Na tylnej kanapie Citroëna DS. Oboje byli raczej wożeni niż prowadzili, a ludzie spijali słowa z ich ust, choć każde mówiło całkiem innym językiem niż drugie.
Stara, wytworna Francja odeszła na dobre razem z ostatnim Bugatti, do którego przyłożył rękę wielki Ettore. "Potrzebuję trzech samochodów: do podróży, do opery i dla żony. Zróbcie
co w waszej mocy, przyślijcie rachunek" - tak król Syjamu pisał swego czasu do Jacquesa Saoutchika, właściciela firmy karoseryjnej. Od dawna nie ma już ani takich firm, ani takich zamówień. Zniknęły ekskluzywne Delage, Delahaye i Facel-Vega, ale dzięki Citroënowi Francuzi znów mieli powód do dumy.
Model DS (po francusku wymawiane "déesse" co znaczy "bogini") idealnie odpowiadał ambicjom wieku atomu. Futurystyczne nadwozie, wyrafinowane zawieszenie hydrauliczne i detale, takie jak jednoramienna kierownica sowicie wynagradzały niedostatki mocy silnika. Jeśli chodzi o styl DS był w czołówce.
Został wizytówką Francji na równi z Concordem i
Wieżą Eiffla. Wystąpił w wielu filmach, raz jako auto "dobrych", raz "złych facetów". Ubrany w czerń był wykwintną limuzyną, udekorowany bielą z wysuwanymi skrzydłami, statecznikiem i turbinami z tyłu - grał wóz geniusza zła, Fantomasa.
Wiele sław ekranu i estrady miało Citroëna DS prywatnie m.in. Francuz Georges Brassens, Amerykanin Francis Ford Coppola i Rosjanin Jurij Gagarin, który był wśród gwiazd w najbardziej dosłownym sensie tych słów.
Krokiem w stronę aut najwyższej klasy był SM, dwudrzwiowe coupe z silnikiem Maserati. Dwa takie samochody mieli Rolling Stonsi, a perkusista Charlie Watts dokupił u dilera w Montpellier trzeciego Citroëna - plastikowego pseudo-terenowego Mehari skonstruowanego na bazie "brzydkiej kaczuchy" 2CV. Wtedy każdy samochód z zazębiającymi się kołami daszkowymi na masce był wyjątkowy. Od bezpretensjonalnego 2CV po wygładzonego jak pocisk CX.
Kilka to prawdziwe rarytasy, na przykład mierząca 6,53 m limuzyna zbudowana w 1968 roku dla Charles’a De Gaulle’a czy dwa prezydenckie kabriolety SM, które otrzymał w 1971 roku Georges Pompidou. Wszystkie powstały w jednej z ostatnich firm karoseryjnych, u Henri’ego Chaprona.
Na co dzień
zajmowała się ona budowaniem dwudrzwiowych kabrioletów i coupe DS obdarzonych wyszukanymi nazwami: Concorde (zgoda) czy La Dandy (dandys). Dziś są oczkiem w głowie każdego kolekcjonera starych samochodów.
Lecz pierwszą z soczystych "cytryn" był bez wątpienia Traction Avant w swoich licznych odmianach. Miał w pełni dopracowane, niskie nadwozie samonośne i niezależne zwieszenie przednich kół, które w dodatku były napędzane co po zsumowaniu dawało znakomite własności jezdne cenione na równi przez policję i gangsterów.
Podobnie jak wiele modeli Citroëna po nim okazał się nadzwyczaj długowieczny. Schodził z taśm montażowych od 1934 do 1957 roku. Sam De Gaulle miał cztery takie samochody, a ostatniego przed "deesą" kupił w 1955 roku.
Niektóre spośród słynnych Citroënów można oglądać na paryskiej wystawie Retromobile 2007.
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?