Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Między słowami, a realiami, czyli bezpieczeństwo ponad wszystko. Felieton Wiesława Marnica

Wiesław Marnic
Fot. Tomasz Hołod
Fot. Tomasz Hołod
Premier w expose zajął się bezpieczeństwem na drogach. I bardzo dobrze. W ruchu drogowym bowiem dzieje się źle, i nic nie wskazuje, by coś zmieniało się na lepsze. Na autostradach zbyt wielu kierowców chce sprawdzać, czy prawdą jest zapis w folderach o prędkości maksymalnej. Inni w miastach pokazują, kto jest cwańszy i doskonalszym fortelem pokona przeciwników. Jazda polega na przechytrzeniu innych, by szybciej dotrzeć do celu, czasami aż o minutę czy kilka minut. Wrogowie są wszędzie, rowerzyści to zawalidrogi, motocykliści to szaleńcy na swoich potężnych maszynach, piesi niedorozwinięci zombi z komórką przed nosem.

Jeszcze inni kierowcy też nieprzyjaciele. Tirowcy to szeryfowie ogromem swych maszyn wzbudzający respekt. Za kierownicami kombi siedzą handlowcy nie szanujący siebie, swoich pojazdów, bo przecież nie są ich własnością. Wszyscy w pośpiechu i absolutnie wrodzy wobec pozostałych. SUV-y i luksusowe limuzyny prowadzą przedstawiciele elit, którym się wszystko należy, a reguły wcale ich nie obowiązują. Reszta użytkowników dróg to mierzwa, z którą liczyć się nie ma potrzeby. A do tego jeszcze staruszki i starcy, którym prawa jazdy powinny być zabrane już dawno temu. Wieku tej ostatniej kategorii nie ma co określać, bo dobrze pamiętam, że gdy miałem 30 lat, to 50 latek był dla mnie osobą w podeszłym wieku.

Tak mniej więcej kształtują się strony wojujące ze sobą na polskich drogach. Do tego jeszcze brak koncepcji i chroniczny brak pieniędzy na drogową infrastrukturę, że nie wspomnę o wieku samochodów, z których większość jest już nieomal pełnoletnia, a w kołach ma dystans równy kilkukrotnemu okrążeniu świata.

Dobrze więc, że w najważniejszym przemówieniu premiera tyle uwagi zostało poświęcone zagadnieniu bezpieczeństwa na drogach. Problem jednak w tym czy, i kiedy, zapewnienia najważniejszej osoby w rządzie uda się zrealizować. Jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu posłanka Beata Bublewicz proponowała to samo co teraz Premier. Pieszy miał mieć pierwszeństwo zanim jeszcze wejdzie na pasy. I co? I nic. Posłowie jej projekt zmian w Prawie Drogowym odrzucili i nic nie pomógł nawet fakt, że senatorowie jednogłośnie opowiedzieli się za ustanowieniem prawa pieszych do pierwszeństwa, gdy tylko zbliżą się do przejścia. Przeciw takiemu rozwiązaniu byli

specjaliści uważając, że niefrasobliwość poruszających się per pedes doprowadzi do jeszcze większego zakorkowania polskich dróg i ulic. Potwierdzały tę prawdę sądy uniewinniając prowadzących samochody bez aktualnego przeglądu technicznego, a nawet bez prawa jazdy, którym zdarzyło się nieszczęście najechania na człowieka przekraczającego jezdnię po pasach.

Oczywiście to tylko wyjątkowy przykład nie odnoszący się do wszystkich, ale jak najbardziej realny. Potrzeba poszanowania pieszych jest jak najbardziej konieczna, a że jest możliwa niech świadczą przykłady zachowań kierowców w Hiszpanii, czy Portugalii, gdzie wystarczy zbliżyć się przejścia, by zostać dostrzeżonym i przepuszczonym. A tam też nie zawsze tak było, ale dziesięcioletnie plany polepszenia bezpieczeństwa drogowego przyjęte przez władze do tego doprowadziły. I to w czasie zdecydowanie krótszym niż zakładane dziesięć lat. Wystarczy tylko chcieć i wymagać, a zachowanie przyjdzie samo. Oczywiście samą łagodnością tego się nie uzyska. Trzeba, by piraci drogowi ponosili konsekwencje swego postępowania. Na nic zdadzą się wyliczenia, że pijani kierowcy powodują 7 procent wypadków, 93 procent wydarza się z winy jak najbardziej trzeźwych kierujących. Niefrasobliwość za kierownicą kosztuje nas zbyt wiele, a i sami płacimy słone za to rachunki w postaci podnoszonych z roku na rok składek ubezpieczeniowych. Na infrastrukturę drogową, sprzyjającą bezpieczeństwu też nie można żałować. Oszczędzanie na drogach, tak jak zrobiły władze Warszawy, skreślając w stolicy obwodnicę, pogarsza tylko bezpieczeństwo na warszawskich ulicach.

Można mieć wprawdzie wątpliwości, czy udostępnienie bus pasów autom przewożącym co najmniej cztery osoby okaże się pomysłem dobrym, bo we Wrocławiu Prezydent taki pomysł już zrealizował, a korki się nie zmniejszyły. Może więc słuszne są obawy, że zagęszczenie bus pasów o kolejnych uprawnionych doprowadzi do całkowitego zakorkowania miasta. A przecież nawet odporni na wiedzę techniczną są świadomi, że auta niepotrzebnie dodatkowo dymią jak stoją. Tu wprawdzie w sukurs przychodzić powinna uchwalona w lutym 2018 roku ustawa o elektromobilności, lecz jest publiczną tajemnicą, że zawarte w niej postanowienia są nadzwyczaj dalekie od realiów.

Zobacz także: Testujemy Volkswagena Polo

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Droga księżycowa w Gdyni, czyli Marszewska Góra

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty