Hot rod. Amerykański wynalazek

Michał Kij
Hot rod to amerykański wynalazek. Nie mógłby narodzić się w kraju, gdzie nie było dużo samochodów. Fot. materiały prasowe
Hot rod to amerykański wynalazek. Nie mógłby narodzić się w kraju, gdzie nie było dużo samochodów. Fot. materiały prasowe
Źli chłopcy i ich monstra z piekła rodem. Ameryka nie załapała się na rycerzy, damy i turnieje. W zamian za to wymyśliła wyścigi na ćwierć mili, żel do włosów i „pin-up girls”. W ten sposób cywilizacja benzyny i spalin wydała na świat własnych herosów. Zbuntowanych i niepokonanych.
Hot rod to amerykański wynalazek. Nie mógłby narodzić się w kraju, gdzie nie było dużo samochodów. Fot. materiały prasowe
Hot rod to amerykański wynalazek. Nie mógłby narodzić się w kraju, gdzie nie było dużo samochodów. Fot. materiały prasowe

Inny strój, inny język, a przede wszystkim inne samochody. Wszystko, aby nie przypominać tych smutnych ludzi, zwanych rodzicami. Ideologia i sprzeciw przyszły po wojnie, podsycane przez piosenki i rewolucję obyczajową. Jednak na samym początku, w latach 30. XX wieku chodziło po prostu o szybką jazdę.

Hot rod to amerykański wynalazek. Nie mógłby narodzić się w kraju, gdzie nie było dużo samochodów. Zastępów maszyn trafiających na złomowisko, bo się zużyły lub znudziły. Od 1921 sam Ford produkował ponad milion samochodów rocznie. Pozostali dołożyli wówczas do tego niecałe pół miliona. W 1922 na drogach pojawiło się 2,2 mln nowych aut, a w rekordowym 1929 prawie 4,5 mln. Dobrą passę przerwał wielki kryzys, który sprawił, że szybciej niż nowych, przybywało starych samochodów.

Bazą do hot roda może być każdy samochód, nie tylko amerykański. Fot. materiały prasowe
Bazą do hot roda może być każdy samochód, nie tylko amerykański. Fot. materiały prasowe

Były miejsca, którym bieda dokuczyła mniej. Mitycznym rajem, gdzie „wciąż jeszcze była praca”, została Kalifornia. Los Angeles było miastem zbudowanym przez samochody dla samochodów. Zwiedzanie go na piechotę to oglądanie „Bitwy pod Grunwaldem” Jana Matejki przez lupę. Kalifornia jako pierwsza uzależniła się od motoryzacji. Mogła wchłonąć i przetworzyć w rdzawe blaszane pole każdą liczbę aut.

Młodzi ludzie chcieli oczywiście jeździć szybko. Zaczęli kupować tanie używane auta, głównie Fordy, i przerabiać je. Aby wóz był lżejszy, usuwali to, co zbędne. Precz szły lampy, błotniki, dachy, szyby, a wraz z nimi pokrywy silnika i tłumiki. Skracano wydech i montowano sprawniejsze gaźniki lub całe zestawy gaźników. Wszystko, aby silnik szybciej zasysał i wydalał, wytwarzając przy tym tabuny koni i dziesiątki mil na godzinę.

Przełom przyniosła widlasta „ósemka” Forda, pieszczotliwie określana „flatty”. Była niewyczerpanym źródłem inspiracji. W 1939 Mercury dostał mocniejszą jej wersję i zabawa zrobiła się jeszcze ciekawsza.

Jeden z najbardziej cenionych roczników. Ford z 1932 roku. Wygładzone nadwozie, obniżone z przodu, zmniejsza opór aerodynamiczny. Fot. materiały pra
Jeden z najbardziej cenionych roczników. Ford z 1932 roku. Wygładzone nadwozie, obniżone z przodu, zmniejsza opór aerodynamiczny. Fot. materiały prasowe

Nie jest całkiem pewne, skąd wziął się termin „hot rod”. Zaczęto go używać już w latach 30. Domorośli mechanicy najczęściej wybierali do przeróbek roadstery, które były lekkie z natury i tanie, bo miały tylko dwa miejsca. Powodzeniem cieszyły się również pikapy. Nawiasem mówiąc, wymieniany często jako pierwszy nowoczesny, seryjny pikap Ford T, powstał na bazie roadstera, któremu dołożono z tyłu skrzynię ładunkową. Z przodu lekkie półciężarówki nie różniły się niczym od modeli osobowych, a skrzynia pozwalała przewieźć narzędzia i części zamienne do drugiego samochodu, przeznaczonego stricte do wyścigów.
Hot rody służyły do zabawy, popisów ulicznych, pojedynków „kto pierwszy do następnej przecznicy”. Gdy zwróciły uwagę policji, młodzież zabrała zabawki i przeniosła się na wyschnięte jeziora na północny wschód od Los Angeles. W wyścigach, najczęściej na ćwierć mili, chłopaki rywalizowali o honor i uznanie w oczach dziewczyn. Czasem o samochód tego, kto przegra.
W tym okresie hot rod był równie podejrzany jak tatuaż. W czasach prohibicji zwiększaniem osiągów samochodów byli zainteresowani nie tylko młodzieńcy parujący hormonami, ale również bimbrownicy i szmuglerzy „księżycówki”.

1932 Ford. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych hot rodów, który należał do Chili Catallo. Ma podwozie Forda, ale silnik Oldsmobile'a. Fot. materiały
1932 Ford. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych hot rodów, który należał do Chili Catallo. Ma podwozie Forda, ale silnik Oldsmobile'a. Fot. materiały prasowe

Kilkanaście lat później młodzi Amerykanie, którym udało się wrócić z wojny z Hitlerem i Japonią, mieli nie tylko gotówkę i widoki na dobrą pracę. Wielu z nich obsługiwało w wojsku sprzęt zmechanizowany. Lubili i potrafili dłubać w silnikach i podwoziach. Doceniali wagę aerodynamiki i starali się wygładzić karoserię. Z tyłu montowali większe koła, aby zwiększyć „całkowite przełożenie układu napędowego”, z przodu mniejsze motocyklowe, aby zmniejszyć opór powietrza. Dzięki nim kultura hot rodowa rozkwitła, a w latach 50. rozprzestrzeniła się na całe Stany. Powstawały kluby i specjalistyczne czasopisma.

Ścieżka historii hot rodów po raz pierwszy się rozwidliła: oprócz samochodów do wyścigów pojawiły się street rody do jazdy po ulicy. Budowniczowie zainteresowani tak samo dobrymi osiągami, jak wyglądem karoserii, rozwinęli nurt „custom”, pisany czasem „kustom” dla wyraźniejszego zaznaczenie odrębności od obowiązującej „kultury garniturów i garsonek”. Równolegle toczyła się historia lowriderów, które na początku tworzyli głównie latynoscy imigranci próbujący zapuścić korzenie w Mieście Aniołów.

Detroit rozpętało wyścig zbrojeń. Pod koniec lat 40. nowe górnozaworowe silniki V8 dostały Oldsmobile i Cadillac. Wkrótce w wozach koncernu Chryslera pokazały się niesamowite „Hemi”, a w wyścigu Carrera Panamericana w 1952 święcił triumfy w klasie samochodów turystycznych Lincoln z nowiuteńkim V8 „Y-block”. W połowie lat 50. nie tylko Ford, ale wszystkie tanie marki miały widlaste „ósemki”. U progu sławy czekał „small block” Chevroleta, który w 1957 uzyskał dzięki podwyższeniu stopnia sprężania i mechanicznemu wtryskowi paliwa Ram-Jet – 1 KM z 1 cala sześciennego pojemności – w sumie 283 KM z 4,6 l.

Nowe modele z mocnymi silnikami zostały dawcami organów dla hot rodów. Malowanie stało się barwniejsze, poza płomieniami pojawiało się coraz więcej oryginalnych elementów, w tym maskotek uosabiających maniacką, deliryczną skłonność do szybkości. Całe hot rodowe „zoo” stworzył mechanik i rysownik w jednej osobie, Ed „Big Daddy” Roth. Najbardziej znany jest szczur „Rat Fink”, z liczną rodziną innych „finków”.

1951 Chevy 3100 Pick Up. Resto rod na bazie pikupa Chevroleta. Z zewnątrz tylko obniżone zawiszenie i metaliczny lakier zdradzają, że auto może więc
1951 Chevy 3100 Pick Up. Resto rod na bazie pikupa Chevroleta. Z zewnątrz tylko obniżone zawiszenie i metaliczny lakier zdradzają, że auto może więcej.

W latach 60. pojawiły się „muscle cars”. Seryjne modele tak obrosły mięśniami, że usunęły w cień hot rody. Jednak w następnej dekadzie, gdy paliwożerne mocne wozy zjedli ubezpieczyciele i kryzys naftowy, hot rody powróciły ze zdwojoną siłą.
Dziś, poza Ameryką Północną, silne środowisko fanów jest w Szwecji. Hot rody można spotkać jednak na całym świecie. Ciekawe auta wypływają w Rosji, gdzie nie brakuje zdolnych mechaników i dobrej bazy, w postaci poradzieckich wozów, swego czasu wiernie naśladujących amerykańskie.

NHRA organizuje oficjalne zawody, gdzie w kilku klasach toczy się walka o ułamki sekund, ale duże grono fanów mają też samochody, przeznaczone nie do wyścigów, ale do podziwiania. Będące wyrazem zdolności i postawy życiowej właściciela. Właściwie każdy samochód nadaje się na hot roda. Niektórzy „wracają do korzeni” i budują hot rody na bazie Fordów z lat 20. i 30., zgodnie z dawną, uproszczoną estetyką. Ponieważ zasoby starych aut są na wyczerpaniu, pojawiły się „repro rody”, które mają nadwozia o klasycznym kształcie, ale wykonane są w XXI wieku z tworzywa sztucznego.

Silną reprezentację mają samochody lśniące lakierem i chromem z efektownymi akcesoriami i malowaniem. Szczególną ich odmianą są „resto rody”, czyli klasyczne modele z najlepszych lat amerykańskiego przemysłu samochodowego odbudowane do idealnego stanu przy użyciu nowoczesnych zespołów. Zachowując nienaruszoną sylwetkę pierwowzoru, często mają niestandardowe koła i obniżone zawieszenie oraz doskonałe osiągi.

1933. Willys 77 Coupe. Willys ma licznych zwolenników. Był tani i lekki, a te dwie zalety zawsze wysoko stały w hierarchii konstruktorów hot rodów. Fot.
1933. Willys 77 Coupe. Willys ma licznych zwolenników. Był tani i lekki, a te dwie zalety zawsze wysoko stały w hierarchii konstruktorów hot rodów. Fot. materiały prasowe

Wyczerpanie konsumpcyjnym stylem życia obrazują „rat rody”, które wyglądają jak wyciągnięte ze sterty złomu. Zardzewiałe, porysowane, zbrzydzone o proporcjach doprowadzonych czasem do ekstremum – na przekór swojej powierzchowności działają perfekcyjnie.

Hot rod to poszukiwanie. Barwny pojedynek między inżynierem i artystą. Samochód, który został dziełem.

I stała się prędkość

„Chcą cylindrów? To będą je mieli”. Te słowa Henry’ego Forda zapoczątkowały budowę silnika, który dał napęd całej Ameryce: V8 „flathead”.  Pojawił się w 1932 r. Był pierwszym tanim V8 na rynku. Dolnozaworowym, ze skłonnością do przegrzewania się, ale dostępnym na wyciągnięcie ręki. Pierwotnie miał pojemność 3,6 l i osiągał 65 KM. Łatwo poddawał się modyfikacjom, które zwiększały moc przeszło dwukrotnie.

Pęka następna ćwiartka

Wyścigi na położonych na uboczu wyschniętych jeziorach pozwalały uciec spod wścibskiego oka policji. W typowym scenariuszu dwa

Fot. Archiwum
Fot. Archiwum

samochody stawały obok siebie i zwyciężał ten, który najszybciej przekroczył metę znajdującą się na końcu prostej o długości ćwierć mili (około 402 metry). Aby uporządkować spontanicznie organizowane zawody i wprowadzić je do oficjalnego obiegu w 1951 w Kalifornii powołano do życia National Hot Rod Association (NHRA – Krajowe Stowarzyszenie Hotrodowe). Pierwsze wyścigi ogólnokrajowe odbyły się trzy lata później w Great Bend w Kansas. Dziś pod patronatem NHRA odbywają się 42 imprezy rocznie. Pojazdy startują w pięciu klasach:
– top fuel – najszybszej;
– funny car z silnikami V8 i nadwoziami „seryjnymi”;
– pro stock o małym zakresie dopuszczalnych modyfikacji;
– pro stock motorcycle – jak pro stock, ale dla motocykli;
– pro modified (pro mod) – zezwalające na niemal nieograniczone zmiany w układzie napędowym.
Wyposażenie pojazdów wymieniają szczegółowe przepisy, obejmujące również bezpieczeństwo.

Więcej na temat aut hot rod w bieżącym numerze miesięcznika "Motosalon". 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty