
Tomasz Kluba jechał starą sianowską drogą, czyli ul. Słupską. Każdy z kierowców, kto choć raz tędy jechał, wie, że nie należy ona do zbyt bezpiecznych – jest kręta i dziurawa. – Niedaleko od granicy miasta dojrzałem sporą dziurę w asfalcie – mówi pan Tomasz. – Chciałem ją ominąć, zjechałem na przeciwny pas ruchu. Wtedy spostrzegłem jadący z przeciwka samochód, więc wróciłam na swój pas i, niestety, wjechałem w tę dziurę. Oba przednie koła zostały uszkodzone, opony, felgi trzeba wymienić.
Jeszcze na gorąco, z miejsca zdarzenia, młody kierowca zgłosił sprawę telefonicznie policji. – Nikt nie chciał przyjechać, ale o zdarzeniu zawiadomiłem, czy to wystarczy? Jeżeli chcę starać się o odszkodowanie, to czy powinienem mieć to zgłoszenie na piśmie? A może policjanci powinni przyjechać na miejsce? – zastanawiał się Tomasz Kluba.
Wyjaśnijmy, policjanci nie mają obowiązku przyjeżdżać do tego rodzaju zdarzeń. – Ale oczywiście idealnie by było, gdyby byli na miejscu i osobiście potwierdzili to, co się stało, tego nikt by wówczas nie podważył – przyznaje Andrzej Zubrzycki, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich. – A jeżeli nie, to dobrze, gdy kierowca zgłosi zdarzenie i jest z tego notatka, to też jest dodatkowy dowód w sprawie. Bo ubezpieczyciel, który przejmuje od nas sprawę o odszkodowanie, sprawdza, czy policja została powiadomiona.
I kolejna bardzo ważna sprawa, o której powinni pamiętać poszkodowani kierowcy: róbcie od razu na miejscu zdjęcia, aby było widać i uszkodzenia w aucie, i ową dziurę, w którą wpadliście. Dobrze jest też, gdy są świadkowie tego, co się stało – ich głos ubezpieczyciel także weźmie pod uwagę. Podobnie jak to, czy dziury w jezdni były oznakowane, czy na drodze były ograniczenia prędkości. – Im więcej informacji uwiarygadniających to, co się stało, tym lepiej dla poszkodowanego – mówi dyrektor ZDM. – Bo ubezpieczyciel musi mieć pewność, czy ktoś nie próbuje wyłudzić odszkodowania.
A czy potrzebna jest opinia rzeczoznawcy? – Nie, tego kierowca nie musi robić, bo ubezpieczyciel i tak wyśle na oględziny swojego rzeczoznawcę, sprawdzi też wskazane miejsce na drodze. A co do wysokości odszkodowania, to ostatnie słowo i tak należy do ubezpieczyciela – odpowiada Andrzej Zubrzycki.
Pan Tomasz swoje pierwsze kroki skierował do Zarządu Dróg Miejskich w Koszalinie przy ul. Połczyńskiej 24 (to zarządca wspomnianego odcinka; ważne jest bowiem, abyśmy ustalili, kto nadzoruje miejsce, w którym doszło do uszkodzenia). Tam pobrał wniosek, by starać się o odszkodowanie. – W nim było ponad 20 pytań, m.in. o to, do której komendy zgłoszono sprawę – mówi pan Tomasz. Razem z wnioskiem i materiałami, które zgromadził, musiał jeszcze złożyć kopię prawa jazdy i dowodu rejestracyjnego auta. Teraz musi czekać. Ile trwa rozpatrywanie sprawy przez ubezpieczalnię? Średnio 1,5 miesiąca.
Marzena Sutryk / gk24.pl

Inwestycje drogowe w Miliczu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?