Dariusz Balcerzyk - Ekspert Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR

Fot. archiwum
W przypadku sprzedaży nowych samochodów, obecna sytuacja spowoduje przyspieszenie rewolucji internetowej czyli przechodzenia ze sprzedaży pojazdów tradycyjnymi kanałami poprzez punkty dilerskie w realu do sprzedaży w sieci on-line. Takie próby były już wcześniej podejmowane, ale problem z koronawirusem tylko przyspieszył to rozwiązanie, które wprowadza coraz więcej marek.
Czasowe zamknięcie linii produkcyjnych wielu producentów spowoduje także problemy w zamawianiu nowych samochodów. To zauważymy jednak dopiero za kilka tygodni. Obecnie dilerzy będą robili wszystko, aby sprzedać samochody, które mają jeszcze na placach z ubiegłego roku. Problem dla klienta jest tylko taki, że będzie się on musiał zdecydować na auto, które aktualnie stoi u dilera, z jednostką napędową, wyposażeniem i kolorem, które to auto posiada. Nie będzie zatem mowy o indywidualnym dopasowaniu samochodu do naszych potrzeb.
Można z góry założyć, że druga połowa roku dla całej branży będzie bardzo, bardzo trudna.
Pytanie o ceny nowych samochodów, jest bardzo ciekawym pytaniem, na które w obecnej chwili trudno jest odpowiedzieć. Bez wątpienia przy spadku sprzedaży, dilerzy i firmy będą robili wszystko, aby pozbyć się stojących na placach aut. Należy jednak mieć na uwadze specyfikę naszego rynku - otóż w naszym kraju nabywcami nowych pojazdów są w większości firmy, a nie osoby prywatne.
Firmy ze względu na swoje problemy zapewne będą ograniczać zakupy nowych samochodów, a w przypadku wymiany floty będą po prostu przedłużać okres eksploatacji danego auta. Jeśli zostanie włączony "program oszczędnościowy" firmy, które w tym roku miały wymieniać swój park samochodowy, mogą wstrzymać się z tym o rok lub dwa, czekając na rozwój wypadków. To w znacznej mierze odbije się na rynku.
Niezależnie od tego czy nadejdzie kryzys czy nie, zarówno firmy, jak i osoby prywatne zaczną uważniej przyglądać się dokonywanym zakupom, ograniczając się tylko do niezbędnych wydatków. Zakup samochodu na pewno nie będzie priorytetem.
Alfred Franke - Prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych

Fot. archiwum
Obecnie producenci pojazdów zamykają swoje europejskie montownie, co dodatkowo przekłada się negatywnie na płynność dostaw od producentów części. Oznacza to pogorszenie działalności producentów części, co w rezultacie może doprowadzić wiele firm, zwłaszcza tych mniejszych, do utraty płynności finansowej i redukcji zatrudnienia. Już obecnie producenci części motoryzacyjnych z Polski albo zamrażają zatrudnianie nowych pracowników, albo wręcz powoli zaczynają redukcję etatów. Finalnie - jeżeli zawirowania związane z koronawirusem potrwają dłużej, a pomoc państwa i Unii Europejskiej okaże się niewystarczająca - czekać nas może fala upadłości.
Optymalnym rozwiązaniem dla działalności producentów części jest równoważenie dostaw pomiędzy rynek OE (producenci samochodów) oraz IAM (rynek posprzedażowy). Zwykle, gdy pojawia się kryzys i spada popyt na nowe samochody, kierowcy więcej uwagi poświęcają na serwisowanie swoich pojazdów. Natomiast, gdy gospodarka rośnie wraz z nią rozwija się również sprzedaż nowych aut, które wymagają mniej napraw. Wydawało się, że dzięki takim zależnościom producenci części samochodowych stoją na dwóch nogach i są bardziej odporni na sytuacje kryzysowe.
Jednakże w obecnej sytuacji, gdy stają taśmy produkcyjne samochodów, a kierowcy siedzą w domach, mamy poważny problem. Dodatkowo, w motoryzacji mamy często do czynienia z długimi łańcuchami powiązań i kooperacji, co sprawia, że sytuacja, z którą musimy mierzyć się obecnie uderza również w małe firmy, które są poddostawcami swoich wyrobów dla dużych firm produkujących różne zespoły motoryzacyjne. I tak rozpoczyna się efekt domina.
Należy pamiętać, że rozwój pandemii dotyka nie tylko producentów części, ale również firmy zajmujące się ich dystrybucją, a także przedsiębiorstwa świadczące usługi serwisowania i naprawy pojazdów. Badania przeprowadzone przez portal MotoFocus.pl pokazały, że co prawda 80% warsztatów motoryzacyjnych na dziś nadal jest otwartych, ale odczuwalność wpływu koronawirusa na swoją działalność w skali od 1 do 10 oceniają najwyżej (aż co czwarty warsztat raportuje wysoce negatywny wpływ pandemii na prowadzone przez nich biznesy).
Andrzej Sadowski - ekonomista, Prezydent Centrum im. Adama Smitha

Fot. archiwum
Branża motoryzacyjna nie poradzi sobie bez rządowego rozwiązania polegającego na systemowym podejściu do kwestii podatkowych, a przede wszystkim bez obniżenia opodatkowania konsumpcji z obecnych, horrendalnie wysokich 23%.
Nasi zachodni sąsiedzi mają już nad nami przewagę, bowiem tam stawka podstawowa podatku od towarów i usług VAT (Mehwertsteuer) wynosi 19%. Bez znacznego zmniejszenia podatku VAT u nas, nie ma co liczyć na zmniejszenie spadku sprzedaży. W przypadku firm przepisy podatkowe dotyczące zakupu i eksploatacji samochodów nie mogą być zauważalnie gorsze jak w Czechach i Niemczech. Należy je przynajmniej zrównać do poziomu tych krajów.
Zobacz także: Testujmy Skodę Kamiq - najmniejszego SUV-a Skody
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
kup teraz

Apple Beats Flex żółty (MYMD2EE/A)
w zależności od tego, co robisz, słuchawki beats f…
kup teraz

Bang & Olufsen Beoplay EX Czarne
To jest automatyczne tłumaczenie wygenerowane prze…
kup teraz

Beyerdynamic DT770 PRO 80Ohm
Najważniejsze cechy:• ergonomiczny kształt• przewó…
kup teraz

Bang & Olufsen Beoplay EX Złote
Słuchawki Bang & Olufsen Beoplay EX Komfort na któ…
kup teraz

Bang & Olufsen Beoplay H95 Navy 1266116
Słuchawki Bang & Olufsen Beoplay H95 Navy 1266116D…
Pirat drogowy w Lublinie