Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziurawe drogi to zmora naszych miast

Paweł Szałankiewicz
Fot: Marzena Bugała
Fot: Marzena Bugała
Inspektorzy drogowi codziennie jeżdżą po samym tylko Chorzowie, robiąc 40-50 kilometrów, a w ekstremalnych sytuacjach nawet i 80 km. Wszystko po to, by dokładnie sprawdzić zgłoszenia od mieszkańców i skontrolować stan poszczególnych dróg. Jak wygląda ich praca?

Z polskimi drogami jest podobnie jak z reprezentacją Polski w piłce nożnej. Tak, jak każdy kibic wie najlepiej, jak

Fot: Marzena Bugała
Fot: Marzena Bugała

reprezentacja powinna grać i w jakim składzie, tak każdy kierowca potrafi najlepiej ocenić stan drogi i sposób, w jaki powinna być naprawiona. Niby dla nas, kierowców, jest oczywiste, która droga jest dobra, a którą należy jak najszybciej naprawić.

Niestety, po bliższym przyjrzeniu się pracy inspektora nadzoru dróg w Chorzowie, przynajmniej dla mnie nie jest to już takie oczywiste.

Niebezpieczne zajęcie
Do pracy wybraliśmy się z pracownikami działu utrzymania Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Chorzowie: Robertem Kuśmierkiem, inspektorem nadzoru, i Janem Małym, kierownikiem działu utrzymania.  Już na wstępie poinformowano nas, że ich praca jest... dość monotonna. Jak się szybko okazało, są jednak sytuacje, które zmieniają ten obraz.

- Mieliśmy taki przypadek, kiedy pewien mężczyzna rozebrał chodnik i wykopał w nim dziurę. Po co? By zrobić sobie kanał do naprawy swojego samochodu - wspomina ze śmiechem Jan Mały.

Dla inspektorów chorzowskich dróg takie sytuacje to nie pierwszyzna, choć najczęstszymi zdarzeniami są kradzieże znaków ulicznych, rozmontowywanie ich czy kradzieże studzienek kanalizacyjnych. Zwłaszcza na te ostatnie, nie wiedzieć czemu, jest spory popyt. Studzienki do najlżejszych przecież nie należą. 50-80 kilogramów to ich zwyczajowa waga i trzeba nie lada determinacji i siły, by je wyciągnąć i dostarczyć na złomowisko. Tam zresztą obłowić się nie można, zwłaszcza jeśli w cenniku kilogram metalu ma wartość 45 groszy. Jak łatwo wyliczyć, maksymalnie za studzienkę złomiarz otrzyma 36 zł. Co ciekawe, złodzieje studzienek działają w grupach zorganizowanych.

- To grupki, w których na przykład dwóch kradnie, a jeden ubezpiecza, trzymając w ręce gazrurkę. Nikt wtedy nie zwraca im uwagi - mówi Jan Mały.

To nie dziwi, bo zdarzyła się niebezpieczna sytuacja w bliskiej drogowcom branży - odśnieżaniu. Kierowca odśnieżarki odważył się zwrócić uwagę właścicielowi samochodu, który źle zaparkował i zablokował odśnieżarkę. Finał? Wściekły właściciel wyciągnął nóż i zaczął straszyć kierowcę odśnieżarki.

- Ja natomiast pamiętam sytuację, gdy się tutaj zatrudniłem. Pracowaliśmy w nocy przy ul. Katowickiej. Z naprzeciwka jechał z dużą prędkością samochód. W ostatniej chwili odskoczyłem - wspomina Jan Mały.

Takie sytuacje się w tej pracy zdarzają, czasem nawet ze skutkiem śmiertelnym, bo i takie przypadki są znane. Jak twierdzą drogowcy, najbardziej niebezpieczniejszym miejscem do  pracy drogowej jest Drogowa Trasa Średnicowa. Powód jest oczywisty - samochody pędzą tam na  złamanie karku.

To tylko pęknięcie?
Skupmy się jednak na samej pracy, bo ta tylko na pierwszy rzut oka wydaje się przyjemna. Inspektorzy drogowi codziennie jeżdżą po samym tylko Chorzowie, robiąc 40-50 kilometrów, a w ekstremalnych sytuacjach nawet i 80. Wszystko po to, by dokładnie sprawdzić zgłoszenia od mieszkańców  i skontrolować stan poszczególnych dróg. Proszę mi wierzyć, że coś, co ja - jako kierowca - uznałbym za rzecz niewartą uwagi, dla drogowca stanowi potencjalne zagrożenie, na przykład pęknięcie na jezdni. Niby nic wielkiego i pilnego przy tylu dziurach, jakie pozostawiła po sobie zima. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Odcinek drogi, przy którym wczoraj trwały prace, był po prostu stary.  

- Najważniejszymi kryteriami przy ocenie drogi do remontu są: wiek nawierzchni, wiek łat, którymi pokrywaliśmy ubytki, i sam stan drogi. Prawidłowa ocena drogi to też zapobieganie w odpowiednim czasie. Doświadczony inspektor będzie wiedział, gdzie może się spodziewać pęknięć i dziur - wyjaśnia Jan Mały.

Dalsze procedury do naprawy drogi, przynajmniej w Chorzowie, są proste. Przy sporych ubytkach w jezdni, dziura jest najpierw zabezpieczana, żeby kierowca nie wyrwał sobie zawieszenia i w ciągu 24 godzin naprawiana.

- A przynajmniej staramy się, żeby tak było. Mieszkańcy w tej kwestii też są pomocni, bo kiedy widzą dziury, to je do nas zgłaszają, choć czasem zdarzają się i fałszywe zgłoszenia lub zamiast tego... wyzwiska - wyjaśnia Jan Mały.

Aby ich uniknąć, w dziale utrzymania najbardziej życzyliby sobie, aby rozmowy były po prostu nagrywane, co powinno zadziałać jak bat na  wszelkich żartownisiów. Zamiast tego  prowadzony jest zeszyt, w którym dyspozytor zapisuje imię i nazwisko zgłaszającego (jeśli poda) i jego numer telefonu. Ale to, niestety, nie dyscyplinuje rozmówców.

źródło: Dziennik Zachodni

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty