Kochajmy panów Józków! Felieton Ryszarda M. Perczaka

Ryszard M. Perczak
Fot. Janusz Wójtowicz
Fot. Janusz Wójtowicz
Kilka dni temu miałem problem z samochodem. Chodziło naprawdę o drobiazg, którego jednak nie dało się usunąć domowymi sposobami. Z kolei wyprawa do serwisu byłaby sporo na wyrost.
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum

Do tego przypadku była potrzebna tzw. złota rączka czyli taki pan Józek co to i kran naprawi i zechce mu się podłubać przy rozruszniku, a nie zaraz wysyła do sklepu po nowy. Okazuje się, że znalezienie człowieka, który będzie miał serce do tego, aby poświęcić godzinę na to co warte jest pięć złotych graniczy praktycznie z cudem. Każdy z autoryzowanych serwisów, do których dzwoniłem od razu proponował diagnostykę komputerową, oczywiście w odpowiedniej cenie. Jednocześnie nie gwarantowano wyeliminowania usterki. W internecie, choć roi się od ogłoszeń różnej maści „fachowców” i „specjalistów” także trudno było znaleźć kogoś kto potrafiłby trafnie zdiagnozować przyczynę awarii i co równie istotne być w stanie ją wyeliminować.

Kiedy byłem już gotów dać te parę złotych na diagnozę komputerową okazało się, że to wymaga czasu, bowiem każda wizyta w markowym warsztacie zaczyna się od wypisania zlecenia. Potem dopiero może nastąpić rytuał podłączania przewodów do urządzenia diagnostycznego.

Zobacz także: Citroën C3 w naszym teście

Video: materiał informacyjny marki Citroën

Polecamy. Co oferuje Kia Picanto?

Na szczęście, choć technika motoryzacyjna poszybowała nieprawdopodobnie w górę, tu i ówdzie są jeszcze ludzie, którzy potrafią się pochylić nad drobiazgiem z kluczem „dziesiątką”, a nie wtyczkami do gniazda komputera. Od znajomego znajomych dowiedziałem się, że jest gdzieś malutki warsztacik, w którym „pan Józek” potrafi wszystko. Bez większej nadziei pojechałem tam i nie bez trudu znalazłem owego cudotwórcę, jak się później okazało, samochodowego.

 Naprzeciw mnie przed swój „serwis” mieszczący się w niewielkim garażu wyszedł skromny starszy pan w sfatygowanych „ogrodniczkach” i od razu poprosił o uruchomienie silnika oraz podniesienie maski. Potem jeszcze dwukrotnie wracał do swojej świątyni po jakieś narzędzia. Wreszcie wydłubał coś z komory silnika mojego auta, poszperał w jakiejś swojej tajemniczej skrzyneczce, coś tam podmienił i szeroko się uśmiechając powiedział po prostu: gotowe! Miałem go wtedy ochotę pocałować w obie ręce.

Nie muszę wspominać, że rachunek był niewielki, a cała „naprawa” nie trwała dłużej niż kwadrans. Zachłystując się postępem, który jest oczywisty, nie zapominajmy, że taki pan Józek jest dobrem i wartością na które trzeba chuchać i dmuchać, bo jak takich nam zabraknie, to będziemy zdani tylko na „fachowców” z komputerami.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty