Panny z przeszłością: Bajadera, Colombina, Syrena

Marek Ponikowski
Colombina - mniejsza od dwóch pozostałych naczep, jednoosiowa. Ciągnik to na pewno nie Mercedes - ale czy Hanomag? Fot:Ze zbiorów Henryka Biangi
Colombina - mniejsza od dwóch pozostałych naczep, jednoosiowa. Ciągnik to na pewno nie Mercedes - ale czy Hanomag? Fot:Ze zbiorów Henryka Biangi
Niezwykłe gdyńskie autobusy przypomina Marek Ponikowski

Latem 1957 roku wracałem z rodzicami znad morza. Lokalnym pociągiem z Helu dotarliśmy do Gdyni. Czekając na pospieszny

Colombina - mniejsza od dwóch pozostałych naczep, jednoosiowa. Ciągnik to na pewno nie Mercedes - ale czy Hanomag? Fot:Ze zbiorów Henryka Biangi
Colombina - mniejsza od dwóch pozostałych naczep, jednoosiowa. Ciągnik to na pewno nie Mercedes - ale czy Hanomag? Fot:Ze zbiorów Henryka Biangi

do Warszawy, wyszliśmy na plac przed dworcem i tam zobaczyłem coś zupełnie dla mnie niebywałego: piętrowy autobus. Zdumiało nie też, że nikt poza mną nie wydawał się tym widokiem poruszony. Najwyraźniej dla mieszkańców Gdyni stanowił on widok powszedni. Piętrus sprzed dworca  był - jak obecnie wiem - jednym z dwóch (trzech?) zdobycznych autobusów Büssing-NAG D38, które po wojnie trafiły do Gdyni. Dwupokładowych Leylandów, które w tym samym mniej więcej czasie Anglicy podarowali Warszawie, w ogóle nie pamiętam. Widocznie nie jeździły po mojej Pradze albo znikły ze stołecznych ulic, zanim zdążyłem je zobaczyć.  

Czy berlińskie Büssingi trafiły do Gdyni, jak większość samochodów jeżdżących po Wybrzeżu w pierwszych powojennych latach, z wielkich składowisk sprzętu pozostawionego przez wojska niemieckie w pobliżu ujścia Wisły? Wiadomo, że oddziały, które zdołały opuścić Gdańsk po zdobyciu miasta przez Armię Czerwoną, wycofały się na Wyspę Sobieszewską, licząc na ewakuację drogą morską. Nie doczekały jej, podobnie jak wojska na Mierzei Wiślanej, ale we względnym  spokoju dotrwały do końca wojny. Złożyły broń dopiero po otrzymaniu 8 maja 1945 roku wiadomości o bezwzględnej kapitulacji III Rzeszy.
- To było Eldorado - opowiada mi pan Krzysztof Kosik, znający z relacji swojego ojca ówczesną Wyspę Sobieszewską, wtedy jeszcze nazywaną Bohnsack. - Najwięcej było oczywiście wszelkiego rodzaju broni, ale także rzeczy znacznie potrzebniejszych w czasach pokojowych, na przykład skór, żywności czy odzieży. Wiele składów zostało zaminowanych. Teren formalnie znajdował się pod kontrolą Armii Czerwonej, ale jak upilnować tak wielki obszar? Nie brakowało amatorów pozostawionego

Zdjęcie ze zbiorów Henryka Biangi przedstawia niemal na pewno Bajaderę z ciągnikiem Hanomag SS 100 Fot: Ze zbiorów Henryka Biangi
Zdjęcie ze zbiorów Henryka Biangi przedstawia niemal na pewno Bajaderę z ciągnikiem Hanomag SS 100 Fot: Ze zbiorów Henryka Biangi

dobra i raz po raz ponad Bohnsackiem niosły się echa eksplozji. Ojciec pana Krzysztofa miał szczęście: wypatrzył dość niedbale przysypanego ziemią Opla Kapitän. Kompletnego i na chodzie. Ale jeździł nim ledwie tydzień, bo auto spodobało się krasnoarmiejcom… Bohater innej relacji kupił od  sowieckiego oficera pochodzący z Bohnsacku motocykl. Po paru dniach zjawili się u niego dwaj inni przedstawiciele armii wyzwolicielki, prowadząc pod bronią owego oficera. Oświadczyli, że prowadzą śledztwo w sprawie jego nadużyć, i skonfiskowali motocykl. Zaraz za progiem przedstawienie dobiegło końca: ani trójki Rosjan, ani motocykla naiwny gdańszczanin nigdy już nie zobaczył.

Skąd wzięły się pod koniec wojny w okolicach Gdańska piętrowe Büssingi w barwach berlińskiego przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej? Ważne, że nie zainteresowały szabrowników i bardzo się przydały Gdyni w najtrudniejszych powojennych latach. Podobnie nie ma chyba szans, byśmy poznali przeszłość trzech innych  niezwykłych gdyńskich autobusów, które także pochodziły  z Bohnsacku.

W czasach, gdy wożono nimi pasażerów, te trzy pojazdy nosiły oryginalne imiona: Bajadera, Colombina oraz Syrena, i  były doskonałą ilustracją przysłowia, że potrzeba jest matką wynalazków. Pracownicy prywatnego przedsiębiorstwa komunikacyjnego Autobaza, należącego do braci Weltz, którzy jako pierwsi rozpoczęli odbudowę pojazdów dla gdyńskiej komunikacji miejskiej, odkryli wśród setek pojazdów pozostawionych u ujścia Wisły trzy długie przyczepy czy też naczepy pasażerskie. Rozpoczęto ich przebudowę, poszukując jednocześnie odpowiednich ciągników. Analiza zdjęć Bajadery, Colombiny i Syreny wskazuje, że mechanicy wykorzystali znalezione również na Bohnsacku drogowe ciągniki Hanomag SS 100, szeroko stosowane w hitlerowskich siłach zbrojnych do holowania ciężkiego sprzętu, m.in. rakiet V2. SS - skrót budzący złe skojarzenia, w tym przypadku oznacza po prostu Straßen-Schnelltransporter, czyli "szybki transporter drogowy". A liczba 100 to sto koni mechanicznych. Wersja przeznaczona dla Wehrmachtu, która miała podwójną kabinę dla sześciu osób, nieco zwiększony rozstaw osi oraz wciągarkę, nosiła oznaczenie SS 100 LN (Lang, Normal). W warsztatach Autobazy skracano kabiny i montowano nad tylną osią siodła łączące samochód z naczepą.

Wiadomo, że Hanomagi z Bohnsacku miały uszkodzone silniki. W opisach powtarza się informacja o zastąpieniu oryginalnych jednostek napędowych silnikami wymontowanymi z porzuconych przez Armię Czerwoną uszkodzonych czołgów Sherman. Nie bardzo chce mi się w to wierzyć, bo ten benzynowy, dziewięciocylindrowy w układzie gwiazdowym silnik, o mocy 400 KM,

Prawdopodobnie Syrena - naczepa ma, podobnie jak Bajadera, dwie osie, ale inaczej rozmieszczone drzwi. Czy ciągnik to Hanomag z silnikiem GMC? Obok stoi
Prawdopodobnie Syrena - naczepa ma, podobnie jak Bajadera, dwie osie, ale inaczej rozmieszczone drzwi. Czy
ciągnik to Hanomag z silnikiem GMC? Obok stoi inż. Maciej Gwiazda - szef zajezdni w Gdyni Fot:Ze zbiorów Macieja Gwiazdy

pierwotnie skonstruowano w firmie Continental dla lotnictwa i miał chłodzenie powietrzne. Jego adaptacja wymagałaby przeróbek, trudnych do wykonania w warunkach warsztatowych. Na jednym ze zdjęć na masce ciągnika Hanomag widać napis GMC, co sugeruje, że do pojazdu wmontowano silnik tej właśnie marki. Tymczasem General Motors nie produkował silników czołgowych! Nie budzi też zaufania informacja, że Colombinę ciągnął Mercedes Benz L3000. Po pierwsze, L3000 był zwykłą wojskową ciężarówką, a nie ciągnikiem drogowym, po drugie zaś - jego 75-konny diesel na pewno nie dałby rady holować ciężkiej naczepy z przeszło setką ludzi wewnątrz. Jakie więc silniki napędzały Bajaderę, Colombinę i Syrenę? Zagadka.

Już latem 1945 roku Autobazę upaństwowiono i przekazano w zarząd miastu Gdynia. Nowo powstałe Miejskie Zakłady Komunikacyjne kontynuowały remonty zdobycznych autobusów i sukcesywnie wysyłały je na nowo uruchamiane linie. Rok później utworzono Związek Międzykomunalny Gdańska, Gdyni i Sopotu, a niebawem połączono przedsiębiorstwa komunikacyjne tych miast. Gdy w 1947 roku dobiegła końca przebudowa Bajadery, Colombiny i Syreny, skierowano je do obsługi ważnej linii łączącej Dworzec Główny w Gdyni z placem przed budynkiem ówczesnej Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku. Mimo wielkiej pojemności (150 miejsc!) zawsze jeździły z nadkompletem pasażerów, bo przecież nie było jeszcze wówczas elektrycznej trakcji kolejowej na tej trasie! 

Autobusy o dźwięcznych imionach zakończyły służbę w 1955 roku.

Aktualizacja:

Do opublikowanego tekstu o sławnych trójmiejskich autobusach z lat powojennych - Bajaderze, Colombinie i Syrenie, muszę dodać erratę i uzupełnienie. Errata dotyczy mojego własnego tekstu: napisałem w nim, że Bajadera i Syrena nie mogły mieć silników pochodzących z Shermanów, bo amerykańskie czołgi wyposażano w gwiazdowe silniki lotnicze o chłodzeniu powietrznym. To prawda i nieprawda zarazem. W książce Tima Beana i Willa Fowlera "Pancerna potęga Stalina" znalazłem informację, że modyfikacja Shermana, nosząca oznaczenie M4A2, którą wysyłano do ZSRR pod koniec wojny, wyposażona była w wysokoprężne silniki GMC, przeznaczone do ciężarówek. Dwa zblokowane silniki 6-cylindrowe osiągały łączną moc 410 KM.

Odezwali się też czytelnicy.  Od pana Wiesława B. dostałem e-mail z informacją, że "Bajadera" po oficjalnym zakończeniu służby w 1955 r. została kupiona przez Gdańską Stocznię Remontową. Po renowacji autobus przez prawie 10 lat woził pracowników GSR między węzłem Kliniczna a wyspą Ostrów. W niedziele wykorzystywano go do zakładowych wycieczek. Także pozostałe autobusy nie poszły chyba na emeryturę. Pan Zdzisław Sawicki z Pruszcza Gdańskiego pamięta, że w roku 1957 lub 1958, po uruchomieniu przez MZKGG połączenia autobusowego Gdańsk - Pruszcz, raz lub dwa razy podróżował na tej linii jednym z długich autobusów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty