Nowe auta podrożeją

Tomasz Dominiak, Maciej Pobocha
Fot. Maciej Pobocha
Fot. Maciej Pobocha
Taniej już nie będzie – przekonują nas koncerny produkujące auta, ogłaszając kolejne promocje. Jak sprawdziliśmy, tym razem reklama raczej nie kłamie.

Pytani przez nas przedstawiciele producentów aut nie kryją, że w nowym roku samochody w salonach podrożeją co najmniej o kilka tysięcy złotych. Powodem spodziewanych podwyżek jest przede wszystkim słaba złotówka.

Fot. Maciej Pobocha
Fot. Maciej Pobocha

Koncerny wyprzedają obecnie auta zamówione przy rekordowo niskim poziomie euro. Ale kiedy skończą im się tanie zapasy, będą musiały zamówić kolejne, już droższe, samochody.

- Podwyżki cen nowych aut są nieuchronne w przyszłym roku - uważa Witold Nowicki, dyrektor handlowy polskiego oddziału Toyoty. - Ich skala będzie zależała od osłabienia się złotego, ale już przy kursie 3,5 zł za euro można spodziewać się wzrostu cen nowych samochodów wyprodukowanych w 2009 r. o 5-6 proc. - podkreśla Nowicki.

Jeśli euro dojdzie do 3,8-3,9 zł, tak jak to miało już miejsce, to podwyżki mogą sięgnąć nawet 10 proc.

A to nie koniec złych wieści. Ze względu na kryzys finansowy najbardziej zdrożeją auta luksusowe, bo tutaj obniżki ceny sięgały nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Sporo zdrożeć mogą też auta produkowane poza strefą euro, m.in. niektóre modele Toyoty (np. Land Cruiser) czy Mazdy (produkowane tylko w Japonii).

- Wahania kursów walut mają dla nas efekt podwójny, bo centrala Mazdy na Europę zamawia auta, płacąc w euro przeliczane na jeny, polski oddział zaś rozlicza się w złotówkach - mówi Wojciech Halarewicz, dyrektor generalny Mazdy w Polsce.

Zwłaszcza japoński jen w ostatnim czasie umacnia się względem innych walut po kolejnych cięciach stóp procentowych. Zdaniem Mazdy w związku z sytuacją na rynku walutowym ceny nowych aut mogą wzrosnąć od 3 do 6 proc. - Wszystko zależy od tego, jak zachowają się konkurenci i jak będą się kształtowały kursy walut w dłuższej perspektywie - zastrzega Halarewicz.

Wygląda więc na to, że jeśli ktoś planuje zakup nowego auta, to nie warto czekać do przyszłego roku, bo będzie już tylko drożej. Ceny muszą też pójść w górę, bo koncerny będą dążyć do wyrównania cen w poszczególnych krajach. Dziś dochodzi do sytuacji, w której Volkswageny i Mercedesy są tańsze w Polsce niż w Niemczech. A to oznacza wymierne straty dla producentów. Klienci uprawiają bowiem turystykę zakupową, przez co firma produkująca auta zarabia mniej, bo sprzedaje je głównie tam, gdzie są one najtańsze.

Korekty w cennikach mogą być na pierwszy rzut oka niezauważalne. Większość producentów stosuje bowiem wysokie ceny wyjściowe i w zależności od sytuacji obniża ceny, dając duże rabaty. U niektórych, np. w Fiacie czy Citroënie, sięgają one już nawet kilkunastu tysięcy złotych. Tak wysokie upusty znikną do końca grudnia. I tak będzie aż do momentu, w którym złotówka odzyska siły i wróci do kursu 3,3-3,4 zł za euro.

Wyższe ceny mogą przyczynić się do zmniejszenia zainteresowania nowymi samochodami, które już teraz spada z miesiąca na miesiąc. Z danych organizacji ACEA wynika, że od stycznia do końca września sprzedano w Polsce 235 717 nowych samochodów osobowych. Oznacza to 8,8 proc. wzrost w porównaniu z analogicznym okresem 2007 r. Chociaż popyt na nowe auta od początku roku utrzymuje się na plusie, to dynamika sprzedaży spada. Jeszcze na koniec marca wynosiła 19,5 proc., w czerwcu zmniejszyła się do 13,3 proc., a w sierpniu do 10,6 proc. Na koniec września była niższa o kolejne 1,8 proc.

- Tegoroczna sprzedaż może zakończyć się na plusie, ale prawdopodobnie nie większym niż 5-procentowy. Prognozy dotyczące przyszłego roku nie są już tak optymistyczne. Dobrze będzie, jeśli sprzedaż utrzyma się na takim samym poziomie, co w 2008 r., ale prawdopodobnie będzie niższa - stwierdza Jakub Faryś, dyrektor Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski przemysł motoryzacyjny, szanse i zagrożenia - debata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty