Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autokabaret

Tomasz Szmandra
Fot. Paweł Arczewski
Fot. Paweł Arczewski
Z Katarzyną Pakosińską - artystką kabaretową, aktorką, konferansjerką, wcześniej także dziennikarką telewizyjną rozmawialiśmy o motoryzacji.

Katarzyna Pakosińska - artystka kabaretowa, aktorka, konferansjerka, wcześniej także dziennikarka telewizyjna.

 

Najbardziej znana jest jednak jako współtwórczyni Kabaretu Moralnego Niepokoju, który powstał w 1996 roku i w tym samym roku zdobył Grand Prix na XII Przeglądzie Kabaretów PaKA 96 w Krakowie. Od tego czasu przybyło nagród i wyróżnień, ale ta pełna wdzięku i uroku artystka potrafi godzinami rozmawiać o...samochodach. Oczywiście cały czas ze swoim charakterystycznym, rozbrajającym uśmiechem.

 

Jaka rolę w Pani życiu odgrywa samochód?
Fot. Paweł Arczewski
Fot. Paweł Arczewski

 

- Tak naprawdę, to większość mojego życia spędzam w samochodzie, ale ja  uwielbiam

samochody. I nie wynika to z tego, ze jestem na nie skazana ze względu na swój zawód. Otóż jeszcze jako dziecko byłam tzw. córeczką tatusia, a mój ojciec był prawdziwym maniakiem samochodów. Zaczęło się od "garbusów", co w latach 70-tych było w Polsce rarytasem. Więc moje dzieciństwo kojarzy mi się z żółtym "garbusem". Nic więc dziwnego, że mój własny samochód to... New Beetle. Ma on 8 lat, ale i tak go uwielbiam, choćby dlatego, ze właśnie kojarzy się z moim dzieciństwem.

 

A jakim samochodem podróżuje Pani na koncerty?

 

- Od lat jeździmy z jednym kierowcą, który najpierw woził nas Volkswagenem Transporterem, a obecnie jeździmy już najnowszym Mercedesem Sprinterem. Jak widać w 8 osób mamy zagwarantowany pełny luksus podczas podróży.

 

Czy sama lubi Pani prowadzić samochód?

 

- Uwielbiam! Gdy wstaje rano, to nawet moja córka pyta: mamusiu, gdzie dzisiaj

pojedziemy? Czuję, że mam to we krwi, zresztą już parę razy słyszałam, że prowadzę auto po męsku - szybko podejmuję decyzje i jeżdżę zdecydowanie. Musze się pochwalić, że egzamin na prawo jazdy zdałam za pierwszym podejściem.

 

Kurs i egzamin na prawo jazdy jest bardzo ważny, ale nie mniej ważna jest praktyka.

 

- 18 lat temu uczyłam się jeździć w Niemczech. Nauczono mnie jeździć dokładnie,

bo tam wszystko jest przejrzyste i bardzo ładnie poukładanie, również na drogach. Ale z kolei podczas moich podróży po Gruzji, najważniejszy był hamulec i klakson...

W Polsce bywa różnie, ale najczęściej spotykam się z objawami sympatii ze strony innych użytkowników dróg. Ja także jestem uprzejma i wszystkich przepuszczam, a nie tylko autobusy...

Ja miałam szczęście do świetnego instruktora, który wpoił mi mnóstwo bezcennych, jak się okazało, nawyków. Np. o przewidywaniu pewnych sytuacji na drodze, bo to że my jedziemy bezpiecznie, jeszcze nie gwarantuje nam że ktoś nie zrobi błędu, więc trzeba umieć to przewidzieć. Potrafię więc rozmawiać, słuchać muzyki i kontrolować sytuację. Co z tego, że ja pojadę dobrze, jeżeli ktoś jest "baran"...

Jednak od 1988 roku udało mi się uniknąć stłuczek, oczywiście zaliczyłam  małe otarcie auta tuż po zdaniu egzaminu na prawo jazdy, ale ja chciałam się tylko popisać przed tatą.

 

A jak się Pani jeździ po polskich drogach?

 

- Tu już jest nieco mniej optymistycznie. Ale idzie ku lepszemu, bo wiele się robi, aby nasze drogi były lepsze. Widać mnóstwo remontów, wszędzie budowy nowych odcinków dróg i autostrad. Cieszy mnie zwłaszcza autostrada do Strykowa, która znacznie ułatwia podróże z Warszawy do Poznania. Niestety, na drogach po zimie jest mnóstwo dziur i trudno spokojnie jeździć. Moi koledzy, którzy kupują świetne samochody, później nie mają się nimi gdzie rozpędzać. No, chyba że na autostradzie pod Strykowem...

 

Jak ocenia Pani polskich kierowców?

 

- Są bardzo różni i nie zawsze zachowują się jak dżentelmeni. Podobnie jak i w codziennym życiu, tak i na drodze najbardziej denerwuje mnie chamstwo. Muszę się przyznać, że kiedy trafie na aroganckiego kierowcę, który np. specjalnie zajeżdża  mi drogę, to potrafię sobie siarczyście zakląć!

 

Zgadza się Pani ze stereotypem "baby za kierownicą"?

 

- Kobiety na pewno jeżdżą ostrożniej, a mężczyźni odważniej. Ale znam wie kobiet, które świetnie prowadzą i większość mężczyzn mogłaby im...pompować opony. Mimo to, dla mnie wzorami kierowcy są mój mąż i ojciec.

 

Czym kieruje się Pani przy wyborze auta?

 

Najbardziej jego wyglądem. Moim pierwszym autem był Seat Ibiza, później miałam Peugeota 307 SW, bo mieścił się w nim wózek dla dziecka. Mój ojciec uwielbia niemieckie samochody, mąż raczej japońskie, ze względu na ich legendarną bezawaryjność. Ja początkowo szukałam Hondy, ale w końcu wybrałam New Beetle’a.

 

A jaki jest samochód Pani marzeń?

 

- Chciałabym aby był to raczej samochód terenowy, pewnie trzymający się drogi i którym można by było pojechać na wycieczkę np. do lasu. Mam nadzieję, że kiedyś to marzenie się ziści, ale na teraz wystarcza mi ten, którym jeżdżę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Drożeją motocykle sprowadzane z Niemiec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty