
Kilka dni temu informowaliśmy o proteście przeciwko wycince 239 lip i klonów rosnących przy drodze powiatowej między Miastkiem a Wołczą Wielką. Do lokalnych obrońców drzew przyłączyli się naukowcy, którzy udokumentowali, że na tych drzewach znajdują się trzy gatunki ściśle chronionych porostów.
Chodzi o: włostkę brązową, wabnicę kielichowatą, mąklę tarniową. Szczególnie ta pierwsza jest na przyrodników cenna.
- Dostaliśmy dokumentację, m.in. zdjęcia. Wczoraj wysłaliśmy do inwestora faks z wnioskiem, aby nie dokonywać wycinki. Jeśli mimo wszystko dojdzie do niej, to wykonawca wycinki, inwestor, jak i osoba, która wydała wcześniej zgodę narażają się na odpowiedzialność administracyjną i karną - mówi Paweł Stępniewski, naczelnik Wydziału Spraw Terenowych w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku.
Dzisiaj (środa) miało nastąpić przekazanie placu budowy wykonawcy. Nie nastąpi.
- Na razie przesuwamy termin o miesiąc. Boję się jednak, że inwestycji w ogóle może nie być. Droga dalej będzie dziurawa i mało bezpieczna, a poza tym stracimy unijną dotację - mówi Marian Miazga, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Bytowie.
Koszt przebudowy 2,5-kilometrowego odcinka wynosi około 2 miliony złotych. W ramach inwestycji planowana jest też modernizacja drogi w samej Wołczy, włącznie z budową chodników. Unijna dotacja na drogę wynosi około 700 tysięcy złotych.
Zgodę na wycinkę drzew na wniosek inwestora wydał burmistrz Miastka.
- Pozwolenie na budowę jest z 2007 roku. Wtedy nie było jeszcze Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i obowiązywał nieco inny stan prawny, jeśli chodzi o ochronę przyrody. Na ówczesny stan pozwolenie zostało wydane zgodnie z wszystkimi przepisami. Poza tym na inwestorze ciążyły pewne obowiązki - twierdzi Roman Ramion, burmistrz Miastka.
- Nie znam się na porostach. Wiadomo, że teraz są większe obostrzenia, niż kilka lat temu - komentuje Miazga. Naczelnik Stępniewski jednak zauważa, że w decyzji burmistrza o zgodzie na wycinkę drzew jest zapis, że inwestor musi sprawdzić, czy będzie ona zgodna z wszystkimi obowiązującymi przepisami. - A już wtedy te porosty były pod ochroną - oznajmia Stępniewski.
Co teraz? Dyrektor Miazga przeprowadza konsultacje. Naczelnik Stępniewski mówi, że czekają na ruch inwestora.
- W piśmie wskazaliśmy drogę postępowania. Można wystąpić o tzw. odstępstwa od przepisów, które chronią porosty. Procedura trochę jednak trwa i trzeba taki wniosek dobrze uzasadnić - mówi Stępniewski. Jeśli ZDP zdecyduje się, mimo wszystko, na rozpoczęcie inwestycji, to RDOŚ wkroczy ponownie.
Miazga twierdzi, że drzewa powinny być wycięte, bo nie dość, że są w złej kondycji, to jeszcze zagrażają bezpieczeństwu użytkowników drogi i uniemożliwiają jej przebudowę.
- Ta droga ma w tej chwili pięć metrów szerokości. Zgodnie z projektem ma być szersza o pół metra. Drzewa rosną bezpośrednio przy krawędzi jezdni - oznajmia Miazga. Dyrektor ZDP podkreśla, że część drzew nadaje się do wycinki, bo są chore i puste w środku. Dodaje, że korzenie tych drzew niszczą asfalt. Z powodu ich gęstości jest też duże zacienienie.
- No i jeszcze jest kwestia drogowych wypadków. Jak już, to lepiej wylądować w rowie, niż na drzewie - oznajmia dyrektor.
Mieszkańcy Wołczy Wielkiej są załamani obrotem sprawy.
- Tyle lat czekaliśmy na przebudowę drogi. Jej stan jest fatalny. Wychodzi na to, że rośliny są ważniejsze od bezpieczeństwa kierowców i pieszych - denerwuje się Robert Lisowski, sołtys Wołczy Wielkiej.
Andrzej Gurba
Rajd Pojazdów Zabytkowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?