Pół wieku temu BMW wyjechało z dołka na małych, dziesięciocalowych kółkach. 5 marca 2005 r. BMW Isetta obchodziła swoje 50 urodziny.

Póki marzeniem młodego Niemca był motocykl, Bawarczycy zacierali ręce. Produkowali również luksusowe sedany 501 i 502, kabriolet 503 i ekscytujący roadster 507. Wszystkie te auta znakomicie podnosiły prestiż i... przynosiły straty. Lecz firmę było na to stać. Zyski ze sprzedaży motocykli były bardziej niż zadowalające.

W końcu BMW padło ofiarą "cudu gospodarczego". Do domów motocyklistów zapukał dobrobyt. Przywitali go tym chętniej, że zamiast dwu obiecywał cztery kółka. Monachijczykom z BMW zrzedły miny. Wprawdzie pracowali nad małym, tanim autem, ale projektu nie dokończyli. Czas uciekał, zyski topniały. W końcu zdecydowali się kupić licencję.

Ich wybór padł na włoską firmę ISO. Zakładem owym, znanym głównie z produkcji zamrażarek kierował Renzo Rivolta. Obserwując włoskie apetyty doszedł do wniosku, że jest na rynku miejsce na coś pośredniego między skuterem, a "prawdziwym", małym samochodem w stylu Fiata 600, który dla wielu wciąż był luksusem. W owym czasie duże zakłady na Zachodzie, podobnie jak molochy w krajach demokracji ludowej

pracowały nad wykorzystaniem "luzów produkcyjnych". U nas narodził się z tego mielecki Mikrus. We Włoszech w 1953 roku - Isetta.
Autko miało trójkątną ramę, do której przymocowano cztery koła. Dwa tylne były bardzo blisko siebie. Dzięki temu niepotrzebny był mechanizm różnicowy. Napęd z dwusuwowego silnika był przekazywany na tylną, sztywną oś za pośrednictwem dwu łańcuchów. Nadwozie przypominało

bąbelek. Wchodziło się do niego jedynymi drzwiami, które były zarazem przednią ścianą auta. Zajmowanie miejsca ułatwiała odchylana wraz z nimi kierownica. Ponieważ karoseria była ciasna i przeszklona jak kabina myśliwca przykryto ją zwijanym, płóciennym dachem, który kolosalnie poprawiał wentylację. Pełnił też funkcję wyjścia awaryjnego, w razie czołowego zderzenia.
Zainteresowanie Isettą wzrosło, gdy w 1955 roku pięć autek tej marki zwyciężyło w swojej klasie w słynnym wyścigu Mille Miglia osiągając na trasie średnią prędkość 72 km/h. Niemniej zawiedziony

stawą Włochów, którzy nie polubili Isetty tak bardzo jak makaronu Rivolta zaczął sprzedawać z zyskiem prawa do jej produkcji. W ten sposób autko trafiło do francuskiej firmy Velam, brazylijskiej Romi i... BMW.
Niemcy zastąpili włoski silnik własnym, o pojemności 250 cm3
. Dodali również lepsze, hydrauliczne hamulce. Produkcję rozpoczęli w 1955, a już rok później poddali Isettę pierwszej modernizacji. Najpierw powiększyli i wzmocnili silnik, a potem przedstawili wersję eksportową, o ładniejszej, jednolitej linii

szyb bocznych. Była nawet odmiana na rynek amerykański z solidnie chromowanym, trzyczęściowym zderzakiem z przodu. Proponowano kabriolet, w którym zdejmowana, płócienna ścianka zastępowała tylną szybę oraz małego pikapa. Listonoszom zadedykowano model z pojedynczym fotelem i miejscem na przesyłki. Swoją wersję, stosownie pomalowaną z błyskającym "kogutem" na przedzie dostali również policjanci.
Na niektórych rynkach BMW sprzedawało Isettę w wersji trójkołowej. Było to związane z tym, że gdzieniegdzie do prowadzenia takich samochodów niepotrzebne było prawo jazdy. Ostatnia Isetta opuściła Monachium w 1962 roku. Dwa lata później zakończono jej licencyjną produkcję w Wielkiej Brytanii. Następca Isetty, BMW 600 nigdy nie dorównał jej popularnością. Zyski ze sprzedaży Isetty dały bawarczykom czas, by przestawić firmę na nowe tory, które doprowadziły ją do takich aut jak BMW serii 6 i 7.
Strefa Biznesu - inwestycje w samochody klasyczne
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?