Stała się rzecz niezwykła. Fiat się załamał i obniżył ceny samochodów. Ceny obniżyły już prawie wszystkie firmy poczynając od Toyoty, a na Fiacie kończąc, który obniża ceny średnio o 9 procent. Jak na Fiata jest to bardzo dużo, Włosi bardzo tego nie lubią.
Najtańsza Panda kosztuje teraz 25 990 zł, Panda z klimatyzacją 29 990 zł, a Grande Punto 1.4 też z klimatyzacją 39 990 zł. Nawet kultowy Fiat 500 staniał o 5000 złotych co jest ewenementem, bo za 500-tkę Włosi kazali sobie płacić jakby to były relikwie Św. Antoniego.
W polskiej motoryzacji dzieją się rzeczy ważne. Kończy się dyktat producentów, którzy jak do tej pory ustalali ceny jakie chcą. Niektóre samochody staniały nawet o kilkadziesiąt tysięcy złotych, z czego oczywisty wniosek, że były to ceny z sufitu. Cenę na Lexusa LS obniżono o 88 tys. złotych, a na Mitsubishi Pajero o 25 tys.
Chrysler próbował początkowo wyrównywać ceny dodatkowym wyposażeniem, ale w końcu zastosowali manewr najbardziej prosty. Chryslery w Polsce kosztują dokładnie tyle ile w Niemczech, w proporcjach jeden do jednego. Średnio staniały o 14 procent. Chrysler 300 C, dostojna szafa do przewożenia prezesów, kosztuje 155 tys., czyli o 25 tys. złotych mniej.
Staniało jak staniało, ale dalej dużo jest różnych kruczków, aby naciągać klientów. Ceny w Polsce ukryte są w tzw. opcjach, czyli dodatkowych opłatach i jest ich coraz więcej.
Prawie wszystkie firmy, od Forda po Skodę, każą sobie płacić za koła zapasowe. Oferują do niczego nie nadające się w Polsce zestawy naprawcze, które nie skleją dziury po butelce od piwa, a za koło zapasowe każą sobie dodatkowo płacić. Za dojazdowe 100 zł, a za normalne 200 zł, przy czym normalne nie mieści się na ogół w bagażniku, więc każą sobie płacić za coś czego nie ma.
Wyciągają też jak za zboże dopłatę do lakieru metalic, 4 tysiące za klimatyzację, nie wiadomo akurat dlaczego tyle. Firmy samochodowe zostały zmuszone przez rynek do obniżenia cen, ale ciągle próbują ratować się opcjami. Do Skody Superb, udanego zresztą samochodu, dodają w opcji parasol. Samochód jak na swoją klasę kosztuje w miarę tanio, ale parasol bardzo drogo, bodajże 200 zł. Za dzielone kanapy też trzeba dopłacać.
Trwa odwieczna walka między producentem, a klientem. Póki co wygląda na to, że klienci zaczynają być górą. Różnie nas jeszcze będą nabierać, ale staniało i tego procesu nie da się cofnąć. Polska zaczyna być po prostu normalnym rynkiem, takim jak w Europie i to jest najbardziej istotne.