Całe zdarzenie zarejestrowała kobieta, która jadąc drogą zauważyła bójkę misiów. Australijka zatrzymała swój samochód i po pewnym czasie zdołała przegonić zwierzęta z drogi.
Bardzo często zderzenie z dziką zwierzyną wiąże się z poniesieniem tak znaczących strat materialnych, że samochód nadaje się jedynie na złom. Ma to miejsce w przypadku zderzenia z większymi osobnikami. Niestety, zdarzają się również wypadki śmiertelne.
Zachowanie zwierząt, jest całkowicie nieprzewidywalne, warto więc zachować szczególną ostrożność, zwłaszcza poruszając się przez tereny zalesione. To ważne nie tylko ze względu na bezpieczeństwo, ale i fakt, że dochodzenie odszkodowania w takich przypadkach może być bardzo uciążliwe.
Zderzenie z dzikim zwierzęciem. Co z odszkodowaniem?
Jeżeli nasz samochód zderzył się ze zwierzyną łowną (np. dzik, sarna, jeleń, łoś) podczas polowania, to za stratę odpowiada zarządca obwodu łowieckiego, na którym spoczywa obowiązek wykupienia polisy OC. Jeżeli ustalimy, które koło łowieckie mieści się na danym obszarze i czy w chwili zdarzenia odbywało się polowanie, to możemy więc liczyć na wypłatę odszkodowania z tytułu OC.
Całkiem inaczej jest w sytuacji, w której polowania nie było lub zderzyliśmy się z dzikim zwierzęciem, które nie zalicza się do zwierzyny łownej, np. z rysiem. Wówczas za szkody odpowiada zarządca drogi, pod warunkiem, że na feralnym obszarze nie obowiązywał znak ostrzegawczy A-18b (“uwaga, dzikie zwierzęta”). Jego postawienie na drodze w praktyce przekreśla jakiekolwiek szanse na uzyskanie odszkodowania. Pozostaje nam wówczas naprawa samochodu z własnego autocasco lub - gdy go nie mamy - z własnej kieszeni.
Polecamy: Co ma do zaoferowania Volkswagen up!?
Droga księżycowa w Gdyni, czyli Marszewska Góra
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?