Przelotne opady deszczu nie pokrzyżowały planów organizatorom 5. Rajdu Motoareny. Mimo kapryśnej aury kierowcy
elektrycznych rajdówek mieli okazję sprawdzić swoje umiejętności jednocześnie na suchej i mokrej nawierzchni. Zmieniająca się na oesie przyczepność w bezwzględny sposób weryfikowała umiejętności zawodników oraz odpowiedni "setup" rajdówki. Jedni wybrali styl jazdy płynny i "na okrągło", drudzy jechali dla publiczności długimi i szerokimi slajdami. Zdradliwa nawierzchnia nie raz wywracała rajdówki na dach lub wydłużała drogę hamowania do ciasnego nawrotu. Liczyła się płynność jazdy i... szybkie nogi. Odcinki, zlokalizowane pod dachem Motoareny, z uwagi na warunki pogodowe były mocno wydłużone i rozciągnięte. Wiły się pod schodami, za plecami krzesełek dla widowni, pomiędzy ciasnymi murami i filarami podtrzymującymi dach stadionu. Na takich "oesach" najlepiej czuli się kierowcy mocnych aut WRC i S2000, którzy rozdzielili pomiędzy siebie "generalkę". Zwyciężył niemal tradycyjnie Igor Stasz z Warszawy. Drugi czas wykręcił Tomasz Buller z Torunia, a podium uzupełnił świetnie dysponowany w tym dniu drugi torunianin, Waldemar Blachowski.
Po raz pierwszy na twardej nawierzchni zaprezentował się zespół Subaru Poland RC Team. Niedzielny rajd był również pierwszym występem toruńsko-krakowskiej załogi w nowych malowaniach Subaru Imprezy, wzorowanych na rajdówce Dominika Butvilasa i Kamila Hellera. Przed zawodami auto przeszło też kilka technicznych modyfikacji, przetestowanych podczas 3-dniowych treningów. Niestety, niedzielna aura sprawiła psikusa i zamiast suchej, przyczepnej kostki, kierowców przywitała mokra i śliska nawierzchnia.
- Początek był trochę szalony, ale kibicom się podobało - ocenia Michał Jasiński, kierowca SPRCT. - Założyliśmy opony, na których trenowaliśmy, a które niestety nie sprawdziły się na tak zmiennej nawierzchni. Auto jechało efektownie, ale nie efektywnie. Rywale uciekali z oesu na oes. Popełniliśmy też kilka błędów na trasie i w efekcie początek nie był dla nas szczęśliwy.
Po pierwszym etapie załoga SPRCT zajmowała 14. miejsce w generalce (na 27. startujących) i 3. w klasie S1600. Ten dość dobry wynik zespół "zawdzięcza" jednak awarii rajdówki Filipa Ziembikiewicza na drugim oesie, który po uderzeniu w mur musiał skorzystać z systemu Super Rally.
Drugi etap był jeszcze trudniejszy, a rywale wciąż powiększali swoją przewagę. Zmiana opon i poprawienie płynności operowania gazem zaowocowały lepszymi czasami i czystszą jazdą. Na kolejnych "oesach" załoga SPRCT odrabiała straty i zakończyła III etap na 12. miejscu w "generalce". Przed startem do dwóch ostatnich, najdłuższych prób, sytuacja w klasie była już mocno napięta. Pierwszą trójkę dzieliły zaledwie 2 sekundy, tak więc wszystko mogło się jeszcze pozmieniać. Wystarczył drobny błąd, za szeroko pokonany zakręt czy spotkanie z przeszkodą. Gra nerwów.
Walka w końcówce zaczęła się jednak pechowo dla zespołu SPRCT. Siódmy "oes", choć szybki, okazał się mocno zdradliwy.
- Zabrakło koncentracji. Na prostej przed hopą złapałem liścia, który trzymał się rajdówki przez dłuższy czas. Wyglądało śmiesznie, kibice komentowali, a ja zamiast jechać swoje, usłyszałem to i skomentowałem. Wtedy popełniłem błąd - skróciłem trasę przy nawrocie, za co otrzymałem 10s. kary. Niestety, o tym fakcie dowiedziałem się dopiero na koniec pętli. Ostatni "oes" trzeba było więc pojechać albo na 200%,, albo z rozwagą. Wtedy przypomniałem sobie rady kolegi i postanowiłem wybrać wariant optymalny - szybko, ale płynnie. I to się udało - wykręciłem siódmy czas(!) w generalce, który pozwolił mi cieszyć się z pierwszego miejsca na podium w swojej klasie.
Ostatecznie, po ośmiu oesach kierowca Subaru Imprezy zajął 12. miejsce w klasyfikacji "generalnej", tracą do poprzedzajacego go Marka Słupczewskiego (WRC) zaledwie 5 sekund. W klasie S1600, blisko 17. sekundowa przewaga na ósmy "oesie" pozwoliła wyprzedzić Krzysztofa Świtajskiego i zająć najwyższy stopień na podium.
Na rajdowych trasach kierowcy elektrycznych maszyn pojawią się dopiero 27. kwietnia, na asfaltowym Rajdzie Toruńskim.
- Z pewnością nie będzie łatwo, bo większość rywali lubi takie nawierzchnie. Jazda poślizgami nie zapewnia dobrych czasów na mecie, a ja niestety lepiej się czuję jadąc slajdem, niż na okrągło. No cóż - jest sporo czasu, żeby nauczyć się jazdy na asfalcie. Cieszę się, że model jest bardzo dobrze przygotowany i daje naprawdę sporo frajdy z jazdy. Musimy teraz tylko popracować nad nowymi ustawieniami i potrenować jazdę na asfalcie. Dla treningu wystartujemy też w Rajdzie Wiosennym organizowanym przez Rajdową Ligę Mazowsza. To będzie z pewnością dobry sprawdzian swoich umiejętności i pierwsze zawody częściowo rozgrywane na asfalcie. Będzie okazja potestować nowy "setup" Subaru.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?