Jest drogo, będzie drożej

Wiesław Marnic
Fot. Tomasz Szmandra
Fot. Tomasz Szmandra

Stłuczka to prawdziwe nieszczęście dla każdego kierowcy. Jednak, jeżeli jesteśmy posiadaczami samochodu starszego niż dziesięcioletni spiętrzą się przed nami dodatkowo dylematy - jakimi częściami naprawiać nasze auto.

 

Jeżeli nieopatrznie pozwolimy zawlec nasz okaleczony pojazd do stacji serwisowej stosownej dla jego marki musimy się liczyć z naprawdę dużymi wydatkami. Mamy wprawdzie gwarancję użycia części nowych i jak najbardziej markowych, ale, za jaką cenę. Przeciętny reflektor z markowym logo kosztuje dwa razy drożej niż taki sam zacnej firmy nieoznaczony markowym godłem, a

Fot. Tomasz Szmandra
Fot. Tomasz Szmandra

cztery razy drożej niż nadający się do zastosowania nowy produkt nie do końca wiadomego pochodzenia.

 

Przykładem są reflektory, bo to one właśnie pierwsze stają się ofiarami jesiennych słot i śliskich jezdni. Podobnie rzecz się ma z lampami tylnymi, które są nie mniej narażone na zniszczenie. Jeżeli nieszczęście zdarzyło się nam w aucie nowym wielkiego wyboru nie mamy, ale lepiej dobrze się zastanowić zanim przyjmie się propozycję holowania do renomowanego serwisu. A gdyby już tak się stało żądanie wyliczenia wstępnego kosztów naprawy, z wyszczególnieniem ceny części może okazać się wielce przydatne. Można, bowiem wynegocjować z naprawiającym, iż sami dostarczymy części. I wtedy, co prędzej należy wybrać się na giełdę. O ile oryginał przedniego reflektora do popularnego modelu Renaulta Clio w firmowym sklepie kosztuje prawie 500 zł., to jego odpowiednik wymontowany z auta, które miało rozbity tył można kupić nawet za 60 zł. Należy wprawdzie dobrze obejrzeć czy nie jest to model jeszcze bardziej historyczny niż nasze auto, i sprawdzić dobrze stabilność mocowania plastikowych zaczepów, ale oszczędność widoczna jest nader dobitnie.

 

Podobnie rzecz się ma z innymi częściami, jakie można dostać na giełdowych placach. Wprawdzie nie zawsze jest dostępne to, czego akurat potrzebujemy jednak giełdowi handlowcy wyznają zasadę - "klient nasz pan" i jak nie mają, to za tydzień przywiozą. Dla zasmuconych sytuacją właścicieli starszych samochodów to praktycznie jedyna droga, bo gdyby tak naprawiać kilkunastoletnie BMW oryginalnymi markowymi częściami, to koszt naprawy byłby o wiele wyższy niż wartość takiej limuzyny.

 

Nawet w przypadku młodszych aut, aby się zmieścić w rozsądnych kosztach, lepiej kupować części na motoryzacyjnych targowiskach. Tak też zakładają ubezpieczyciele, wyliczając wartość uszkodzonych części pomniejszoną o ich zużycie. A może być jeszcze gorzej, bo koncerny motoryzacyjne zastrzegły już w urzędzie patentowym około 200 wzorów części. Oznacza to, iż nikt nie będzie mógł legalnie produkować takich samych, a oryginały będą kosztować stosunkowo drogo.

 

Wprawdzie sejmowa komisja gospodarki zajęła się sprawą części i wystosowała do stosownego resortu postulat by w Polsce podobnie jak w innych państwach UE firmy na podstawie klauzuli napraw mogły swobodnie produkować potrzebne części do aut, ale na razie sejm i resort są zbyt zajęte innymi ważniejszymi sprawami. Wygląda, więc na to, iż proces zastrzegania wzorów części w Urzędzie Patentowym będzie przebiegał prędzej. Co gorsza kierowcy nie mogą się zabezpieczyć przed czyhającymi na nich wydatkami, bo nie wiadomo, jakie części kupić w porę na jako tako tanim jeszcze rynku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty