Droga hamowania. Każdy ułamek sekundy ma znaczenie

Dariusz Dobosz
Fot. Skoda
Fot. Skoda
Coraz częściej zapominamy, jak wielką rolę w procesie zatrzymania samochodu odgrywa kierowca. Tymczasem jest ona z pewnością większa, niż się powszechnie uważa.

Motoryzacyjny język zmienia się, tak jak zmieniają się samochody. Nowe konstrukcje, nowe silniki, nowe elementy wyposażenia – wszelkie zmiany decydują o tym, że pojawiają się nowe zwroty, określenia, przemyślenia. Język, tak jak inne dziedziny naszego życia, podlega również modom, kreowanym przez użytkowników aut, producentów i media.

Nietrudno zauważyć, że wśród najmodniejszych określeń ostatnich lat znalazła się „droga hamowania”, która jako istotny parametr pojawia się w prezentacjach i testach samochodów. Auta są wychwalane, gdy legitymują się odpowiednio krótką drogą hamowania i krytykowane, gdy jest ona zbyt długa. Przeciętny człowiek może odnieść wrażenie, że dystans 38, 40 czy 42 m to akurat tyle, by wyhamować auto z prędkości 100 km/h. Tymczasem droga hamowania to tylko jeden ze składników drogi zatrzymania pojazdu.

Złożony proces zatrzymywania pojazdu

Proces zatrzymywania samochodu jest bardzo złożony i zaczyna się dużo wcześniej, niż sam proces hamowania, obejmujący działanie okładzin ciernych na powierzchnię roboczą tarczy hamulcowej lub bębna. Jego początkiem jest tak naprawdę zauważenie przeszkody będącej na torze kolizyjnym z samochodem (lub mogącej być na tym torze). Kierowca po zauważeniu przeszkody musi przeanalizować sytuację, odpowiednio zareagować i w końcu podjąć decyzję o uruchomieniu hamulców. Może to trwać w normalnym układzie 0,7-1,0 s, w zależności od predyspozycji prowadzącego. W najgorszym wypadku samochód jadący z prędkością 100 km/h pokona w tym czasie ok. 28 m. Na tym kończy się faza psychiczna i zaczyna faza fizyczna

Prawa noga opuszcza pedał „gazu”, przemieszcza się w lewo i zaczyna naciskać pedał hamulca. Ale hamulce wciąż nie są uruchomione. Dźwignia pedału musi przesunąć się w dół, w elementach prowadzących do pompy muszą zostać skasowane wszelkie luzy a samej pompie musi zostać wytworzone odpowiednie ciśnienie. Dopiero gdy płyn hamulcowy przesunie tłoczki w zaciskach, a te zadziałają na klocki lub szczęki, zacznie się proces hamowania. To wszystko zabiera kolejne 0,5 s, co oznacza przejechanie przez samochód kolejnych 14 m. Do drogi całkowitego zatrzymania trzeba doliczyć jeszcze dystans, na którym działają hamulce zwalniające ruch auta.

Na przyczepnej, suchej nawierzchni, sprawny technicznie samochód będzie potrzebował na to 35-45 m, w zależności od modelu, rodzaju ogumienia, rodzaju jezdni. W tej krótkiej analizie ważny jest nie tylko fakt, że całkowita droga zatrzymania wyniesie 77-87 m. Nie mniej istotne jest to, że udział reakcji kierowcy w procesie zatrzymania wynosi aż 30-35 procent, a droga przebyta podczas reakcji prowadzącego może być nawet dłuższa, niż droga hamowania. Stanie się tak, gdy reakcja kierowcy będzie trwała dłużej niż powinna.

Zobacz także: Jak dbać o opony?

Metry na wagę życia

Przy dużych prędkościach każdy ułamek sekundy odgrywa rolę. By uzmysłowić sobie, jak wielką, warto przeanalizować coś tak ulotnego jak mrugnięcie oka. Chwilowe zamknięcie powiek podczas zwykłego mrugania trwa ok. 0,25-0,30 s. W takim czasie samochód jadący 50 km/h pokonuje 3,5-4,2 m. Przy prędkości 100 km/h jest to 7-8,3 m, a przy 200 km/h aż 13,9-16,7 m. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku czasu reakcji kierowcy na przeszkodę. Każde wydłużenie reakcji, nawet o kilkanaście milisekund, to dodatkowe metry przejechane przez samochód. Mogą to być metry na wagę życia.

Szybkość reakcji zależy w dużej mierze od indywidualnych predyspozycji, zwłaszcza od ostrości wzroku, zdolności postrzegania i kojarzenia, sprawności fizycznej, temperamentu czy aktualnego samopoczucia. Niezwykle trudno skrócić czas reakcji człowieka. To żmudny proces, któremu sprzyja odpowiedni trening oraz zdobywanie doświadczenia za kierownicą. Najlepsi są w stanie osiągnąć wynik 0,3 s, 2-3 razy lepszy od przeciętnego. Za to w prosty sposób można wydłużyć czas reakcji, niebezpiecznie wydłużając tym samym drogę zatrzymania samochodu. Wystarczy kiepski nastrój, rozkojarzenie czy zmęczenie prowadzącego.

Zmęczenie wydłuża czas reakcji

Nawet zły nastrój czy zwykłe rozkojarzenie myśleniem o sprawach do załatwienia dekoncentruje kierowcę i wydłuża czas reakcji. Jednak znacznie poważniejsze skutki pociąga za sobą zmęczenie. To właśnie zmęczenie odpowiedzialne jest za stan obniżonej czujności umysłu, prowadzący do obniżenia wydajności wykonywania zadań poznawczych i psychomotorycznych.

Szczególnie powinni zwracać na to uwagę kierowcy pokonujące długie trasy oraz ci, którzy podróżują nocą. W godzinach nocnych dodatkowe zagrożenie stanowią tak zwane „mikrodrzemki”, w które popada według badań ok. 10 proc. kierowców. Niekorzystnym czynnikiem są także drgania. Zwłaszcza te w układzie pionowym odpowiedzialne są za stopniowe narastanie zmęczenia. Niewskazane jest też głośne słuchanie muzyki podczas jazdy, zwłaszcza ostrych, dynamicznych rytmów. Powodują one rozkojarzenie i dekoncentrację.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty