Miłośnicy volkswagenów "garbusów" i ich "bestie" [zdjęcia]

gazeta.pomorska
Kuba Pach, właściciel „bestii”
Kuba Pach, właściciel „bestii”
Choć pochodzą z różnych zakątków Polski, łączy ich jedno - miłość do starych volkswagenów.
Kuba Pach, właściciel „bestii”
Kuba Pach, właściciel „bestii”

- Ani grama szpachla - z dumą prezentuje swojego „złomka" Kuba Pach z Poznania. Karoseria jak u starego grata, ale reszta jest w idealnym stanie - nowe zawieszenie, podłoga, koła... Fan garbusa po ulicach jeździ nim zaledwie od kilku tygodni. - Jedni uśmiechają się i gratulują pomysłu, a inni patrzą z politowaniem - dodaje Kuba. Jak podkreśla, gdy go kupił, powyciągał z niego wszystkie najfajniejsze części i przełożył do innego.

„Bestia" stała i stała, aż w końcu...
- Postanowiłem, że coś zrobię z tym samochodem - tłumaczy miłośnik motoryzacji z Wielkopolski. - Wpadłem na pomysł, aby nie zmieniać jego wyglądu zewnętrznego. Nie pomalowałem go, nie lakierowałem. Frajdę sprawiłem też mojemu kilkuletniemu synkowi. Bezkarnie może bić w niego młotkiem do woli. Zapytany o rocznik samochodu odpowiada: - Przód ma 48 lat, a tył - 36.

O garbusach marzył zawsze. Pierwszego kupił ponad 20 lat temu, gdy nie miał jeszcze prawa jazdy. - Dźwięk silnika, historia i kształt. To jest to, co kręci mnie w tych volkswagenach - wyjaśnia Kuba. Oprócz „bestii" ma jeszcze jednego, „pięknego".

„Ogórkiem" Zbyszka do ślubu
- Marzenia się spełniają - patrząc z sentymentem na swojego busa T-1 przyznaje Zbyszek Urbański z Inowrocławia. - Od zawsze chciałem go mieć.

Co go urzeka w „ogórku", rocznik 66? - Jest tak brzydki, że nie sposób przejść obok niego obojętnie i oderwać wzroku! - uśmiecha się.

Jak się okazuje, brak uroku T-1 może stać się jego zaletą. - Wożę nim młode pary do ślubu - zdradza Zbyszek. - Wolne terminy? Na razie chyba żadnych. Zainteresowanie jest ogromne. Podobnie jak jego odkupieniem. Ofert mam mnóstwo - chwali się inowrocławianin. - Nie ma takiej opcji. To mój „dzieciak". Zostanie w mojej rodzinie na zawsze.

„Porsche dla ubogich" Bartka
- Jestem pedantem. Wynajmuję dla niego podgrzewany garaż - o swoim cacku opowiada Bartek Konieczny, właściciel karmann ghia. - Parkuję tylko tam, gdzie mam go w zasięgu wzroku.

Jego auto to prawdziwy unikat. Jest jednym z kilkudziesięciu, jakie można spotkać na polskich jezdniach. Oko na nim zawiesić to mało. - Robi furorę, wszędzie tam gdzie się pojawiam! - przyznaje wrocławianin. - Zwykle staram się stawiać go gdzieś z boku. Nie lubię, gdy ludzie zostawiają na nim swoje „odciski palców", opierają się o niego podczas robienia zdjęć. Lakier się zdziera. Wciąż go „dopieszczam".

Sam wybór koloru tapicerki zajął Bartkowi kilka tygodni. - Dostałem pięć próbek odcieni czarnego koloru i nie mogłem się zdecydować. Po tak długim czasie wybrałem, ten jedyny. Jest idealny. Każdy szczegół jest w nim dopracowany do perfekcji.

Okazję do tego, aby usiąść za kierownicą oprócz właściciela karmanna, ma tylko jego kolega i nikt więcej! - Przygotowuje mi go do sezonu i mam do niego pełne zaufanie - tłumaczy.

Utrzymanie i dopieszczanie tego cacka wiele kosztuje. - Żonie tłumaczę, że to wizytówka firmy, inwestycja, kapitał - śmieje się Bartek. - A tak naprawdę? To moje hobby. Nic tak mnie nie kręci jak motoryzacja! 

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty