
Emil Wojciechowski już dwukrotnie zdawał egzamin na prawo jazdy kat. B. Kiedy w marcu po raz trzeci trafił na plac manewrowy, był przekonany, że tym razem się uda. Wynik był negatywny. Dziś tłumaczy, że gdyby nie egzaminator, który go sponiewierał, byłoby zupełnie inaczej.
- Stawiłem się na plac. Egzaminator na mój widok wyszedł z samochodu i zapytał, dlaczego tu przyszedłem? Gdy usłyszał od mnie, że będę zdawał stwierdził, że nie wsiądzie ze mną do auta, bo jestem niepełnosprawny. To prawda, ale zgodnie z opinią lekarza moja niepełnosprawność nie przeszkadza mi w prowadzeniu auta z manualną skrzynią biegów – opowiada nam pan Emil.
Do redakcji "Gazety Lubuskiej" Czytelnik przyszedł o kuli. Utyka na jedną nogę. Ale bez problemów wszedł po stromych schodach na trzecie piętro. Mimo, że poproszono go, by pozostał na parterze.