5. Rajd Motoareny - do trzech razy sztuka

(ip)
Fot. Bartosz Jędrzejewski
Fot. Bartosz Jędrzejewski
Debiut na "twardej nawierzchni" okazał się szczęśliwy dla zespołu Subaru Poland RC Team. Choć początek 5. Rajdu Motoareny nie zapowiadał takiego zakończenia, to jednak odrobina szczęścia i szybkie tempo na ostatnich metrach pozwoliły stanąć na najwyższym miejscu podium.

Przelotne opady deszczu nie pokrzyżowały planów organizatorom 5. Rajdu Motoareny. Mimo kapryśnej aury kierowcy

Fot. Bartosz Jędrzejewski
Fot. Bartosz Jędrzejewski

elektrycznych rajdówek mieli okazję sprawdzić swoje umiejętności jednocześnie na suchej i mokrej nawierzchni. Zmieniająca się na oesie przyczepność w bezwzględny sposób weryfikowała umiejętności zawodników oraz odpowiedni "setup" rajdówki. Jedni wybrali styl jazdy płynny i "na okrągło", drudzy jechali dla publiczności długimi i szerokimi slajdami. Zdradliwa nawierzchnia nie raz wywracała rajdówki na dach lub wydłużała drogę hamowania do ciasnego nawrotu. Liczyła się płynność jazdy i... szybkie nogi. Odcinki, zlokalizowane pod dachem Motoareny, z uwagi na warunki pogodowe były mocno wydłużone i rozciągnięte. Wiły się pod schodami, za plecami krzesełek dla widowni, pomiędzy ciasnymi murami i filarami podtrzymującymi dach stadionu. Na takich "oesach" najlepiej czuli się kierowcy mocnych aut WRC i S2000, którzy rozdzielili pomiędzy siebie "generalkę". Zwyciężył niemal tradycyjnie Igor Stasz z Warszawy. Drugi czas wykręcił Tomasz Buller z Torunia, a podium uzupełnił świetnie dysponowany w tym dniu drugi torunianin, Waldemar Blachowski.

Po raz pierwszy na twardej nawierzchni zaprezentował się zespół Subaru Poland RC Team. Niedzielny rajd był również pierwszym występem toruńsko-krakowskiej załogi w nowych malowaniach Subaru Imprezy, wzorowanych na rajdówce Dominika Butvilasa i Kamila Hellera. Przed zawodami auto przeszło też kilka technicznych modyfikacji, przetestowanych podczas 3-dniowych treningów. Niestety, niedzielna aura sprawiła psikusa i zamiast suchej, przyczepnej kostki, kierowców przywitała mokra i śliska nawierzchnia.

- Początek był trochę szalony, ale kibicom się podobało - ocenia Michał Jasiński, kierowca SPRCT. - Założyliśmy opony, na których trenowaliśmy, a które niestety nie sprawdziły się na tak zmiennej nawierzchni. Auto jechało efektownie, ale nie efektywnie. Rywale uciekali z oesu na oes. Popełniliśmy też kilka błędów na trasie i w efekcie początek nie był dla nas szczęśliwy.

Fot. Bartosz Jędrzejewski
Fot. Bartosz Jędrzejewski

Po pierwszym etapie załoga SPRCT zajmowała 14. miejsce w generalce (na 27. startujących)  i 3. w klasie S1600. Ten dość dobry wynik zespół "zawdzięcza" jednak awarii rajdówki Filipa Ziembikiewicza na drugim oesie, który po uderzeniu w mur musiał skorzystać z systemu Super Rally.

Drugi etap był jeszcze trudniejszy, a rywale wciąż powiększali swoją przewagę. Zmiana opon i poprawienie płynności operowania gazem zaowocowały lepszymi czasami i czystszą jazdą. Na kolejnych "oesach" załoga SPRCT odrabiała straty i zakończyła III etap na 12. miejscu w "generalce". Przed startem do dwóch ostatnich, najdłuższych prób, sytuacja w klasie była już mocno napięta. Pierwszą trójkę dzieliły zaledwie 2 sekundy, tak więc wszystko mogło się jeszcze pozmieniać. Wystarczył drobny błąd, za szeroko pokonany zakręt czy spotkanie z przeszkodą. Gra nerwów.

Walka w końcówce zaczęła się jednak pechowo dla zespołu SPRCT. Siódmy "oes", choć szybki, okazał się mocno zdradliwy.
- Zabrakło koncentracji. Na prostej przed hopą złapałem liścia, który trzymał się rajdówki przez dłuższy czas. Wyglądało śmiesznie, kibice komentowali, a ja zamiast jechać swoje, usłyszałem to i skomentowałem. Wtedy popełniłem błąd - skróciłem trasę przy nawrocie, za co otrzymałem 10s. kary. Niestety, o tym fakcie dowiedziałem się dopiero na koniec pętli. Ostatni "oes" trzeba było więc pojechać albo na 200%,, albo z rozwagą. Wtedy przypomniałem sobie rady kolegi i postanowiłem wybrać wariant optymalny - szybko, ale płynnie. I to się udało - wykręciłem siódmy czas(!) w generalce, który pozwolił mi cieszyć się z pierwszego miejsca na podium w swojej klasie.

Fot. Bartosz Jędrzejewski
Fot. Bartosz Jędrzejewski

Ostatecznie, po ośmiu oesach kierowca Subaru Imprezy zajął 12. miejsce w klasyfikacji "generalnej", tracą do poprzedzajacego go Marka Słupczewskiego (WRC) zaledwie 5 sekund. W klasie S1600, blisko 17. sekundowa przewaga na ósmy "oesie" pozwoliła wyprzedzić Krzysztofa Świtajskiego i zająć najwyższy stopień na podium.

Na rajdowych trasach kierowcy elektrycznych maszyn pojawią się dopiero 27. kwietnia, na asfaltowym Rajdzie Toruńskim.
- Z pewnością nie będzie łatwo, bo większość rywali lubi takie nawierzchnie. Jazda poślizgami nie zapewnia dobrych czasów na mecie, a ja niestety lepiej się czuję jadąc slajdem, niż na okrągło. No cóż - jest sporo czasu, żeby nauczyć się jazdy na asfalcie. Cieszę się, że model jest bardzo dobrze przygotowany i daje naprawdę sporo frajdy z jazdy. Musimy teraz tylko popracować nad nowymi ustawieniami i potrenować jazdę na asfalcie. Dla treningu wystartujemy też w Rajdzie Wiosennym organizowanym przez Rajdową Ligę Mazowsza. To będzie z pewnością dobry sprawdzian swoich umiejętności i pierwsze zawody częściowo rozgrywane na asfalcie. Będzie okazja potestować nowy "setup" Subaru.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty