Odpowiedni olej i depresator
Oczywiście tak dzieje się wtedy, gdy dostarczany do silnika olej napędowy nie jest do mrozów odpowiednio przygotowany. Tzn. w jego składzie chemicznym nie ma środków zapobiegających wytrącaniu się wspomnianych kryształków parafiny, skutecznie blokujących drożność przewodów paliwowych oraz filtra.
Dlatego od późnej jesieni w stacjach paliw pojawia się tzw. olej, najpierw przejściowy a potem zimowy. Są one bardziej niż letni, ze względu na skład chemiczny odporne na chłód i w zależności od tego czy jest to tylko olej zimowy czy też tzw. arktyczny pozwalają na bezproblemową pracę diesla nawet podczas 30-stopniowych mrozów.
Kierowcy, którzy od lat jeżdżą samochodami napędzanymi silnikami wysokoprężnymi wiedzą o tym, że w listopadzie, a już na pewno w grudniu należy tankować odpowiedni na ten sezon olej napędowy. Mało tego, jeśli nie chcemy mieć z „zamarzającymi” przewodami kłopotów zimą trzeba profilaktycznie dodawać do zbiornika specjalny środek, który obniża temperaturę krzepnięcia oleju napędowego. Dostaniemy go na każdej stacji paliw w pojemnikach z dokładnym opisem w jakich proporcjach należy mieszać go z olejem. Specyfik taki, zwany depresatorem, możemy dolać do zbiornika w którym jest już jakaś ilość paliwa, albo zaraz po tym jak je zatankujemy. Najlepiej wlać odpowiednią porcję przed tankowaniem, gdyż wtedy paliwo lepiej zostanie wymieszane z takim środkiem.
Być mądrym przed szkodąOd razu trzeba jednak dodać, że depresator jedynie zapobiega wytrącaniu się parafiny. Jeśli już nam olej „zamarznie” to jego skuteczność będzie żadna, gdyż on nie rozpuszcza kawałeczków blokujących układ paliwowy choć zapobiega ich powstawaniu. Jeśli zatem chcemy uniknąć przykrej niespodzianki z tężejącym na mrozie paliwem to zawczasu zaopatrzmy się w ów specyfik i nawet jeśli są jeszcze temperatury dodatnie dolewajmy go co jakiś czas do zbiornika, ot tak na wszelki wypadek.