrować kierowcę podczas jazdy.

W przeciwieństwie do deski, duży wyświetlacz na panelu środkowym (m. in. nawigacja i system audio) jest czytelny. Wielkim plusem jest także fakt, że Volvo porozumiewa się z kierowcą w naszym ojczystym języku.

Sprawnie działa także system start&stop oraz asystent parkowania równoległego. Kamera cofania o dobrej rozdzielczości to kolejny przydatny gadżet. I na koniec wisienka na torcie – podświetlana dźwignia zmiany biegów. Nocą wygląda efektownie.

Piętro niżej, jak zwykle w Volvo, jest płaski i efektowny panel środkowy. Przyciski do sterowania audio, telefonem, nawiewami czy innymi funkcjami są rozmieszczone intuicyjnie. Ich obsługa, choć są niewielkie, nie sprawia trudności. Jedyny minus, który może irytować, to ich zbyt bliskie położenie w stosunku do dźwigni zmiany biegów. Podczas redukcji kilka razy niechcąco włączyła się kamera cofania lub klimatyzacja na pełnych obrotach. To może być stresujące.

W środku jest dużo miejsca

Nawet na tylnych fotelach zawodnicy naszej drużyny olimpijskiej w siatkówce, nie mogliby narzekać na brak miejsca. Nie brakuje też pomysłowych schowków i uchwytów. W oko wpada ten na napoje dla pasażerów tylnej kanapy, sprytnie ukryty w siedzisku. Minusem jest brak schowka na okulary przeciwsłoneczne, tak niezbędnego tego lata.

Mimo że V40 ma rozbudowany system elektronicznych asystentów łącznie z Pedestrian Protection System, czyli z poduszką powietrzną dla pieszego, to testowe auto nie posiada achromatycznego lusterka wstecznego. W tej klasie samochodu to raczej już wyposażenie standardowe.

Te lekkie niedogodności rekompensuje wysokoprężny, dwulitrowy silnik D3 o mocy 150 koni. Motor pracuje z wielką kulturą, jak na diesla. Nawet na biegu jałowym chodzi miękko i cicho, bez objawów przedśmiertnych drgawek. I nie ma, co się dziwić, bo silnik D3, pięć cylindrów w rzędzie, jest perfekcyjnie wyważony. Generuje moc 150 koni i 350 Nm momentu, co czuć niemal od zera. V40 płynnie nabiera pędu, niczym samochód elektryczny. 350 Nm dostępnych jest wprawdzie dopiero od 1500 do 2750 obr./min, ale motor świetnie się wkręca i gwarantuje sporo wrażeń. Wprawdzie producent podaje, że sprint od 0 do 100 km/h zajmuje 9,6 sekundy, to jednak odczucia subiektywne są głębsze i wydaje się, że auto przyspiesza szybciej.

V40 jest jednym z tych aut, które nie pozwalają odczuwać faktycznej prędkości. Przy 100 km/h wydaje się, że auto jedzie maksimum 60 km/h. Te wrażenie potęguje bardzo solidne i stabilne zawieszenie, pozwalające kierowcy na więcej niż w przypadku innych modeli. Volvo dosłownie klei się do nawierzchni, płynnie pokonując każdy łuk. Nawet próby wyprowadzenia go z „równowagi” na zakrętach nie przynosiły efektu. Auto mimo szarpania kierownicą czy odejmowania gazu, wciąż jest stabilne.

Zawieszenie jest ciche

Podczas jazdy po niezbyt równej nawierzchni do wnętrza nie dochodzą żadne niepokojące odgłosy. Podobnie, jak nie ma skrzypienia ze źle spasowanych elementów wykończenia wnętrza.
Układ kierowniczy, wspomagany elektrycznie, pracuje lekko i precyzyjnie. Volvo wręcz wzorcowo utrzymuje kierunek jazdy na wprost, co można uznać za zaletę podczas długiej jazdy po autostradzie. 6-biegowa skrzynia mechaniczna pracuje precyzyjnie, choć zdarza się, że zamiast 6 wskoczyła 4. Manewrowanie znacznie ułatwia system czujników oraz kamera cofania. Dodatkowo auto było wyposażone w system parkowania równoległego. Przydatne, bo widoczność do tyłu nie jest najlepsza, a auto jest dość spore, bo ma prawie 4,4 metra długości. System aktywnych reflektorów biksenonowych – to przydatny pomocnik podczas jazdy nocą po krętych drogach.

Czas na rozstanie

Kilka chwil z nowym V40 pozwala poznać i polubić nowy model. To dobra cecha, bo oznacza, że samochód był projektowany dla ludzi, a nie robocopów z dyplomem inżyniera informatyka. Samochód jest dobrze wyposażony, ma mocny, nowoczesny i oszczędny silnik (norma czystości spalin Euro 5b), posiada sporo systemów bezpieczeństwa i długą listę gadżetów. Niestety za tak skonfigurowane auto trzeba słono zapłacić, bo testowa wersja kosztuje blisko 150 tysięcy złotych. Na pocieszenie warto dodać, że cena tzw. wersji bazowej, to nieco ponad 86 tysięcy złotych. Reszta to fantazja nabywcy…

Plusy

Ładny design
Mocny silnik
Solidne i dokładne wykończenie wnętrza, przy użyciu dobrych materiałów
Stabilne prowadzenie
Duża liczba systemów bezpieczeństwa

Minusy

Brak schowka na okulary przeciwsłoneczne
Chaos na desce rozdzielczej
Wysoka cena wersji testowej

Volvo V40 summum– dane techniczne

Nadwozie: 5-drzwiowe, hatchback
Silnik: diesel, R5, 16V, pojemność 1984 ccm, 350 Nm w zakresie od 1500 do 2750 obr./min i 150 KM w zakresie od 3500 do 6000 obr./min
Skrzynia biegów i napęd: manualna, 6-stopniowa; napęd na oś przednią
Przyspieszenie 0 do 100 km/h: 9,6 sek.
Prędkość maksymalna: 210 km/h
Wymiary (dł./wys./szer./rozst. osi): 4369/1445/1802/2647 mm
Masa i poj. bagażnika: 1498 kg, 335/1032 l
Cena wersji testowej: 145 380 zł

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty