Parkingowe podchody

Brak parkingów, wysokie ceny to uboczne skutki posiadania w Zakopanem samochodu. Stolica Tatr od dawna boryka się z problemem nadmiaru samochodów na swoich ulicach.

Miasto nie miało szczęścia do urbanistów, którzy nie pomyśleli o odpowiedniej planie ulic i zapewnieniu samochodom miejsc do parkowania. W sezonie znalezienie miejsca dla samochodu graniczy z cudem. Niestety, nowych parkingów nie robi się w zasadzie od dawna. Prywatnych parkingów jest niewiele. Jeśli zdecydujemy się np. zostawić samochód i iść na cały dzień w Tatry możemy zapłacić nawet 20 zł. No i niestety nie są to bynajmniej parkingi strzeżone, na których można bezpiecznie zostawić swój pojazd. Na kierowców w Zakopanem czyhają też czas i inne niespodzianki. Otóż jak się okazuje czasami na niektórych parkingach opłaty pobierają fałszywi parkingowi. Ten prawdziwy dzierżawca poszedł już do domu, jest wieczór więc i przygodny pan Franek zakłada sobie plakietkę z tektury i pobiera opłaty pod niczego nieświadomych turystów. Są też i inne metody na tzw. jelenia.

- Przyjechałem na parking dosłownie na 10 minut żeby skoczyć do banku - opowiadał pewien mieszkaniec Skibówek. - Załatwienie spraw zajęło mi kilka minut. Wracam i słyszę od sympatycznego pana, że mam zapłacić 2 zł. Okazało się, że życzliwy parkingowy wpisał mi dla swojego zarobku, że niby godzinę wcześniej zaparkowałem. Skończyło się na karczemnej awanturze.

Jak się później okazało, pracownik na parkingu był nieco nieświeży i stąd jego chyba celowe roztargnienie. Warto jednak zawsze mimo pośpiechu popatrzeć na kupon czy wpisana godzina jest tą właściwą. Potem trudno udowodnić, że przyjechaliśmy godzinę później niż w rzeczywistości.

Władze miasta twierdzą, że tego typu zjawiska są marginalne, ale same jakiś czas temu próbowały parkingowych zamienić na parkometry. Maszyny jednak nie zdały egzaminu. Parkometry albo były notorycznie zepsute, albo też zamarzały w zakopiańskim klimacie. No i niestety nie miał kto w zimie odśnieżać parkingów…