Jedni uznają, że są to crossovery ze sportowym zacięciem, inni, że to jedyne słuszne wersje czyli z mocną benzyną, automatyczną skrzynią biegów i napędem na wszystkie koła. Konserwatyści nadal będą twierdzić, że te auta są bezsensowne i wybiorą tradycyjne kombi lub terenówkę, ale słupki sprzedaży nie kłamią – ludzie pokochali takie auta. Jasne, zazwyczaj wybierane są odmiany z napędem na przednią oś, ale jak ktoś chce poczuć choć odrobinę adrenaliny, mieć możliwość dynamicznej jazdy w trasie, a czasami zjechania z ubitego szlaku bez obawy, że zakopie się po 15 metrach, taka wersja jest jedyną słuszną. Oczywiście cena proporcjonalnie rośnie, ale w wielu przypadkach pozwoli zamknąć się w 150-160 tysiącach złotych.
Hyundai Tucson vs Seat Ateca. Krótki przegląd oferty

Fot. Hyundai
Oba modele to rynkowe nowości. Owszem, prawdziwą nowością w pełnym tego słowa znaczeniu jest Hyundai Tucson, ale Seat Ateca przeszedł ostatnio lifting i jego oferta również została nieco odświeżona. Koreańska propozycja startuje z cenami od poziomu 99 900 złotych za odmianę Pure z silnikiem 1.6 T-GDI o mocy 150 KM, napędem na przednią oś i z manualną skrzynią biegów. Tylko ta wersja silnikowa jest dostępna ze wszystkimi wersjami wyposażenia. Za najdroższego Tucsona zapłacimy 170 900 złotych i będzie to topowa odmiana wyposażenia Platinum z silnikiem Diesla 1.6 CRDI o mocy 136 KM z 7-biegowym automatem i napędem na przód. Wybór jednostki wysokoprężnej z napędem na przednią oś wydaje się jednak bezsensowny, bowiem 5000 złotych taniej otrzymujemy 180-konną benzynę z napędem na cztery koła i z tym samym wyposażeniem. Są jeszcze odmiany hybrydowe, ale należą one do odrębnej oferty.

Fot. Seat
Seat Ateca wydaje się nieco tańszy, zaś oferta nieco bardziej zróżnicowana. Czy to tylko wrażenie? Być może, bowiem najtańszy model w cenniku kosztuje 88 700 złotych. Jest to odmiana Reference z silnikiem 1.0 TSI o mocy 110 KM z napędem na przód i 6-biegowym manualem. Tucson jest znacznie droższy w podstawie, ale oferuje silnik 150-konny. To spora różnica. Najdroższa jest odmiana FR oraz Xperience (ta sama cena) i kosztuje 156 800 złotych (bez rabatów). Tutaj pod maską dostaniemy silnik 2.0 TDI o mocy 150 KM z napędem na cztery koła i 7-biegowym automatem. W tym punkcie to oferta Seata wydaje się lepsza. Za te same wersje wyposażenia, ale z silnikami benzynowymi zapłacimy 150 900 złotych (bez rabatów).
Hyundai Tucson vs Seat Ateca. Stylistyka nadwozia i wnętrze

Fot. Hyundai
Oba auta mają bardzo dynamiczną sylwetkę i przykuwają wzrok, szczególnie w odmianach usportowionych tj. Tucson N-Line (wersja dostępna wkrótce) oraz Ateca FR, ale gdy postawimy obok te dwa auta, zdecydowanie więcej spojrzeń przyciągnie koreańska propozycja. Nie oszukujmy się – auto niemal szokuje wyglądem. Czy pozytywnie? To już trudno stwierdzić, bowiem spotkałem się z mnóstwem bardzo różnych opinii. Jedni twierdzą, że Hyundai zaryzykował i stworzył auto wyglądające rewelacyjnie, inni zaś, że Koreańczycy przesadzili i zaprojektowali straszydło. Jedno jest pewne – Tucson zwraca na siebie uwagę.
Praktycznie gdzie nie spojrzymy, to coś się dzieje. Można powiedzieć, że tych atrakcji jest nawet za dużo i w porównaniu do poprzedniej generacji, która wyglądała ładnie i dość zachowawczo, tutaj mamy prawdziwe trzęsienie ziemi. Całe auto jest nietypowe i odważnie narysowane, ale cechą szczególną zdecydowanie jest przednia część z ogromnym grillem, który skrywa w sobie światła LED do jazdy dziennej. Pod geometrycznymi kształtami skrywają się ciekawie zaprojektowane lampy, które przypominają nieco skrzydła anioła. Jednym się to bardzo podoba, inni uznają to za groteskowe. Takie są skutki bezkompromisowego podejścia do stylistyki – nie da się wszystkich zadowolić. Linia boczna to mnóstwo przetłoczeń, załamań i geometrycznych kształtów. Tył również prezentuje się świetnie i zwraca na siebie uwagę, przede wszystkim za sprawą świetlnej listwy i dwóch „kłów” po bokach. Moim zdaniem auto prezentuje się świetnie i jeśli ktoś chce się wyróżnić na ulicy, nie znajdzie lepszego sposobu.