Dlaczego stoimy w korkach na autostradach?

Jarosław Olszewski
Fot. Archiwum Polskapresse
Fot. Archiwum Polskapresse
Zapewne z braku innych tematów, przebojem tegorocznego lata w tabloidach i w coraz bardziej je przypominających telewizjach informacyjnych, stały się korki na autostradach. Alarmujące relacje podekscytowanych reporterów wyszukujących niezadowolonych i złorzeczących podróżnych uzupełniają rozmowy z politykami (wszak mamy w kraju permanentną kampanię wyborczą), którzy nie przepuszczą okazji, by powiedzieć społeczeństwu, że gdyby tylko dano im rządzić, na pewno by do takiej sytuacji nie dopuścili. Warto jednak postarać się odpowiedzieć na pytanie: dlaczego tak naprawdę stoimy w korkach na naszych autostradach?
Fot. Archiwum Polskapresse
Fot. Archiwum Polskapresse

W państwach, które tzw. boom motoryzacyjny przeżyły o 20-30 lat wcześniej niż Polska, przyzwyczajono się już, że wraz ze wzrostem liczby prywatnych samochodów warunki ruchu się pogarszają. Ich mieszkańcy wiedzą, że są takie momenty w ciągu roku, a nawet w trakcie doby, gdy nawet najbardziej rozbudowana infrastruktura drogowa nie jest w stanie pomieścić i sprawnie obsłużyć wszystkich, którzy chcieliby z niej akurat w tym samym czasie skorzystać. I nauczyli się radzić sobie – wybierają inne terminy podróży albo godzą się na podróż dłuższą niż w optymalnych warunkach. Tak jest choćby we Francji i Włoszech, ale także w państwach bogatych i stawianych za wzór racjonalności gospodarowania: Niemczech i Szwajcarii.

Wydawać by się mogło, że społeczeństwo polskie, coraz lepiej znające i czujące się w realiach świata zachodniego, zachowywać się będzie podobnie. Po tym, co pokazano i napisano na przełomie lipca i sierpnia, wydaje się, że do takich standardów jest nam jeszcze daleko. Wśród odpytywanych przez reporterów telewizji kierowców oczekujących w bardzo długich kolejkach przed punktami poboru opłat we Francji i przed tunelem w Szwajcarii, tylko jeden był wyraźnie oburzony i twierdził że to skandal. Na pytanie o to skąd pochodzi kierowca, odpowiedź brzmiała „from Poland”.

Czy ci dziś narzekający nie pamiętają, jeśli nie z dorosłego życia, to z czasów dzieciństwa, podróży na wakacje odbywanych nie rodzinnym samochodem, ale w zatłoczonym do granic możliwości pociągu, do którego niekiedy nawet trudno było wsiąść, a gdy to się udało czekała wielogodzinna podróż w pozycji stojącej? I jakoś wtedy nie słyszało się tylu narzekań na niewygodę, jak teraz, gdy utrudnienie polega na wydłużonym do kilkudziesięciu minut oczekiwaniu w wygodnej pozycji, we własnym samochodzie, przeważnie klimatyzowanym, w korku na autostradzie.

Fot. Przemek Świderski
Fot. Przemek Świderski

Co gorsza najwięcej obrywa się nie sprawcom tego zamieszania, ale osobie, która podjęła się działań naprawczych - szefowej resortu odpowiedzialnego za transport i infrastrukturę transportową Elżbiecie Bieńkowskiej.

W relacjach pomija się to, że praprzyczyna korków tkwi w systemie przyjętym w połowie lat 90. Ówczesny minister transportu, a dziś eurodeputowany, Bogusław Liberadzki, szansę na budowę 2600 km autostrad do 2010 r. widział w zaangażowaniu kapitału prywatnego. Całą sieć mieli wybudować inwestorzy krajowi i zagraniczni, w zamian udzielano im koncesji na 25 letnią płatną eksploatację.

O tym, że pomysł okazał się mrzonką okazało się jeszcze w czasach rządów ministra – zainteresowanie było znikome. Nawiasem mówiąc uchroniło to nas od kataklizmu jakim byłoby powtórzenie sytuacji spod Poznania (bramki co kilkadziesiąt kilometrów) także na pozostałych autostradach. A przecież konsekwencje dotyczą nie tylko samych bramek, ale i połączeń autostrad z innymi drogami. Doskonałym przykładem jest węzeł Prądy pod Opolem, gdzie wygodny dla kierowców, w pełni bezkolizyjny węzeł o kształcie koniczyny zastąpiono węzłem typu „trąbka” z wąskim gardłem w postaci ronda.

Zawarte w tamtym czasie z trzema konsorcjami długoletnie umowy wraz z podpisanymi przez kolejnych ministrów transportu (m.in. Tadeusza Syryjczyka i Jana Kurylczyka) aneksami (utajnionymi przed społeczeństwem), uniemożliwiły wprowadzenie winiet i blokują wprowadzenie jednolitego systemu poboru opłat przez ciężarówki i nie tylko na całej sieci. Z odkręcaniem wynikających z tego zaszłości nie poradzili sobie ministrowie od lewej (Marek Pol) do prawej (Jerzy Polaczek).

Trudnymi do zrozumienia były też działania bezpośrednich poprzedników minister Bieńkowskiej, Cezarego Grabarczyka i Sławomira Nowaka, którzy zdecydowali o budowie bramek na A2 i A4 wtedy, gdy było już wiadomo, że wprowadza się elektroniczny pobór opłat!

Tak więc minister B

Jarosław Olszewski / Fot. archiwum autora
Jarosław Olszewski / Fot. archiwum autora

ieńkowskiej zawdzięczamy nie korki na autostradach, ale wręcz przeciwnie - konkretne działania na rzecz wyjścia z patologicznej sytuacji, zapoczątkowanej błędną koncepcją sprzed 20 lat. Myślę też, że nauczeni poprzednimi przykładami, powinniśmy zachować cierpliwość  i nie ponaglać do działań ad hoc, w rodzaju rezygnacji z opłat w weekendy.

Jarosław Olszewski jest ekonomistą specjalizującym się w dziedzinie transportu. Od ponad 30 lat zajmuje się problematyką rozwoju infrastruktury drogowej oraz zagadnieniami związanymi z bezpieczeństwem ruchu drogowego. Jest autorem i współautorem analiz oraz prac projektowych w zakresie oceny efektywności ekonomicznej inwestycji transportowych, a także publikacji prasowych dotyczących budowy i korzystania z dróg.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty