Motociekawostki. Samochód przeznaczony na wojnę nie musi być piękny

Marek Ponikowski
Chevrolet Canada odrestaurowany przez wielkopolskiego kolekcjonera Grzegorza Frąckowiaka. Drugi egzemplarz (przed odbudową) służył żołnierzom 5. Kresowej Dywizji Piechoty w Afryce Płn. Fot: Marek Ponikowski
Chevrolet Canada odrestaurowany przez wielkopolskiego kolekcjonera Grzegorza Frąckowiaka. Drugi egzemplarz (przed odbudową) służył żołnierzom 5. Kresowej Dywizji Piechoty w Afryce Płn. Fot: Marek Ponikowski
Mamy powody, by darzyć sentymentem Fordy Canada i Chevrolety Canada. Służyły naszym żołnierzom z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, a potem, po wojnie, stały się charakterystycznym elementem krajobrazu polskich ulic i szos.

Brzydki? To mało powiedziane. Ohydny! Niewielkie okienka niby wytrzeszczone ślepia, niżej bezładnie spiętrzone kanciaste

Chevrolet Canada odrestaurowany przez wielkopolskiego kolekcjonera Grzegorza Frąckowiaka. Drugi egzemplarz (przed odbudową) służył żołnierzom 5. Kresowej
Chevrolet Canada odrestaurowany przez wielkopolskiego kolekcjonera Grzegorza Frąckowiaka. Drugi egzemplarz (przed odbudową) służył żołnierzom 5. Kresowej Dywizji Piechoty w Afryce Płn.
Fot: Marek Ponikowski

blaszane bryły. Wszystko razem - jak  złośliwa karykatura  pomarszczonego pyska buldoga. Ale przecież samochód przeznaczony na  wojnę nie musi być piękny. Ważniejsze, by można go było produkować w jak najdłuższej serii, jak najprostszymi metodami, z powszechnie dostępnych materiałów, rękami ledwie przyuczonych pracowników. Ma być możliwie uniwersalny, łatwy do wytwarzania w różnych wersjach nadwoziowych i w różnych wielkościach, prosty w obsłudze i naprawach, które nie zawsze wprawni mechanicy będą wykonywać w trudnych warunkach polowych. A zarazem musi się wykazywać dzielnością w trudnym terenie - bo XX-wieczną wojnę toczy się w błocie i w śniegu, na piaskach pustyni i w górskich wąwozach.

W odróżnieniu od swojego następcy, niesławnej pamięci Neville'a Chamberlaina, premier Stanley Baldwin miał przeczucie nadciągającej wojny. Za jego rządów ruszył program rozbudowy floty i Royal Air Force. Zaczęły się też prace nad modernizacją wojsk lądowych. Oprócz firm krajowych, rząd Wielkiej Brytanii postanowił włączyć w to przedsięwzięcie przemysł kanadyjski. Kanada to wszak państwo należące do Commonwealthu, czyli do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Na początku 1937 roku Ford Motor Company of Canada i General Motors of Canada zostały zaproszone przez

Minimalistyczne wnętrze kabiny Chevroleta C60 S. Zestaw wskaźników pochodzi z auta osobowego Fot: Marek Ponikowski
Minimalistyczne wnętrze kabiny Chevroleta C60 S. Zestaw wskaźników pochodzi z auta osobowego
Fot: Marek Ponikowski

Departament Obrony w Ottawie do prac nad prototypem lekkiej ciężarówki wojskowej według specyfikacji przekazanej przez Brytyjczyków, a opartej na samochodzie produkowanym przez fabrykę Morrisa. Rok później program został rozszerzony o cięższe modele z napędem 4x4 i 6x4. W 1939 roku obie filie amerykańskiego koncernu były już gotowe do produkcji całej gamy pojazdów wojskowych, które według zmienionych planów brytyjskich, miały wejść do służby w armiach lądowych wielu krajów Commonwealthu. Otrzymały oznaczenie CMP - Canadian Military Pattern (Kanadyjski Wzór Wojskowy).

Porównując fotografię ciężarówki Morris, która stała się punktem wyjścia dla całego programu, z kolejnymi wersjami Forda Canada i Chevroleta Canada, dostrzega się konstrukcyjną ewolucję. Pierwsza kabina z 1939 roku, z płóciennym dachem i krótką, ale wyraźnie wyodrębnioną pokrywą silnika (typ 11), została zmodyfikowana przez dodanie blaszanego dachu i inną budowę maski (typ 12). Na początku 1942 roku, gdy wojna, obejmująca już wiele frontów europejskich, afrykańskich i azjatyckich, wymagała radykalnego zwiększenia dostaw ciężarówek, pojawiła się kolejna kabina oznaczona jako typ 13 - znana potem z tysięcy zdjęć wykonanych przez korespondentów wojennych i alianckich żołnierzy. Charakterystyczny wygląd nadały jej pochylone "pod wiatr" przednie szyby, które nie wytwarzały refleksów świetlnych widocznych dla nieprzyjacielskich lotników. Maskę silnika skrócono, bo dzięki temu więcej samochodów mieściło się w ładowni transportowca albo na barce desantowej. Wszystkie odmiany kanadyjskich Fordów i Chevroletów miały, wzorem Morrisa, pojedyncze koła z tzw. balonowymi oponami o terenowym bieżniku. Najmniejsze CMP legitymowały się ładownością 750 kg, większe zabierały półtorej tony ładunku,

Zdjęcie z lat wojny: półmilionowy samochód z Kanady  dla aliantów - CMP C60 L. Na masce emblematy Forda, Chevroleta i Dodge'a Fot: Marek Ponikowski
Zdjęcie z lat wojny: półmilionowy samochód z Kanady dla aliantów - CMP C60 L. Na masce emblematy Forda, Chevroleta i Dodge'a
Fot: Marek Ponikowski

największe - trzy tony. Proste podłużnicowe ramy różniły się oczywiście długością, zunifikowane były natomiast zawieszenia kół i mosty napędowe. Nawet najcięższe wersje trzyosiowe miały napędzane tylko dwie osie - przednią i środkową - za pośrednictwem czterobiegowej skrzyni przekładniowej i skrzyni rozdzielczej z reduktorem ułatwiającym jazdę w terenie. Czym się różniły produkty Forda i Chevroleta? Przede wszystkim silnikami. W pierwszym przypadku była to słynna fordowska widlasta "ósemka", o pojemności niecałych czterech litrów i mocy 95 KM, w drugim - rzędowa "szóstka", o pojemności 3,5 l i mocy 85 KM. Najcięższe odmiany Chevroleta Canada napędzał sprowadzany z USA silnik o pojemności 4,4 litra. Ford i Chevrolet oraz kanadyjski Dodge, także włączony w dostawy dla wojsk Wspólnoty Brytyjskiej, produkowały CMP w najróżniejszych odmianach. Były to np. cysterny do paliw i wody, ruchome warsztaty naprawcze, elektrownie, ambulatoria, ciągniki artyleryjskie, platformy do przeciwlotniczych karabinów maszynowych czy HUP-y - pojazdy sztabowe. Spośród dostarczonych aliantom 857 970 samochodów "Made in Canada" niemal dokładnie połowę stanowiły różne wersje CMP. Wszystkie miały kierownicę z prawej strony.

Mamy powody, by darzyć sentymentem Fordy Canada i Chevrolety Canada. Stanowiły znaczną część parku samochodowego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, zaś w latach po wojnie wiele takich samochodów trafiło do Polski w ramach dostaw UNRRA (United Nations Relief and Rehabilitation Administration). Statki z żywnością, odzieżą, narzędziami i pojazdami, w dużej części z tzw. demobilu, zawijały początkowo do portu w rumuńskiej Konstancy, potem do Gdańska. Do końca 1946 roku UNRRA dostarczyła do Polski ponad 25 tys. samochodów ciężarowych, w tym 3 tys. fabrycznie nowych. Traktory i

Z darów UNRRA: Chevrolet Canada HUP w służbie Polskiej Kroniki Filmowej Fot: Marek Ponikowski
Z darów UNRRA: Chevrolet Canada HUP w służbie Polskiej Kroniki Filmowej
Fot: Marek Ponikowski

samochody montowano m.in. w specjalnie uruchomionym warsztacie w Stoczni nr 1 w Gdańsku (dawnej Danziger Werft). Fordy Canada i Chevrolety Canada stały się charakterystycznym elementem polskiego powojennego krajobrazu. Część trafiła do jednostek wojskowych, większość eksploatowały przedsiębiorstwa transportowe. Niektóre, z bardzo przyzwoitymi nadwoziami autobusowymi, budowanymi w firmie Orlicki dla krakowskiego oddziału Państwowej Komunikacji Samochodowej, kursowały w latach 40. i 50. na trasie Kraków - Zakopane.

Zajeżdżone do cna "Kanady" kończyły żywot w składnicy złomu albo gdzieś pod płotem. Jak mówi pan Grzegorz Frąckowiak, właściciel pięknie odrestaurowanego Chevroleta C60 S (wersja trzytonowa, przeznaczona do zabudowy warsztatowej, wyprodukowana w grudniu 1942 r., służyła Brytyjczykom w Afryce Płn. i we Włoszech, po wojnie używana jako pomoc drogowa w Belgii), w całej Polsce jest dziś zaledwie kilka egzemplarzy CMP.  

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty