Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konie remontowe i mechaniczne

Marek Ponikowski
Chevrolet, model 1937, z warszawskiej fabryki Lilpop, Rau i Loewenstein. Sześciocylindrowy silnik o mocy 80 KM, mocna ramowa konstrukcja. Takie samo auto kupił dr Borowski Fot: Archiwum autora
Chevrolet, model 1937, z warszawskiej fabryki Lilpop, Rau i Loewenstein. Sześciocylindrowy silnik o mocy 80 KM, mocna ramowa konstrukcja. Takie samo auto kupił dr Borowski Fot: Archiwum autora
Jak kupowało się auto w latach 30. i dlaczego nie wypadało jeździć samochodem do kościoła - wyjaśnia Marek Ponikowski

Niniejszym potwierdzamy JW Panu Doktorowi łaskawie poczyniony u nas zakup fabrycznie nowego samochodu osobowego

Chevrolet, model 1937, z warszawskiej fabryki Lilpop, Rau i Loewenstein. Sześciocylindrowy silnik o mocy 80 KM, mocna ramowa konstrukcja. Takie samo
Chevrolet, model 1937, z warszawskiej fabryki Lilpop, Rau i Loewenstein. Sześciocylindrowy silnik o mocy
80 KM, mocna ramowa konstrukcja. Takie samo auto kupił dr Borowski
Fot: Archiwum autora

Chevrolet typ Standard z motorem 6-cylindrowym, z karoserią zamkniętą, stalową 4-5-osobową, w oryginalnym wykończeniu, w kolorze niebieskim, włącznie 1 kompl. koła zapasowego, kompletu przyborów i narzędzi oraz dodatkowej płyty metalowej umontowanej w schowku na bagaż, za cenę zł 7700…".

Cytuję fragment dokumentu wystawionego 7 marca 1938 roku przez poznańską firmę Brzeskiauto S.A. Wacławowi Borowskiemu, z majątku ziemskiego Górka w wielkopolskim powiecie Oborniki. Gubiąc się w domysłach co do owej płyty metalowej w bagażniku, czytam dalej:

"Cenę kupna reguluje JWPan Doktor jak następuje: za zł 1000 przejmujemy Jego używany samochód Skoda, zł 700 otrzymaliśmy gotówką tytułem zadatku przy zamówieniu, a  na pozostałe zł 6000 doręcza nam JWPan Doktor weksle kwartalne z prawem prolongaty (…) Weksle będą zaopatrzone w żyro żony JWPana Doktora…".

Z dalszego ciągu dowiaduję się m.in., że przeniesienie własności samochodu na nabywcę nastąpi dopiero po zapłaceniu całej ceny, zaś gwarancja fabryczna na Chevroleta obowiązuje zaledwie przez trzy miesiące. Na końcu pisma -  zachwycająca formuła: "Dziękując JWPanu Doktorowi raz jeszcze za łaskawie udzielone nam zlecenie, polecamy przedsiębiorstwo nasze nadal łaskawym względom JWPana Doktora i pozostajemy z poważaniem…".

- Ojciec był zarządcą Górki. Właścicielką była mama, która odziedziczyła majątek po swojej bezdzietnej ciotce, Jadwidze Wilemskiej i jej mężu. Dla sprzedawcy samochodów była więc bardzo pewnym żyrantem weksli - wyjaśnia mi pani Zofia Borowska-Wyrwa. W jej gdyńskim mieszkaniu studiuję rodzinne dokumenty, listy, przeglądam albumy ze zdjęciami. Próbuję dowiedzieć się czegoś o Skodzie, przyjętej w rozliczeniu przez Brzeskiauto, ale pani Zofia pamięta z dzieciństwa tylko to, że auto było nieduże. Nie ma zdjęcia, więc mogę tylko domniemywać, że chodzi o małolitrażową Skodę 420 z lat 1933-1934, albo o jej następcę Populara. Zaś Chevrolet był produkcji polskiej, z warszawskich zakładów Lilpop, Rau i Loewenstein, które w 1936 roku, na podstawie umowy licencyjnej z General Motors, rozpoczęły montaż osobowych i ciężarowych Chevroletów,

Jedyne "samochodowe" zdjęcie w zbiorach Zofii Borowskiej-Wyrwy: Austro-Daimler, rocznik 1925. Z prawej stoi Jadwiga Wilemska, z lewej
Jedyne "samochodowe" zdjęcie w zbiorach Zofii Borowskiej-Wyrwy: Austro-Daimler, rocznik 1925. Z prawej stoi
Jadwiga Wilemska, z lewej Felicja Borowska, w aucie mała Zosia, na stopniu jej młodsza siostra Janeczka
Fot: Archiwum autora

luksusowych limuzyn Buick oraz małych Opli Kadettów. Auta w szybkim tempie polonizowano. Już w 1940 roku miały być wyrobem w pełni krajowym.

W jednym z albumów znajdujemy fotografię innego samochodu, należącego niegdyś do państwa Wilemskich - kanciaste kształty starej limuzyny wskazują, że to pojazd z lat 20. ubiegłego stulecia. To najprawdopodobniej Austro-Daimler, rocznik 1925. Auto zaliczane było do europejskiej elity. Wilemscy byli ludźmi bardzo majętnymi.

Pani Zofia wprowadza mnie w dzieje rodziny. Mama, Felicja, była sierotą, wychowywali ją państwo Wilemscy. Doktor Antoni Drygas, ojciec Felicji, znany poznański lekarz, tak boleśnie przeżył śmierć zmarłej w połogu żony, że wyruszył w świat jako lekarz okrętowy  i umarł w 1906 roku na zapalenie płuc we afrykańskim porcie Dar es Salaam. Ojciec pani Zofii, tytułowany w piśmie "Brzeskiauto" JWPanem Doktorem, urodził się w rodzinie urzędnika kolejowego na Kubaniu, u stóp Kaukazu, ale wywodził się z Kurlandii, a maturę robił we Lwowie, bo rodzice pragnęli, by kończył szkołę z polskim językiem wykładowym. Wcielony do armii rosyjskiej w 1915 roku, był - nie ze swojej woli - żołnierzem Mikołaja II, potem Kiereńskiego, wreszcie Armii Czerwonej. W 1919 roku udało mu się wyjechać do Polski - w sam czas, by w mundurze 8 pułku  Strzelców Wielkopolskich ruszyć do walki przeciw bolszewikom. Został ranny po raz drugi i zakończył wojaczkę w stopniu kapitana.  Studiował potem prawo na Uniwersytecie Poznańskim, uzyskał doktorat, specjalizując się w zagadnieniach prawa finansowego. Pracował na wysokich stanowiskach w spółdzielczości rolnej i Banku Gospodarstwa Krajowego.

Będąc zarządcą 460-hektarowego gospodarstwa w Górkach, dał się poznać jako społecznik, inicjator przedsięwzięć podnoszących efektywność wielkopolskiego rolnictwa, a także zwolennik nowoczesnych metod uprawy i hodowli. Górkę zelektryfikował już na początku lat 30. Prąd z agregatów nie tylko oświetlał dwór i całe gospodarstwo, ale też napędzał maszyny!

- Prowadzenie samochodu ojca nie interesowało - wspomina pani Zofia. - Do Poznania woził go szofer. Za to mieszkająca pod Toruniem siostra ojca, Helena Jełowicka, miała prawo jazdy i jako kierowca szokowała ziemian z sąsiedztwa. W Górkach nie

Fragment pokwitowania za zakup Chevroleta Fot: Archiwum autora
Fragment pokwitowania za zakup Chevroleta
Fot: Archiwum autora

jeździło się do kościoła samochodem. Tata wolał bryczkę. Auto płoszyło konie, kurzyło niemiłosiernie na idących drogą i - ogólnie rzecz biorąc - było nie na miejscu. Pamiętam tylko jedną dalszą wyprawę rodziców: pojechali aż do Zakopanego…
Doktora Borowskiego bardziej od mechanicznych interesowały konie remontowe. Tak nazywano konie hodowane specjalnie dla wojska. Były jedną ze specjalności majątku Górki.

- Chevroletem ojciec nie nacieszył się zbyt długo - mówi pani Zofia. W sierpniu 1939 roku został zarekwirowany przez wojsko. Używano go w Obornikach do rozwożenia kart mobilizacyjnych. Już go nie zobaczyliśmy.

Po wojnie Wacław Borowski pracował krótko w resorcie skarbu PKWN. Potem współorganizował na Wybrzeżu Wyższą Szkołę Handlu Morskiego, przekształconą w Wyższą Szkołę Ekonomiczną, a wreszcie w Uniwersytet Gdański. Wykłady profesora Borowskiego, w których nie krył sceptycyzmu wobec "socjalistycznej gospodarki planowej", budziły aplauz studentów i rosnącą dezaprobatę władz. W końcu przymuszono go do rezygnacji z powodu "reakcyjnego stanowiska". Rehabilitacji doczekał się po październiku 1956 roku.

Pani Zofia, jego najstarsza córka, od 1958 roku mieszka w Gdyni. Ponad ćwierć wieku przepracowała w Dalmorze. - Złomowałam statki - śmieje się. W 1980 roku zakładała w przedsiębiorstwie Solidarność. Mimo że dobiega dziewięćdziesiątki, jest aktywna. Na emeryturze pisze książki. Jeździ, a właściwie jest wożona Skodą. Tyle że Felicią. Skoda i Felicja! - dopiero pisząc tekst, dostrzegam to echo rodzinnej przeszłości…

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty