Jeremy Clarkson zawieszony przez BBC. Czy stacja ulegnie presji wielbicieli "Top Gear"? [VIDEO]

Jenny Booth, Kaya Burges / video: TVN/x-news
Fot. Tony Harrison, licencja CC 2.0
Fot. Tony Harrison, licencja CC 2.0
Tym razem BBC zareagowała stanowczo na rzekomy wyskok gwiazdy programu "Top Gear". Pytanie jednak, czy firma nie ugnie się pod presją widzów i traconych z każdym programem zysków.
Fot. Tony Harrison, licencja CC 2.0
Fot. Tony Harrison, licencja CC 2.0

Zawieszony za rzekome uderzenie jednego z producentów "Top Gear" Jeremy Clarkson może już nie wrócić do prowadzenia tego znanego na całym świecie programu. Jego kontrakt z BBC wygasa pod koniec marca.

Źródło zbliżone do Clarksona poinformowało Radio Times, że 54-letni gwiazdor może zdecydować o odejściu z BBC, nawet jeśli wewnętrzne dochodzenie redakcji wykaże, że jest niewinny, bo jego relacje z szefami - z powodu wielu innych kontrowersji - są i tak fatalne.

- Zawieszono emisję trzech ostatnich odcinków "Top Gear" [seria liczy 22 odcinki - red.]. Czy nakręci kolejne dla BBC? Nie sądzę. Ale da sobie radę. Inni nadawcy wezmą go z pocałowaniem w rękę - dodaje to samo źródło.

Sam Clarkson w rozmowie z dziennikarzami żartował, że właśnie wrócił z pośredniaka. - Nareszcie będę miał czas obejrzeć dziś wieczorem mecz Chelsea!

Jednak zapytany, czy żałuje tego, co się stało, prezenter odparł twierdząco.

Już przedtem Clarkson mówił przyjaciołom, że nie uderzył producenta Oisina Tymona, ale doszło między nimi do kłótni z powodu… opóźnienia z dowiezieniem posiłku podczas kręcenia jednego z odcinków. Dodajmy, że w nomenklaturze BBC "producent" to po prostu członek zespołu przygotowującego program.

Do zdarzenia doszło w środę w ubiegłym tygodniu. Clarkson oraz współprowadzący "Top Gear" James May i Richard Hammond przygotowywali się właśnie do podpisania nowego, trzyletniego kontraktu. Jeśli Clarkson - już przedtem otrzymał od szefów BBC "ostatnie ostrzeżenie" - nie wróci do kultowego programu, wzrośnie prawdopodobieństwo, że stacja zatrudni nowego prezentera. On sam zaś może zacząć realizować podobny program u innego, konkurencyjnego nadawcy. Media społecznościowe już wymieniają jako jego ewentualnych następców Chrisa Evansa i Piersa Morgana.

Ten pierwszy szybko jednak zaprzeczył: - Kategorycznie stwierdzam, że nie staram się i nie będę się starał o tę robotę. Wyrzućcie moją kandydaturę.

Niemal 400 tys. osób podpisało w internecie petycję w sprawie przywrócenia Clarksona.

Poparli go także koledzy po fachu. Perry McCarthy, który przez kilka lat występował w programie jako słynny anonimowy kierowca Stig, stwierdził, że mieliśmy do czynienia z "całkowicie nadmierną reakcją ludzi, którzy poczuli się obrażeni".
- Sądzę, że wdał się w sprzeczkę. Nie myślę, że chodziło o coś poważnego - powiedział z kolei James May.

Clarkson słynie z tego, że nie ma dlań świętości. Tymona miał uderzyć w twarz w czasie kłótni, do której doszło po długim dniu zdjęciowym w Newcastle.

Policja Nortumbrii twierdzi jednak, że nikt nie zgłaszał żadnego incydentu. Aż do wtorku nie wiedzieli też o nim szefowie BBC.
Clarkson zareagował w sposób dla siebie typowy. - Popijam zimne piwko i czekam, aż wszystko to przejdzie - powiedział dziennikarzowi "The Sun".

Źródła zbliżone do gwiazdora twierdzą, że nikogo nie uderzył. Jego córka Em napisał na Twitterze: "Boże! BBC, weźcie go z powrotem. On zaczął… gotować!".

W ubiegłym roku w felietonie dla "The Sun" Clarkson pisał: "BBC przekazało mi, że jeśli gdziekolwiek i pod czyimkolwiek adresem wygłoszę jeszcze jedną obraźliwą uwagę, z miejsca mnie wywalą. Z czymś takim wiszącym nad głową nawet archanioł Gabriel musiałby walczyć o przetrwanie".

W ostatnich latach brytyjski regulator rynku mediów Ofcom oczyścił Clarksona z zarzutu, że łamie wewnętrzny kodeks BBC, porównując japońskie auto do faceta z naroślą na twarzy. Prezenter spotkał się też z falą protestów ze strony organizacji pomagających osobom z problemami psychicznymi za wypowiedź, że ludzie rzucający się pod pociąg postępują egoistycznie.

Musiał również przeprosić za wypowiedź w programie "The One Show" BBC1, że strajkujących robotników winno się zastrzelić. Jednak jego pozycji i relacjom z szefami BBC tak naprawdę zaszkodziły dopiero wypowiedzi odbierane jako rasistowskie.

Podczas kręcenia jednego z odcinków "Top Gear" w Birmie Clarkson miał użyć wulgarnego kolokwializmu, którym Brytyjczycy określają osoby pochodzące z Azji.

Fot. Archiwum Polskapresse
Fot. Archiwum Polskapresse

W maju, również podczas kręcenia zdjęć do programu, kilka razy wyrecytował wyliczankę "Eeny Meeny Miny Mo". Niektóre jej wersje zawierają też obraźliwe słowo "nigger" (czarnuch). Clarkson wyjaśniał, że świadomie nie użył tego słowa, zastępując je niewyraźnym mamrotaniem. Nie pomogło. BBC wszczęła wewnętrzne dochodzenie w sprawie rasistowskich uwag na planie "Top Gear". - Clarkson nie widzi problemu, gdy chodzi o pewne słowa, których używa. Ja myślę inaczej - miał powiedzieć dyrektor BBC ds. emisji Danny Cohen. I dodał podobno, że nie jest on aż tak wielką gwiazdą, której nie można by było zwolnić. - Nikt nie jest większy niż sam zespół BBC. Gdy chodzi o ostatnie zdarzenie, BBC wydało oświadczenie, w którym - jak się wydaje - winą obarcza samego Clarksona.

"W wyniku kłótni z producentem BBC Jeremy Clarkson został zawieszony na czas prowadzenia dochodzenia. Nie zawieszono nikogo innego" - czytamy w oświadczeniu.

We wtorek brytyjski tabloid "Daily Mirror" cytował swoje źródło twierdzące, że Clarkson uderzył Tymona za to, że ten nie zadbał o ciepły posiłek po całym dniu zdjęciowym. - W tym wszystkim chodziło o catering. Po całym dniu pracy Jeremy zobaczył, że nie ma nic do jedzenia. Wpadł w gniew i uderzył producenta, którego obwiniał o to, że zaniedbał zamówienie czegoś ciepłego.

Prawnik Oisina Tymona stwierdził, że jego klient poczeka na wynik wewnętrznego dochodzenia i nie będzie wypowiadać się aż do jego zakończenia.

W przypadku "Top Gear" zdjęcia w danych lokalizacjach kręci się z sześciotygodniowym wyprzedzeniem. Część studyjną natomiast nagrywa się zazwyczaj w środy. Odcinki emitowane są w niedzielę.

W najbliższym, jako "gwiazda w samochodzie za przystępną cenę", miał wystąpić słynny były piłkarz Gary Lineker. W ostatnich dwóch odcinkach bieżącej serii mieli wystąpić Keanu Reeves i Henry Cavell.

Umieszczoną w internecie petycję o przywrócenie Carksona do pracy już podpisało ponad 400 tys. osób. Wielu fanów zamieszcza wpisy pochwalające podejście swojego idola, które charakteryzuje się luzem i brakiem wszelkich świętości.

"Ten facet dostarcza radość milionom ludzi na całym świecie. Jego poczucie humoru pomogło członkom mojej rodziny w walce z depresją. Z niecierpliwością czekamy na każdy nowy - ale też stary! - odcinek "Top Gear". Dzięki nim w naszym domu gości poczucie humoru" - pisze Joseph Honeck z amerykańskiego stanu Minnesota.

Takich wpisów i głosów jest znacznie więcej, ludzie nie widzą życia bez programu z udziałem Clarksona.
"BBC, chcecie olać i wkurzyć 300 mln osób?" - pyta Ilia Babiński z Sankt Petersburga.

Tłumaczenie: Zbigniew Mach

                                                                                                      Źródło: Polskatimes.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty