Klonów, mała wieś w gminie Łączna. Około 300 dusz. Niełatwo tam trafić, nawet przy „starej Siódemce" nie ma znaku kierunkowego. Dopiero po skręcie na wschód, sporo dalej, w lesie pojawia się tablica. Za to jak się już trafi – widoki przepiękne. Na Góry Świętokrzyskie i łąki.
„Perełka klonowska" – mówią z mieszaniną dumy i ironii mieszkańcy. Wspaniały krajobraz. Ale rozglądać się nie należy. Trzeba patrzeć na drogę, żeby nie uszkodzić podwozia w aucie. Stąd ta ironia. Bo latem perełka ginie w tumanach kurzu, a wiosną i jesienią w błocie. Chodzi o drogę, której nie ma. Wieś jest, delikatnie mówiąc, na uboczu. – Prąd podciągnęli dopiero w 1972 roku – mówi Jacek Śliwa. Mieszkańcy zaprosili nas, żeby pokazać, jak żyją. Przyjeżdża też sołtys, Alicja Sucheńska. Huk - jej Renault uderza zawieszeniem o duży kamień. – Więcej, jak na dwójce się tu nie jeździ, a i tak końcówki drążków ciągle do wymiany – wyjaśnia jeden z mieszkańców.
Diabeł mówi dobranoc
Ludzie są zdesperowani. – Najbliższy przystanek siedem kilometrów stąd, żaden bus tu nie dojeżdża. O północy wyłączają lampy. Tylko jedna sieć telefonów ma tu zasięg. – Tu diabeł mówi dobranoc, żyjemy jak w indiańskim rezerwacie - denerwuje się pan Jacek. Ludzie utyskują na warunki, przenieść się nie mają gdzie. Opowiadają o problemach z dojazdem karetki czy autobusu odwożącego uczniów do szkoły w Łącznej. Kierowcy odmawiają ze względu na dziury. Droga jest najgorsza, to przyczyna kłopotów i... wstydu.
– Nasze dzieci są pośmiewiskiem, bo często w innych butach niż kalosze się do asfaltu nie dojdzie. W gminie mówią, że Klonów w gumiakach przyjeżdża – mówi jedna z matek. Nasi rozmówcy winią wójta, urzędników i radnych. Padają słowa nie do cytowania. – Rzadko tu bywają. Jak będzie msza pod kapliczką drugiego lipca (w rocznicę rozstrzelania mieszkańców przez Niemców) to przyślą strażaków, żeby wcześniej polali drogę, goście z województwa sobie bucików nie pokurzą. Co roku tak jest – twierdzi pani Jadwiga a inni przytakują.
Złość bierze górę
Jezdnia na ostatnim odcinku wsi rzeczywiście wygląda fatalnie. Dziury i wyrwy ludzie zatykają darnią, starymi ubraniami. Ale co to da? Żądają porządnej nawierzchni. Sołtys Sucheńska uspokaja - wyzwiskami nic nie wskóramy. W ubiegłym roku wykonano projekt drogi. Za 200 tysięcy ma być zrobiony odcinek od szkoły do numeru 20. To 800 metrów, cały brakujący odcinek jest dwukrotnie dłuższy – wyjaśnia. Ludzie się śmieją. – A kto widział, żeby porządnie zrobić drogę za 200 tysięcy? Gmina dała tyle na drogę powiatową. Dlaczego u nas nie robią? Bo my jesteśmy perełka przed wyborami. A po – łajno! – oznajmia Leszek Kłys. Z Klonowa wyjeżdża się powoli, 20 kilometrów na godzinę. Ale nie po to, żeby podziwiać widoki. Patrzy się pod koła i modli do świętego Krzysztofa, żeby samochód się nie zepsuł.
Obiecałem to będzie
Wójt Romuald Kowaliński odpiera zarzuty. – Nieprawda, że zapomniałem o Klonowie. W tym sołectwie została przeprowadzona pierwsza inwestycja w mojej kadencji – przekonuje. Przypomina, że projekt przebudowy ulicy zgodnie z obietnicą jest.
– W budżecie na ten rok zaproponowałem 200 tysięcy na wykonanie pierwszego odcinka. Na cały gmina nie ma pieniędzy Radni zabrali połowę na drogę w Zajamniu. Moim zdaniem to błąd. Na najbliższą sesję przygotowałem projekt zmiany, by te 100 tysięcy przywrócić dla Klonowa. Jeśli zgodzą się rada i Lasy Państwowe, do których należy część drogi, remont będzie jeszcze w tym roku – informuje wójt. – Rozumiem ich postawę, życie przy takiej ulicy jest trudne. Przebudowa najgorszej części poprawi sytuację – deklaruje.
Mateusz Bolechowski
[email protected]
Polski przemysł motoryzacyjny, szanse i zagrożenia - debata
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?