BMW: anatomia upadku

Oskar Berezowski
Fot. BMW
Fot. BMW
Wyliczamy dramatyczne błędy w teamie Kubicy. Zachowanie mechaników BMW Sauber grozi tragedią.

Fot. BMW
Fot. BMW

11 dni zostało inżynierom BMW Sauber, by podnieść z dna ich bolid. W GP Turcji mają wcisnąć Kubicy KERS, podwójny dyfuzor i zmienić aerodynamikę. Szansa na tytuł mistrzowski już uciekła, pozostały złudzenia, że można jeszcze walczyć o podium w pojedynczych wyścigach. To złudzenie towarzyszy ekipie kierowanej przez Maria Theissena od początku. Przedstawiamy anatomię upadku zespołu, który przed rokiem zajął trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów.

Już w Australii Kubica narzekał: - Nie mam KERS-a, więc nie dysponuję żadną z przewag, które mają niektórzy kierowcy.

Podczas kwalifikacji do inauguracyjnego Grand Prix kierowca sygnalizował problemy z dogrzaniem opon. Na Mel­bourne Park BMW Sauber prowadzony przez krakowianina spisywał się jednak świetnie. Polak jechał po trzecie miejsce, gdy w końcówce zderzył się z nim Sebastian Vettel.

Malezja miała przynieść poprawę wyników. Już w walce o pole startowe okazało się, że zespół będzie miał kłopoty. - Były wielkie problemy podczas hamowania. Bolid był bardzo niestabilny. Podbijało mnie i nie mogłem znaleźć optymalnych punktów dohamowań - narzekał Kubica.

W samym wyścigu dramat niemocy dopełnił się. Kubica już na okrążeniu rozgrzewkowym alarmował o zaniku mocy w maszynie. Pytał też, czy ma startować, bo grozi to zniszczeniem jednostki napędowej. Otrzymał polecenie, by ruszyć. Więc wystartował jak traktor po sznurek do snopowiązałek w GS-ie. Po  dwóch okrążeniach jego silnik płonął…

W tym sezonie strata jednostki napędowej to duży kłopot. Na cały sezon każdy kierowca ma ich do dyspozycji tylko dziewięć. Może nimi wprawdzie niemal dowolnie żonglować, ale liczba możliwych kombinacji w bolidzie Roberta zmniejszyła się już po dwóch wyścigach.

W trzecim Polak ekspery­men­tował z KERS na treningach i oszczędzał silnik. Nie było to niestety jego jedyne zmartwienie w Szanghaju. Bolid, który przed rozpoczęciem sezonu aspirował do miana najszybszego i najbardziej niezawodnego w Formule 1, szwankował. Nasz kierowca przyznawał przed startem, że nie jest w stanie uzyskiwać dobrych czasów, bo musi walczyć z blokującym się hamulcem. Podczas wyścigu znów nie popisali się mechanicy. Polak zderzył się z Jarno Trullim i musiał wymienić przedni spojler. Został on jednak źle przymocowany i po 10 okrążeniach wyraźnie się chwiał. Kolejny postój pogrzebał szanse Roberta na  przyzwoity wyścig.

Do Bahrajnu ekipa, która projektuje swoje auta w Hinwil i Monachium, przywiozła moc­no przebudowany i odchudzony bolid dla Kubicy. Jego największą zaletą miał być wciśnięty pod poliwęglanową maskę system odzyskiwania energii KERS, dopalacz pozwalający na  przyspieszenie podczas ataku lub na obronę przed wyprzedzaniem.

Auto wciąż było jednak wolne i miało kłopoty z przyczepnością. Mało tego, w kwalifikacjach dwa razy płonęło podczas tankowania. Na szczęście ogień był niegroźny dla kierowcy. Strawił jednak część elektroniki i Kubica stracił radio. Po kiepskich kwalifikacjach Kubica liczył na to, że ruszy ciężkim bolidem i długo pozostanie na torze, zyskując kilka miejsc. Jednak już na początku zderzył się ze… swoim kolegą z zespołu Nickiem Heidfeldem. Strategia wzięła w łeb, a zespół pogrążał się w odmętach dennych stref klasyfikacji konstruktorów.

Prawdziwa rewolucja nastąpiła w Hiszpanii. Inżynierowie, wspierając się na obliczeniach superkomputera, wymyślili, że nos bolidu trzeba mocno zadrzeć do góry, podciąć boki i zmienić tylne skrzydło oraz część elementów aerodynamicznych w przednim.

Już podczas treningów bolidy borykały się z niedomagającymi hamulcami. Prawdziwa kompromitacja przydarzyła się jednak podczas kwalifikacji. Mechanicy założyli lewe koło na  prawe, a prawe na lewe. Mało tego, potem powkładali na nie złe opony.

- Miałem już gorsze przygody, na przykład niedokręcone koła - próbował żartować Polak.

Już na starcie wyścigu stracił na dodatek cztery pozycje z powodu awarii sprzęgła, potem samochód nie miał przyczepności.

Kłopoty ze sprzęgłem na starcie powtórzyły się w Monaco. Nasz zawodnik jazdę skończył po 30 okrążeniach, gdy awarii uległy hamulce. Heidfled miał w samochodzie źle zamocowany fotel. Obrazu totalnego kataklizmu dopełniają treningi i płonący silnik Kubicy. Jego kolega z zespołu opowiadał o problemach z samochodem tak wielkich, że żadne zmiany nie dawały poprawy.

Ciąg dalszy nastąpi…

Najgorzej wydane pieniądze w F1

- 210 mln euro, tyle we­dług nieoficjalnych danych ma na ten sezon BMW Sauber. Zespół jest jednym z najbogatszych w stawce. Więcej mają: Toyota, McLaren Mercedes (po 270 mln) i Ferrari (255).

- 35 mln euro kosztował więc BMW każdy z sześciu punktów zdobytych w sezonie. To na razie rekord w F1. Nie liczymy Force India, które ma 0 pkt.

- 18 mln euro zarabiają Robert Kubica (10 mln) i Nick Heidfeld (8). Obaj są w pierwszej dziesiątce najbogatszych w F1.

- Albert3, którego kupił BMW, jest najpotężniejszym komputerem w F1.  Gdyby stał w Polsce, byłby najsilniejszą maszyną liczącą w naszym kraju.

- Połowy tegorocznych wyścigów (3) Kubica nie ukończył. Ma 0 pkt i zajmuje przedostatnie miejsce w klasyfikacji kierowców.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty