Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Motoryzacyjny krach

Krzysztof Gołata
Sytuacja na rynku będzie się pogarszała, a sprzedaż nowych samochodów także w Polsce ma spadać. Branża motoryzacyjna również budzi nieufność banków, podobnie jak rynek nieruchomości.

 

Kryzys nadszedł z USA. Koniunktura na amerykańskim rynku motoryzacyjnym jest najgorsza od 17 lat. Oznacza to, że w tym roku Amerykanie kupią o trzy miliony mniej samochodów niż w ubiegłym roku. Zaczęło się od gigantycznego wzrostu ceny benzyny (o ponad 40 proc. w stosunku do ubiegłego roku), potem nastąpił krach na rynku finansowym i masowa wyprzedaż nieruchomości.

 

Nastroje amerykańskich konsumentów są coraz gorsze, a ich niechęć do kupowania nowych samochodów odbija się na kondycji General Motors, Forda, Chryslera i innych. Nikt już nie kupuje Hammerów, ale coraz większym zainteresowaniem cieszy się np. mały VW Beetle i auta z tej samej półki.  

Motoryzacyjny krach

 

Spadek popytu na rynku amerykańskich spowodował, że Toyota musi zredukować swoje tegoroczne plany dotyczące sprzedaży i planowanego zysku. Dzisiaj taśmy produkcyjne w fabrykach w Alabamie, Indianie i Teksasie stoją przez trzy miesiące w roku, gdyż Amerykanie nie kochają już dużych paliwożernych pick-upów i aut terenowych. 

 

Symptomy światowego kryzysu są już zauważalne w Europie. Spada popyt na największych europejskich rynkach. Mniejszą sprzedaż na początku lata można było tłumaczyć wzrastającymi cenami paliw. Tymczasem od kilku tygodni ropa tanieje, a popyt na nowe auta spada. Powód wydaje się jeden: nastroje konsumentów są coraz gorsze, a przyszłość niepewna. Krach na rynku bankowym spowodował powrót do codziennego obiegu słowa "recesja". Europa myśli o oszczędzaniu i przyszłości, a nie o konsumpcji, czyli kupowaniu nowych, drogich samochodów.  

 

Na efekty drastycznego spadku popytu (w przypadku Hiszpanii i Irlandii trzeba mówić o katastrofie) nie musieliśmy długo czekać. Skoda, Seat, Ford i Opel poinformowały o zatrzymaniu produkcji. Międzynarodowy kryzys finansowy powoduje, że zarządy luksusowych marek (Mercedesa i BMW) myślą o redukcji tegorocznej produkcji samochodów.

 

Trzy fabryki Skody nie będą pracowały w ostatnim tygodniu października, w efekcie produkcja spadnie o 13 tys. samochodów. Należący do Volkswagena Seat likwiduje trzecią zmianę i zwalnia pracowników.

 

Zakłady Forda w niemieckim Saarlouis, wytwarzające modele Focus, C-Max i Kuga, zmniejszą produkcję i zwolnią ponad dwieście osób. Mniej samochodów wyjedzie z zakładów Opla w Bochum i Eisenach. W tej ostatniej fabryce taśmy produkcyjne zostaną zatrzymane na trzy tygodnie.

 

Niemiecki "Bild" podał, że szefowie Opla zamierzają - do końca roku - zmniejszyć podaż o 40 tys. samochodów, zamykając czasowo fabryki w W. Brytanii i Hiszpanii. 

 

Konsekwencje tego widzimy także w Polsce. Fabryka w Gliwicach wstrzymała produkcję na tydzień, a kolejne wstrzymanie produkcji nastąpi w końcu października. Przedstawiciele Opla uspakajają, że w tym czasie trwają przygotowania do uruchomienia produkcji modelu Astra IV, ale groźba redukcji zatrudnienia jest całkiem realna. Jak długo firma może płacić tylko za przychodzenie do pracy? 

 

Kondycja polskich fabryk zależy w znacznej mierze od koniunktury na innych rynkach. Ponad 97 proc. aut wyprodukowanych w Tychach, Bielsku, Poznaniu, Gliwicach i Warszawie trafia na eksport. Ponieważ w Polsce produkowane są małe samochody, więc nasze zakłady nie zostaną dotknięte skutkami recesji. Dotyczy ona przede wszystkim producentów większych aut.

 

Pod dużym znakiem zapytania jest także wielkość sprzedaży na "wschodzących rynkach". Popyt na nowe auta spada w Chinach, Indiach i Brazylii, które dotychczas rekompensowały producentom straty poniesione w USA, Europie, czy Japonii.

 

Niepewna jest przyszłość rynku rosyjskiego. Eksperci są zgodni: sytuacja na rynku motoryzacyjnym będzie się pogarszała, gdyż tzw. toksyczne kredyty odnoszą się nie tylko do rynku nieruchomości i kredytów hipotecznych. Branża motoryzacyjna też budzi nieufność banków. Firmy nie mają pieniędzy na bieżącą działalność, a klienci na zakup nowych aut. Koło się zamyka.

 

Banki będą z większą uwagą przyglądać się każdemu wnioskowi kredytowemu (czasy kredytów na dowód osobisty minęły bezpowrotnie). Znikną reklamy typu: "Kredyt za zero procent". Kredyt dla Kowalskiego będzie droższy, a to zmniejszy sprzedaż.

 

W latach 2005-2007 banki w Polsce udzieliły ponad 526 tys. kredytów samochodowych. Jeżeli do tego dołożymy zahamowanie tempa wzrostu wynagrodzeń i ewentualny wzrost podatków (np. VAT), to nasza zdolność kredytowa zdecydowanie spadanie. Tym bardziej, że producenci - w związku ze wzrostem inflacji i droższymi komponentami (np. blachą samochodową) - zapowiadają możliwość podwyżek cen nowych aut.

 

- Niestety, jest duże prawdopodobieństwo, że będziemy mieli mniej pieniędzy, a samochody będą droższe - mówi Jakub Faryś, dyrektor Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.  Marzenia o nowych czterech kółkach będziemy musieli odłożyć na później.

 

Z przymrużeniem oka trzeba patrzyć na wyniki sondażu przeprowadzonego na początku roku, z którego wynikało, że co dziesiąty dorosły Polak planuje w tym roku zakup samochodu. Zaczynamy obawiać się skutków spowolnienia gospodarczego, a nawet recesji.

 

Na początku roku szacowano, że w tym roku sprzedaż wzrośnie o 15 proc. Pierwszy kwartał był bardzo optymistyczny. Sprzedaż wzrosła o prawie 30 proc. Załamanie rynku nastąpiło w okresie wakacyjnym. W sierpniu sprzedaż w salonach była już o 0,9 proc. mniejsza niż rok wcześniej. W rezultacie tegoroczny popyt jest tylko o 9 proc. wyższy niż rok wcześniej.

 

Polski rynek, w odróżnieniu od europejskiego, jest ciągle na plusie, ale czarne chmury są już widoczne. I marne to pocieszenie, że w USA jest jeszcze gorzej.

 

Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Samar
Motoryzacyjny krach

 

Z wyjątkiem Opla, polskie fabryki nie powinny odczuć skutków załamania rynku. Fiat i FSO produkują samochody małe i nowoczesne, na które popyt jest stabilny. Rynek samochodów dostawczych ma się dobrze, więc zakłady Volkswagena także nie mają powodów do obaw. Europejskie prognozy przewidują, że w tym roku sprzedaż nowych aut zmniejszy się o 7-8 proc., zaś w przyszłym roku podaż może spaść o 9 proc. Optymistyczne prognozy dla naszego kraju też musimy zweryfikować.

 

Spadek zainteresowania nowymi samochodami musi pobudzić producentów do większej ofensywy. Potrzebna jest przede wszystkim przejrzystość ofert. Dzisiaj liczne nakładające się promocje i upusty, nie ułatwiają klientom decyzji o wyborze auta.      

 

Sprzedaż na największych rynkach w Europie

 

Kraj

Sprzedaż w sierpniu 2008

(w tys.  szt)

Spadek sprzedaży w porównaniu do sierpnia 2007 (w proc.)

Niemcy

214,4

- 10,4

Francja

103,4

-  7,1

Włochy

77,2

- 26,4

W.Brytania

63,2

- 18,6

Hiszpania

58,5

- 41,3

Łączna sprzedaż w Europie

805 839

- 15,6

Źródło: Samar

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty