Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najładniejsze auta zza żelaznej kurtyny

Marcin Lewandowski
Produkty powstałe w krajach demokracji ludowej mają opinię siermiężnych, topornych i niezbyt atrakcyjnych od strony wizualnej. Czy samochody wówczas produkowane stanowią wyjątek od tej reguły? I tak i nie, wiemy jednak, że były wśród nich tak piękne modele, że zachwycają nas do dziś.

Skoda Felicia
Przemysłu motoryzacyjnego Czechosłowacji mógł pozazdrościć niejeden kraj Demokracji Ludowej. Co kilka lat Skoda przedstawiała nowe modele i choć były one na miarę skromnych finansowo możliwości, to i tak do pewnego momentu starały się nadążać za światowymi trendami.

fot. archiwum
fot. archiwum

W 1959 roku zaprezentowano sedana Octavia z modnymi płetwami na tylnych błotnikach. Choć temu autu trudno odmówić uroku, to jeszcze więcej ma go siostrzana Felicia, kabriolet pokazany w tym samym roku. Powstała na bazie poprzedniczki zwanej 450 z 1957 roku. Od strony technicznej nie był to cud, ale przyjemność z jazdy w tamtych czasach była ogromna. Auto było na tyle charakterystyczne i miłe dla oka, że rozpoczęło karierę filmową. Felicia wystąpiła w polskim filmie „Gangsterzy i filantropi” z 1962 roku oraz w przynajmniej trzech filmach czechosłowackich. Przez pięć lat wyprodukowano 14 852 sztuki, czyli nie tak mało, a do tego można doliczyć 1010 sztuk modelu 450. Większość Skód ze składanym dachem trafiło na eksport do krajów kapitalistycznych, gdzie stanowiły tańszą alternatywę dla modeli zachodnich. Dziś egzemplarze w dobrym stanie kosztują od 15 do 25 tys. euro.


fot. archiwum
fot. archiwum

FSO Warszawa M20

Własne dzieci zawsze są najpiękniejsze, dlatego bezdyskusyjnie umieszczamy Warszawę w tym zestawieniu. Nie musi się wszystkim podobać, ale na jej widok trudno się nie obejrzeć. Wzdychamy, podziwiamy, jeździmy nią do ślubu, ten samochód to nasza duma, choć rodził się w bólach. Wydawałoby się że powinno być łatwo, gdyż Warszawę otrzymaliśmy na zasadach licencji od wielkiego brata. Zaprezentowana w 1951 roku była identyczna, poza oznaczeniami modelu i językiem na wskaźnikach, z Pobiedą wytwarzaną już od pięciu lat w Związku Radzieckim. Początki były trudne, z taśm warszawskiej fabryki zjeżdżało niewiele samochodów, a ich zakup był nieprzyzwoicie drogi. Nasi inżynierowie robili co w ich mocy, by stale ulepszać konstrukcję i tworzyć nowe wersje, a jej podzespoły wykorzystano przy pracach nad samochodami dostawczymi Żuk i Nysa, później także Tarpan. Garbatą Warszawę produkowano do 1964 roku, zastąpił ją sedan. Następcą Warszawy został Fiat 125p, jednak Warszawa nie poddała się łatwo. Wersje rozwojowe, w tym użytkowe wytwarzano do 1973 roku.


fot. archiwum
fot. archiwum

Wartburg 311

Podobnie jak Skoda Felicia, Wartburg 311, występował z nadwoziem typu kabriolet, lecz skupianie się wyłącznie na tym typie byłoby niesprawiedliwe dla pozostałych odmian. Produkcję rozpoczęto w 1955 roku, kiedy jeszcze silna była wiara, że gospodarka sterowana centralnie ma szansę dorównać, a nawet przewyższyć kapitalistyczną. Stąd wiele odważnych projektów, do których można zaliczyć pierwszego Wartburga. Z dzisiejszego punktu widzenia silniki dwusuwowe to przeżytek, ale wówczas były one względnie popularne, dzieło enerdowskich inżynierów rozpoczęło więc karierę na tzw. „zgniłym” zachodzie, gdzie oferowano pełną gamę modelową. Mało tego. Wartburgi 311 dotarły nawet do USA! Kabriolet, coupe i Coupe Sport (313) z długą maską często były porównywane do Borgwarda Isabella i ze względu na swój charakter dostępne były głównie w RFN. Trzydrzwiowe kombi i pickup traktowane były jako wersje użytkowe, dla mas pracujących, oczywiście tych najbardziej zasłużonych, przewidziano limuzynę i turystyczne kombi o nazwie Camping. Boczne szyby na wysokości bagażnika zachodziły w niej na dach, który opcjonalnie mógł być otwierany.

[page_break]


fot. archiwum
fot. archiwum

Skoda 110R

Czechosłowackie Porsche, tym żartobliwym, nieco też obraźliwym określeniem ochrzczono dwudrzwiowe coupe Skody nazwane 110R. Mimo pięknego nadwozia z cudownie pochyloną tylną częścią dachu schodzącą aż do tylnej klapy trudno nazwać ją prawdziwym samochodem sportowym. Z tyłu umieszczono tę samą technologię w postaci niezbyt mocnego silnika, co w limuzynie Skoda 110. Dodatkowo odciążony przód sprawiał, że prowadzenie samochodu było dalekie od oczekiwań stawianych tego typu pojazdom. Skodę 110R zaprezentowano w 1970 roku i prawdę powiedziawszy już w momencie debiutu jej nadwozie nie zaliczało się do najnowszych trendów motoryzacyjnych, przynajmniej od strony stylistycznej. Mimo to w latach 70. była obiektem westchnień wielu kierowców. Bezramkowe szyby, czy dodatkowe wskaźniki na desce rozdzielczej dodawały jej unikalności. Produkcja była ograniczona ze względu na niski poziom automatyzacji zakładu w Kvasinach, ale przez 10 lat i tak powstało ich całkiem sporo, bo ponad 56 tys. sztuk. Dziś 110R jest pożądanym klasykiem poszukiwanym nie tylko w krajach o socjalistycznej przeszłości.


fot. archiwum
fot. archiwum

GAZ M21 Wołga

Kiedy w warszawskiej fabryce FSO produkcja Warszawy M20 osiągała sensowną wielkość uzasadnioną ekonomicznie, nasi bracia ze wschodu mieli już gotową nową konstrukcję zastępującą przestarzałą Pobiedę. Nowy samochód nazwano Wołga, od rzeki przepływającej przez Gorki (obecnie Niżny Nowogród), gdzie mieściła się fabryka, a także od nazwy obwodu. Od strony technicznej nowością była skrzynia automatyczna oferowana opcjonalnie. Szybko jednak z niej zrezygnowano. Znacznie ciekawsze okazało się nadwozie podążające za najnowszą modą zza Atlantyku. Porzucono niemodny już styl typu fastback stawiając na klasyczną limuzynę. Jak przystało na przaśny okres lat 50. Wołga ociekała chromami. Druga seria z 1959 roku nie była tak imponująca, za co odpowiadał niezbyt atrakcyjny grill, ale maskę wciąż zdobiła figurka skaczącego jelenia. W trzeciej serii z 1962 roku porzucono ją, za to grill ponownie ociekał chromem. W tym samym roku zaprezentowano wersję kombi, choć urodą raczej nie grzeszyła. Dziś pierwsza Wołga jest jednym z najbardziej cenionych samochodów zabytkowych z byłego Związku Radzieckiego. Najlepiej odrestaurowane egzemplarze osiągają ceny przekraczające 20 tys. euro.


fot. Stanisław Śmierciak
fot. Stanisław Śmierciak

Tatra 603

Tatra 603 została zaprezentowana w 1956 roku podczas targów w Brnie i formalnie była następczynią modeli T87 i 600 „Tatraplan”. Nowoczesne nadwozie o dużych powierzchniach przeszklonych i profilowanych szybach miało charakterystyczny wygląd nadawany przez trzy reflektory z przodu i „chrapy” na tylnych błotnikach do chłodzenia silnika. Za tylną osią umieszczono silnik pożyczony z wojskowej ciężarówki T805. Było to V8 chłodzone powietrzem odpowiedzialne za specyficzny dźwięk. Dzięki niemu reprezentacyjna Tatra ma jeszcze więcej uroku. Ale w tamtych czasach był on zarezerwowany dla nielicznych. Tego samochodu nie można było bowiem kupić będąc osobą prywatną. Sprzedaż luksusowej limuzyny marki Tatra została ograniczona i była dostępna wyłącznie dla najważniejszych osób piastujących wysokie stanowiska w partii komunistycznej. Dotyczyło to samej Czechosłowacji, jak i zaprzyjaźnionych państw, do których ją eksportowano. Dziś możemy już podejść do tego samochodu zupełnie inaczej zwłaszcza, że prze niemal 20 lat produkcji powstało ponad 20 tys. sztuk tego modelu.

[page_break]


fot. Michał Kij
fot. Michał Kij

FSO Polonez 3-drzwiowy i Coupe

Polonez nie jest dziełem polskich stylistów. Projekt został zakupiony od Fiata z zamiarem wykorzystania podwozia z naszego Fiata 125p i jedynie dostosowany do ówczesnych możliwości FSO. Z czasem pod maskę miał trafić większy silnik o pojemności 2 litrów, na którego produkcję kupiono licencję. Fiat przekazał nam prototypy wersji pięciodrzwiowej, trzydrzwiowej i coupe. Te dwa ostatnie różniły się koncepcją bocznych okien i przedniego pasa. Wersja 3d weszła do produkcji niedługo po pięciodrzwiowej, w każdym bądź razie uwzględniono ją już w instrukcji obsługi Poloneza z 1978 roku. Trzydrzwiowy Polonez miał dłuższe drzwi boczne, ale też standardowy tylny spoiler i silniki o innej specyfikacji, w tym wzmocniony 1.5 o mocy 81 KM. Produkcji zaprzestano w 1981 roku prawdopodobnie ze względu na niewielkie zainteresowanie. W 1983 roku powrócono do pomysłu, tym razem z taśm zjechała limitowana seria Poloneza Coupe. Od wersji trzydrzwiowej różnił się bocznymi oknami, szerszym słupkiem B oraz pasem przednim, który został wykorzystany przy modernizacji Poloneza w 1986 roku. Nie jest znana dokładna liczba wyprodukowanych trzydrzwiowych Polonezów.


fot. Michał Kij
fot. Michał Kij

VAZ 2106

Model 2106 za naszą wschodnią granicą nazywany był „szóstką”, od ostatniej cyfry niezbyt wygodnego i zrozumiałego kodu fabrycznego. W Polsce znamy ją po prostu jako Ładę 1300/1500/1600. Pojawiła się w 1975 roku jako rozwinięcie najbardziej luksusowej odmiany oznaczonej jako 2103. Przód początkowo pozostał identyczny jak w „trójce” z podwójnymi reflektorami, które w Fiacie 125p od początku były standardem. Zupełnie nowy był pas tylny z dużymi lampami zespolonymi zastępującymi wąskie lampy znane jeszcze z Fiata 124. Szóstka zasługuje na wyróżnienie wśród wielu odmian Łady właśnie ze względów estetycznych. Jest najbardziej „obsypaną” chromem wersją, a do tego w swoim czasie była jednocześnie najbardziej prestiżowym produktem fabryki w Togliatti. Jej kariera jest godna podziwu, bo pomimo pojawienia się 2105 w 1980 roku i 2107 dwa lata później jej sprzedaż była na tyle znacząca, że produkcji zaprzestano dopiero w 2005 roku. Niestety warte uwagi są jedynie egzemplarze z początku produkcji, bowiem w późniejszym okresie 2106 została zepchnięta z piedestału przez nowsze modele, a co za tym idzie utraciła zarówno bogactwo wyposażenia, jak i ozdób nadwozia.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty